wtorek, 11 września 2018

Per Aspera Ad Astra - Idée Super Fixe






W czasie wakacyjnych wojaży zahaczyłem o Poznań i odwiedziłem jednego z bliskich znajomych. Pamiątką kilkugodzinnego spotkania (i tak zbyt krótkiego) okazał się niespodziewany prezent, który przyjąłem z nieukrywaną wdzięcznością. Nietrudno domyśleć się, że była to płyta (a właściwie pięknie wydany album dwupłytowy), w dodatku niedostępny w szerokiej dystrybucji. Już w trakcie podroży do domu zacząłem jej słuchać, z coraz bardziej rosnącym zainteresowaniem…

Ale po kolei. W mej opowieści muszę cofnąć się o cztery dekady, czyli do chwili, gdy w sklepach muzycznych pojawił się wyczekiwany przez fanów nowy album Czesława Niemena, zatytułowany Idée Fixe. Właściwie powinienem cofnąć się jeszcze bardziej – jeśli pamięć mnie nie myli – do połowy czerwca 1976, tj. do chwili, gdy pełen podniecenia zmierzałem na koncert owego artysty w nieistniejącym już bydgoskim amfiteatrze Zawiszy. Jakiś czas wcześniej nabyłem pięknie jak na ówczesne polskie warunki wydany najnowszy jego album Katharsis. Idąc w stronę w stronę stadionu zastanawiałem się, czy Niemen coś z tej właśnie płyty zaproponuje słuchaczom. Gdy jednak zobaczyłem stojącą na scenie perkusję i rozstawiony sprzęt dla kilku muzyków (spośród kilku klawiatur zapamiętałem piano Fendera), to domyśliłem się, że będzie to coś zupełnie innego.



Tak też było. Wiele szczegółów tego koncertu niestety umknęło już mej pamięci. Zapamiętałem dwugryfową gitarę U, na której grał chyba Maciej Radziejewski, utkwiło mi też w głowie nazwisko Jerzego Dziemskiego (brata nieżyjącego już wówczas Piotra, któremu Niemen poświęcił pamiętne Epitafium na płycie Katharsis). Perkusję obsługiwał najprawdopodobniej Stanisław Kasprzyk. Zapamiętałem też moment, gdy wzorem innych zespołów z tamtych czasów muzycy zeszli ze sceny, oddając kilka minut perkusiście, by zaprezentował rozbudowane solo na swym instrumencie.

Na wstępie Niemen powiedział kilka słów o programie. Nazwał go Zwątpienie i Wiara. Mówił, że jeszcze nad nim pracuje i że w całości będzie on oparty o poezję Norwida. Wspomniał też, że niebawem rozpoczną się nagrania. Muzyka była naprawdę dobra. Kilka fragmentów utkwiło mi w pamięci. Zapamiętałem moment, gdy Czesław wyszedł zza klawiszy, chwycił mikrofon i zaczął recytację, która później przerodziła się w śpiew:

Grecjo piękna!… twe dziwiąc ramiona z marmuru
I – serce… pytam: co się też stało z Homerem,
Który cię uczył śpiewać z gwiazdami do chóru?
Gdzie jego grób? lub chata? – mów! chociażby szmerem
Fal egejskich, bijących w heksametr o skałę –
Rytmem klasku ich rzeknij – zapisz, w piany białe!


Po koncercie nie miałem odwagi podejść po autograf, mimo że artysta kręcił się przy swym instrumentarium. Nie miałem zresztą przy sobie żadnej kartki, tylko pomięty i mało efektowny bilet na koncert. Po kilku miesiącach rozpocząłem peregrynacje po sklepach, pytając o Zwątpienie i Wiarę. Odpowiedzią były jedynie zdumione spojrzenia sprzedawców. Musiało upłynąć jeszcze sporo czasu nim przeczytałem w Świecie Młodych, że nagrania nadal trwają, a płyta będzie nosić tytuł Idée Fixe. Artykuł opatrzono kilkoma kolorowymi (co wcale nie było regułą) zdjęciami ze studia. Po jakimś czasie usłyszałem fragmenty tego programu na żywo raz jeszcze, tym razem podczas wakacji w Trójmieście. Niemen wystąpił w ramach festiwalu Jazz Jantar w sopockiej Operze Leśnej. Towarzyszył mu dość oryginalny skład, złożony z muzyków Laboratorium. Tak ognistej wersji Twarzą do Słońca z Krzysztofem Ścierańskim na basie nie usłyszałem już nigdy później. Był to sierpień, rok bodaj 1977, a muzycy przed występem wspominali, że przygotowują się do wyjazdu na festiwal Jazz Yatra do Indii. Tym razem podszedłem do Czesława po koncercie. Podpisał mi wszystkie przytargane z Bydgoszczy na tę okoliczność płyty i poświęcił kilka minut na rozmowę. Pamiętam, że ujęła mnie jego bezpośredniość i brak jakiejkolwiek gwiazdorskiej pozy. Pamiętam, że było to jeszcze przed pojawieniem się Idée Fixe w sklepach, gdyż wówczas jeszcze jej nie miałem, a przecież kupiłem ją jako jeden z pierwszych...



