sobota, 15 czerwca 2019

Projekt Pandora 2.0








Początkowo spoglądająca z okładki rogata czaszka nie wzbudziła we mnie specjalnego zainteresowania. Zaprzątnięty mnóstwem drobnych spraw składających się na tzw. „prozę życia” pomyślałem – to raczej nie dla mnie, nie moje klimaty. Mimo to wrodzone zaciekawienie różnymi obliczami muzyki po jakimś czasie zwyciężyło, choć przyznaję 
– pierwszy kontakt był raczej dość chłodny. Na wszystko jednak jest stosowne miejsce i czas. Płyta zdecydowanie zyskuje przy kolejnych przesłuchaniach. Cztery utwory, zapowiadające niejako nowy rozdział, czy też może jak sugerowałby tytuł, nową odsłonę w karierze bydgoskiej formacji są naprawdę niezłe i dają sporą dawkę adrenaliny. To niespełna dwudziestominutowy przekaz, który jak sugerują sami muzycy, jest w jakiejś mierze wypadkową ich wspólnych zainteresowań i fascynacji. Inspiracji mamy tu naprawdę wiele, jednak w efekcie tworzą one spójny i mocny przekaz, który jakkolwiek przypuszczalnie nie miałby zbyt wielkich szans na zaistnienie w mediach preferujących zachowawczy profil, to jednak zdecydowanie łapie za serce, by nie powiedzieć… za trzewia.