sobota, 2 grudnia 2017

Józef Skrzek. Współczesny człowiek renesansu




My nie musimy udawać, my musimy być prawdziwi. 
A to, że powinniśmy jednak zachować swoją siłę wiary jest oczywiste… 

Józef Skrzek




Nie tak dawno dotarła do mnie informacja, że 14 grudnia 2016 roku Józef Skrzek został uhonorowany złotym medalem Zasłużony Kulturze - Gloria Artis za wybitne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej. Niemal rok później odznaczenie wręczył artyście wiceminister kultury Jarosław Sellin. To niewątpliwie zaszczyt dla tego skromnego muzyka, mocno związanego z rodzinnymi Michałkowicami (dzielnicą Siemianowic Śląskich), choć jego nazwisko znane jest w wielu krajach świata. Zainspirowany tą wiadomością oraz uczuciem pewnej nostalgii postanowiłem urządzić sobie prywatny wieczór wspomnień. Powyciągałem z zakamarków dawne i nowsze wcielenia artysty i szybko okazało się, że ów wieczór przemienił się w tydzień, a i tak zaledwie dotknąłem tematu…




Józef Skrzek przyszedł na świat na Śląsku, w rodzinie górniczej. Karierę rozpoczął blisko pięćdziesiąt lat temu w grupie Breakout. Później założył SBB (Silesian Blues Band). Już wówczas, prócz niego grał tam Apostolis Anthimos (g, dr) i Jerzy Piotrowski (dr). Pod koniec 1971 r. cała trójka obok Helmuta Nadolskiego i Andrzeja Przybielskiego zasiliła grupę Niemen, czyli nową formację Czesława Niemena. Po dwóch latach intensywnej działalności w kraju i zagranicą oraz nagraniu czterech rewelacyjnych płyt z awangardową jak na owe czasy muzyką zespół niestety rozpadł się w nie najlepszej atmosferze, a trójka przyjaciół ze Śląska powróciła do dawnej nazwy, zmieniając jej interpretację na Szukaj Burz Buduj (Search Break Build). Zespół z przerwami działa do dziś, mogąc pochwalić się łącznie z wydanymi oficjalnie archiwaliami bodaj największym w Polsce dorobkiem płytowym, liczącym około osiemdziesięciu srebrnych krążków oraz kilka rejestracji koncertów wydanych na DVD. 


Skoro jednak mowa o samym Józefie Skrzeku, należałoby doliczyć do tego jego bogaty dorobek solowy (również blisko czterdzieści tytułów). W całym tym zbiorze bywają prawdziwe perły, są też pozycje lepsze i gorsze, jednak całość nie schodzi poniżej dość wysokiego poziomu i trudno artyście zarzucić próbę zamiany jakości w ilość. Myślę, że nie będzie to nadużyciem, ale w mojej ocenie Józef Skrzek jest współczesnym odpowiednikiem dawnego człowieka renesansu, trudno mi bowiem znaleźć inny wspólny mianownik dla jego licznych wcieleń artystycznych. Prócz oblicza typowo rockowego, spełniającego się w triu SBB, gdzie każdy z muzyków dodaje jakąś część własnej osobowości artysta ma też inne. Nagrywa i występuje solo, tworzy muzykę filmową i teatralną, gra również w kościołach, chętnie podkreślając swe przywiązanie do wiary, tradycji i polskości. Tu warto podkreślić, że te wartości wyniósł z domu, dlatego tradycyjna śląska rodzina jest dla niego tak ważna. Jest dumny ze swych korzeni, z wujka Józefa zamordowanego przez hitlerowców za działalność konspiracyjną w AK, z ojca Ludwika, który był sztygarem i ratownikiem w kopalni Siemianowice i z wujka dyrygenta, który mu pokazał pierwsze instrumenty. Chętnie podkreśla miłość i przywiązanie do matki, którą niedawno z bólem musiał pożegnać oraz do żony Aliny, której teksty czasem śpiewa (O Ziemio - dzieciom Śląska, Słone perły). Był też bardzo związany z młodszym bratem Jankiem „Kyksem” Skrzekiem, wybitnym wirtuozem bluesowej harmonijki. Niestety Janek dwa lata temu zasilił szeregi największej niebieskiej orkiestry.


W jednym z wywiadów powiedział, że w muzyce trzeba próbować ciągle czegoś nowego, odkrywać i zaskakiwać. I tak właśnie wygląda jego twórczość. Wróciłem niedawno do początków jego drogi artystycznej. Już w 1970 roku wyróżniał się grając na basie z Tadeuszem Nalepą w Breakout, choć traktował to głównie jako źródło dochodu, chcąc pomóc utrzymać rodzinę po śmierci ojca. Ponownie obejrzałem fragmenty występów grupy Niemen, zarejestrowane w Monachium przez niemiecką telewizję podczas festiwalu Jazz Now, towarzyszącego olimpiadzie oraz fragmenty koncertu z telewizji fińskiej, nagrane w trakcie Polar Rock Festival ’72 w Helsinkach. Istnieje także krótki fragment koncertu umieszczony w filmie fabularnym Die Schlüssel (1972) Egona Günthera. Podobno reżyser zarejestrował całość, jednak zapis nie zachował się. Podczas tych występów widać, że mimo swego młodego wieku Skrzek był niemal równorzędnym partnerem dla Niemena. Z podziwem oglądałem jego popisy na gitarze basowej, skrzypcach i Hammondzie, zapamiętałem też reakcję Niemena po jednej z solówek Józefa na harmonijce...