Ów dwupłytowy album urzeka mnie do dziś i twierdzę, że jest to jedna z ważniejszych i bardzo przemyślanych wypowiedzi artystycznych Niemena, szkoda że niedocenionych. Sam artysta stwierdził po latach, że był to jeden z najważniejszych etapów twórczych w jego dorobku kompozytorskim i nagraniowym (patrz książeczka do drugiego boxu Niemen od początku). Muzyka wiązała nastrojowe elektroniczne barwy i słowiańskie pejzaże z jazzrockiem. Co dla mnie istotne – była też powrotem do występów z towarzyszeniem zespołu, co niewątpliwie dodało jej kolorów i wpłynęło na bogatsze brzmienie. Wbrew pozorom, wcale nie była trudna. Dużo bardziej awangardowo brzmiała wcześniej grupa Niemen ze Skrzekiem, Apostolisem, Piotrowskim i Nadolskim w składzie.

Idée Fixe to pojęcie zaczerpnięte z języka francuskiego. Oznacza „myśl natrętną”, od której trudno się uwolnić. Odnosiła się do poezji Cypriana Norwida, którą Niemen ukochał w sposób szczególny i dzięki której próbował wyrazić swój stosunek do świata – pełen refleksji, rozczarowania i nierzadko żalu. Wybrane wiersze tworzyły ważne przesłanie, mówiące o rzeczach najważniejszych i wartościach nieprzemijających. Artysta słowami wieszcza mówił o ludzkiej naturze i śmiertelności (Sieroctwo), o materializmie i pogoni za pieniądzem (Larwa), nietrwałości i przemijaniu kultur (Marmur biały oraz Idącej kupić talerz pani M.). Poruszył wstydliwie dziś skrywany temat miłości do ziemi ojczystej (Moja piosnka i Moja Ojczyzna). Szczerze mówiąc, nie wiem czemu ta ostatnia kompozycja nie znalazła się na płycie, choć pamiętam, że Niemen wykonywał ją zarówno w Bydgoszczy jak i w Sopocie. Był też ważny utwór Credo, oparty o fragmenty Promethidiona, mówiący o wartości pracy i piękna.



Tu pozwolę sobie na dygresję - zupełnie nie pojmuję czemu ten album pozostaje dziś fonograficznym rarytasem. Nie pamiętam by był wznawiany przez Polskie Nagrania po swej premierze w 1978 roku, zaś w wersji CD znalazł się jedynie jako element drugiego boxu Niemen od początku, wydanego w 2003 roku, tuż przed śmiercią artysty - jeśli nie brać pod uwagę krótkiego epizodu, gdy trafił do wolnej sprzedaży w postaci dwóch oddzielnych płyt, po rozbiciu wspomnianego zestawu. Jednak bez autorskiego komentarza Niemena zawartego w książeczce do boxu i bez grafiki zdobiącej wnętrze analogowego wydania była to edycja mocno niekompletna. Od tego czasu cisza. Reedycje kolejnych płyt Niemena są sukcesywnie przerywane, ciągną się ślamazarnie, wielu tytułów nadal brakuje i istnieje poważne niebezpieczeństwo, że fani po prostu ich nie doczekają, a ośmielam się wątpić by przy obecnym zalewie komercji dla kolejnych pokoleń były równie ważne.


Czas wrócić do albumu, który otrzymałem od Piotra. Nosi tytuł Idée Super Fixe i firmowany jest przez duet Per Aspera Ad Astra. Nawiązanie do dzieła Niemena jest tu aż nadto oczywiste, zwłaszcza, że pojawił się podtytuł Norwid - Niemen. Łacińska sentencja (Przez trudy do gwiazd) skrywa duet, który tworzą: wokalista i muzyk Dawid Krzyk oraz grający na instrumentach klawiszowych Stanisław Ogorzałek. Warto podkreślić, że obaj związani ze Złotowem (województwo wielkopolskie) artyści są laureatami dwóch edycji Międzynarodowego Festiwalu Młodych Talentów „Niemen Non Stop” w Słupsku, z lat 2012 i 2013. Nic więc dziwnego, że sięgnąłem po ów album z dużym zainteresowaniem.

Już pierwsze dźwięki okazały się intrygujące. Duża w tym zasługa klawiszowca, któremu udało się dość wiernie odtworzyć muzyczny klimat oryginału. Z niepokojem oczekiwałem głosu wokalisty. I tu miłe zaskoczenie. Dawid Krzyk nie próbuje na siłę naśladować Niemena. Dysponuje własną, mocną i lekko przydymioną barwą głosu, w której dostrzec można pewne wpływy bluesa. Nadało to programowi dodatkową wartość i wzmocniło siłę przekazu. Trudną poezję Norwida zaśpiewał ze zrozumieniem i świetną dykcją (co nie zawsze jest tak oczywiste). W programie albumu znalazła się także pominięta w oryginale Moja ojczyzna oraz utwory Za płotem i Pieśń od ziemi naszej, które w zamierzeniach artysty miały trafić na jego kolejną płytę. Niestety, miejsce artysty pozostało puste, a wiele dokonań po dziś dzień skrywa mrok tajemnicy i niewiele wskazuje na to, by stan ten miał ulec zmianie.



Miałem okazję wielokrotnie słuchać twórczości Niemena w różnych interpretacjach. Przyznam, że nie wszystkie mnie przekonują. Doceniam własny wkład interpretatorów, bowiem w mojej ocenie siła przekazu nie leży w dokładnym naśladownictwie. Uważam, że nie ma sensu konkurować z oryginałem. Takie współzawodnictwo zawsze będzie skazane na niepowodzenie. Warto dodać coś od siebie, jednak zbyt duża swoboda również rzadko mnie przekonuje. O ile lubię i doceniam jazzowe interpretacje Artura Dudkiewicza lub Stanisława Soyki, o tyle np. Janusz Radek oraz wrocławski zespół Soundrise niespecjalnie do mnie trafia. To jednak jedynie moja subiektywna opinia. Tak czy inaczej – zawsze cieszę się z kolejnych prób, które oznaczają, że dzieło Niemena nadal żyje.

Myślę, że paradoksalnie – muzykom ze Złotowa udało się znaleźć „złoty” środek. Zachowali unikalny koloryt brzmienia, jednocześnie nie starając się na siłę dorównać pierwowzorowi. Chyba to stanowi o sile ich przekazu. Myślę też, że dobrym pomysłem okazało się zaproszenie do udziału w nagraniach żywej perkusji, która przydaje muzyce naturalności. Wracałem do tego albumu wielokrotnie później i kolejne przesłuchania potwierdzały moje pierwsze wrażenie. Szkoda, że płyta duetu Per Aspera Ad Astra nie trafiła do szerokiej dystrybucji, gdyż naprawdę zasługuje na popularyzację, nie tylko z uwagi na nieprzemijającą wartość poezji Norwida. To dobry i ambitny projekt, dowodzący, że muzyka Niemena nie jest jedynie reliktem odchodzącego pokolenia. Nic dziwnego, że podczas słupskiego festiwalu zespół zyskał rekomendację Katarzyny Gaertner, Tomasza Jaśkiewicza (gitarzysty najdłużej współpracującego z Niemenem) oraz dr. hab. Piotra Chlebowskiego – dyrektora Instytutu Badań nad Twórczością Cypriana Norwida KUL. Warto też podkreślić niebagatelną rolę w powstaniu albumu nieżyjącego już red. Romana Radoszewskiego, który z zapałem zachęcał wielu młodych wykonawców do twórczego sięgania po spuściznę Niemena. Duet Per Aspera Ad Astra kilkakrotnie zaprezentował ów program na różnych scenach. Nie było tych występów jednak zbyt wiele i o ile wiem, to muzycy nie trafili z nim do mego rodzinnego miasta, choć byli blisko. Szkoda.



Nawiasem mówiąc, nie ograniczają się jedynie do repertuaru Niemena. Słyszałem, że niedawno w rozszerzonym składzie pod nazwą Wrzosowiska zaprezentowali program oparty o twórczość Edwarda Stachury i Starego Dobrego Małżeństwa. Też z sukcesem. Pozostaje mi jedynie życzyć im powodzenia i przysłowiowego łutu szczęścia.


słuchacz 


PS.
Piotrze, raz jeszcze dziękuję. Prezent od Ciebie jest miłą pamiątką i pozostanie naprawdę cenną pozycją w mych zbiorach.