By nie pozostawiać niedomówień muszę wyraźnie stwierdzić, że w moim odczuciu obaj byli wspaniałymi muzykami i wizjonerami. Nie mają większego sensu porównania, a tym bardziej konfrontacje. To nieco inna estetyka, choć niewątpliwie mająca wiele punktów wspólnych. Dobra muzyka broni się sama, a wartościowanie na siłę bardziej szkodzi niż pomaga. Dobrze, że dziś możemy obcować ze sztuką obu artystów. Później nastał czas SBB i ich pierwsza legendarna płyta, nagrana podczas koncertu w Stodole, w 1974 roku, sprzedawana początkowo spod lady, bo popyt znacznie przewyższał podaż. Pierwotnie poznaliśmy tylko fragmenty tego zapisu, dopiero w 2007 roku ukazał się w całości, na dwóch CD. To były niezwykłe emocje i niezwykła muzyka. Jerzy Piotrowski do dziś lubi ten krążek najbardziej i darzy go szczególnym sentymentem. 


Trzeba też wspomnieć o płycie DVD z zapisem koncertu z Sali Kongresowej z października 1979 roku, który pokazał rewelacyjną formę zespołu. Dorobek SBB, jakkolwiek ważny i znaczący zostawiam na inną okazję. Wspomnę jedynie, że pod koniec lat siedemdziesiątych grupa zawiesiła działalność, a po wybuchu stanu wojennego, gdy granie koncertów z różnych względów nie było możliwe Józef Skrzek przeniósł się do kościołów.


Także dziś występy w obiektach sakralnych uważa za wielki zaszczyt. Odkrywa nowe brzmienia. Chętnie kojarzy różne estetyki, jak choćby zderzenie współczesnych instrumentów klawiszowych oraz tradycyjnych organów piszczałkowych. Przykładem jest Koncert Świętokrzyski, zarejestrowany w 1983 roku w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie, w okresie stanu wojennego. Podobnie brzmi album U stóp krzyża, na którym znalazły się również utwory z repertuaru SBB, choć w zupełnie innej interpretacji. Warto też wspomnieć płytę Kantata Maryjna, będącą zapisem występu z 2002 roku z Jasnej Góry. Jest jeszcze Tryptyk Bydgoski (pierwsza część z bydgoskiego Kościoła Świętych Polskich Braci Męczenników), dwuczęściowy projekt Czas, nagrany w duecie Michałem Banasikiem i przede wszystkim moje ulubione Kazania Świętokrzyskie, wydane jak dotąd jedynie na winylu, o których pisałem dwa lata temu.
Gra także na pielgrzymkach dla mężczyzn i kobiet w Piekarach Śląskich, na Górze św. Anny. Czasem zastanawiam się jak godzi w sobie te dwie natury: romantyka z dłońmi na klawiszach i rockmana, energicznie szarpiącego struny gitary basowej. Chętnie występuje gościnnie na płytach kolegów i przyjaciół. Jest jeszcze Skrzek społecznik. Tu powinienem napisać o klubie Leśniczówka w Parku Śląskim, o tym, że wspiera szkołę, której patronem jest jego stryj Józef i że chętnie angażuje się w liczne akcje charytatywne, i o wielu innych drobiazgach, które tworzą jego portret.


Dla odbiorców jego sztuki jednak najważniejsza jest muzyka. Dobrze, że jest sobą, że nie ulega naciskom i komercji. Jest wolny. W sztuce aby być szczerym trzeba być wolnym. Leży przede mną spore pudełko, zwierające dwadzieścia płyt wybranych przez artystę do zestawu Viator 1973-2007. To zaledwie część jego dorobku, lecz jakże różnorodna. Nie wszystkie tytuły trafiają do mnie jednakowo, być może dokonałbym innego wyboru, trochę brakuje reprezentacji wspomnianego wątku sakralnego, bardzo ważnego dla zrozumienia pełni jego osobowości artystycznej. Jest za to kilka tytułów, które pokazują Skrzeka pianistę. Zwraca uwagę Pokój Saren Piano z tematami muzycznymi z opery przygotowanej z Lechem Majewskim. Szkoda, że pełne wydanie tego materiału jest już od dawna niedostępne. Chętnie słucham nagrań z ostrawskiego klubu Parnik, ciekawe są także krążki Piano Works oraz Skrzek Plays SBB. Celowo pomijam tu jego najbardziej znane pozycje, takie jak Pamiętnik Karoliny, Ojciec Chrzestny Dominika, Józefina czy wręcz genialną Ambitus Extended nagraną z Tomaszem Szukalskim. Najmniej trafia do mnie materiał z krążka Wracam, ale to już kwestia mego subiektywnego odbioru.


Józef Skrzek jest wyjątkową postacią, w naszym kraju chyba trochę niedocenioną. Miał wielokrotnie propozycje związane z koniecznością pozostania na Zachodzie. Wybrał Polskę i Rodzinę. Nie żałuje. Do pracy dojeżdża (czasem dolatuje), jednak uważa, że jego miejsce jest tu, w jego małej ojczyźnie, pośród bliskich. Czuwa nad nimi, a jednocześnie robi swoje. Viator - podróżny, człowiek w drodze. W przenośni i rzeczywistości. To niełatwy wybór. W 2014 roku do SBB powrócił Jerzy Piotrowski. Znowu w klasycznym składzie szukają, burzą i budują.


słuchacz





1 komentarz:

  1. Nie posiada Pan jakiś zdublowanych albumów SBB. Szukam jeszcze kilku do swojej kolekcji ale z dostępnością jest bardzo trudno. Proszę o kontakt mk.karolak@gmail.com

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń