piątek, 26 grudnia 2014

świąteczne refleksje...





Mroźny, kolędowy czas sprzyja refleksji i zatrzymaniu się na moment. Chociaż właściwie… ani mroźny, ani kolędowy – a i refleksji coraz mniej w naszym życiu. I próżno tłumaczyć się ciągłym pośpiechem i brakiem czasu. Chociaż, czy w istocie pragniemy tej refleksji? Czy chcemy pytań o sens i cele, o wartości i priorytety? Łatwiej skorzystać z gotowych definicji i odpowiedzi, które tak chętne podsuwają dzisiejsze media. To dużo prostsze i nie wymaga wysiłku.
Łatwo odrzucamy autorytety i na nowo definiujemy własne. I co dalej? Dalej doskwiera nam brak miłości. Zapomnieliśmy czym jest prawdziwa, bezinteresowna przyjaźń. Coraz więcej w życiu egoizmu, myślenia wyłącznie o sobie. Zalewa nas niespotykana fala przemocy. Przykładów z kraju i świata dostarczają media, wystarczy przejrzeć doniesienia z kilku ostatnich tygodni. Mam wrażenie, że gdzieś w tej odzyskanej wolności nieco pogubiliśmy się. Odrzuciliśmy stare wartości. Świat proponuje nowe style życia, jednak chyba nie wszyscy potrafią się w nich odnaleźć.
W tym roku okres świąteczny jest nieco dłuższy – może więc warto pokusić się o chwilę refleksji. Coraz częściej słychać głosy ludzi mówiących, że nie lubią świąt. To zastanawiające, wszak właśnie Boże Narodzenie to okres szczególnej bliskości i ciepła rodzinnego. Więc może gdzieś w nieustannej pogoni ta bliskość zawieruszyła się? Łatwiej wyjechać, uciec z domu w ten szczególny czas, tak by nie stawiać sobie niewygodnych pytań? Co decyduje o tym kim jesteśmy, czy mamy i chcemy mieć na to wpływ?

Można sięgnąć do tak przecież nieodległej tradycji. Można zadumać się nad głębokim tekstem Szymona Muchy, do którego muzykę napisał Zbigniew Preisner.

A nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią sie cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii losu.

Daj nam wiarę, że to ma sens.

Że nie trzeba żałować przyjaciół. 
Że gdziekolwiek są – dobrze im jest,
Bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być,
Że po głosach tych wciąż drży powietrze. 
Że odeszli po to by żyć, 
I tym razem będą żyć wiecznie.

Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,

Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas, 
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole.



Przyznam, że dość mam angielskich i amerykańskich przebojów w stylu Last Christmas, które płyną ze wszystkich stron już od listopada, nakręcając świąteczny biznes. Trochę mi żal, że tak szybko i łatwo zapominamy o bogactwie polskich kolęd i pastorałek – wszak mamy ich bodaj najwięcej spośród wszystkich europejskich krajów.
Świat pognał do przodu, w niewiarygodny wręcz sposób rozwinęła się technika, a jednak pragnienie miłości pozostało w nas takie samo. W Wigilijną Noc Kościół podejmie kolejną próbę by przypomnieć ludziom, że to miłość największym jest darem. Prawda ta wydaje się wprawdzie coraz mniej popularna, jednak na szczęście nie zależy od wyników statystyki. Tak więc życzę wszystkim by tę miłość rozumianą jak najszerzej w sobie odnaleźli. Życzę też, byśmy wszyscy docenili rolę przyjaźni – wszak już starożytni wyżej ją stawiali, dostrzegając jej bezinteresowność. Nam współczesnym coraz trudniej zrozumieć, że naprawdę może być bezinteresowna. Kończymy różne rozdziały swego życia, może jednak warto podtrzymywać zawarte znajomości. Wszak zawsze jakoś nas ubogacają, nawet jeśli bywają niełatwe.


Z najlepszymi życzeniami - dla wszystkich, którzy tu zaglądają.


słuchacz




poniedziałek, 15 grudnia 2014

KROKE oznacza Kraków





KROKE w języku jidisz oznacza Kraków. KROKE to też nazwa polskiego zespołu, który swą światową karierę zaczął budować na krakowskim Kazimierzu. Grupę tworzą trzej wybitni instrumentaliści: Jerzy Bawoł, Tomasz Kukurba i Tomasz Lato. Wszyscy są absolwentami krakowskiej Akademii Muzycznej, a w swej twórczości inspirują się także jazzem, muzyką współczesną, etniczną i klezmerską – w najlepszym rozumieniu tego słowa. Zaczynali w 1992, dając koncerty w Restauracji Żydowskiej ARIEL położonej na Kazimierzu, który był przed laty w Krakowie historyczną dzielnicą żydowską. Stanowił on niegdyś miejsce współistnienia i twórczego przenikania się kultury polskiej i żydowskiej. Dziś jest jedną z wielu intrygujących atrakcji turystycznych miasta. Muzyka zespołu, mimo iż tkwi głęboko korzeniami w dawnej kulturze żydowskiej, nie daje się łatwo zamknąć w wąskiej stylistyce.

Kroke - z okładki płyty Feelharmony

Ciekawe jak potoczyłaby się historia zespołu, gdyby nie pewien drobny epizod. Kiedyś, jeszcze w 1992 roku gościem restauracji była Kate Capshaw, amerykańska aktorka, prywatnie żona Stevena Spielberga, który w tym czasie właśnie w Krakowie kręcił nagrodzony później siedmioma Oskarami film Lista Schindlera. Zauroczona muzyką zespołu kilka dni później przyprowadziła męża.
Brzmi to trochę jak historia z bajki o Kopciuszku. Steven Spielberg, także ulegając magii zespołu zaprosił muzyków do Jerozolimy na koncert, który był częścią uroczystości Survivors Reunion, zorganizowanej dla osób ocalałych z listy Oskara Schindlera. Muzycy zgodnie podkreślają, że był to moment magiczny, który scementował zespół. To jednak nie koniec. Spielberg zainteresował zespołem Petera Gabriela, ten zaś w 1997 roku zaprosił ich na Festiwal WOMAD do Wielkiej Brytanii. Muzycznym efektem spotkania były wspólne nagrania, wykorzystane później przez Gabriela na ścieżce dźwiękowej do filmu Rabbit – Proof Fence (Polowanie na króliki, reż. Phillip Noyce, 2002) i wydane na płycie Long Walk Home.
Błędem jest kojarzenie muzyki KROKE jedynie z inspiracjami klezmerskimi. Artyści sięgają coraz chętniej i częściej do szeroko pojmowanej muzyki świata. W ich twórczości pojawiają się akcenty sefardyjskie i arabskie. Przykładem takiego stylu jest album Sounds Of The Vanishing World.


Kilka płyt KROKE z mojej półeczki

Kolejne lata to współpraca z Nigelem Kennedym (płyta East Meets East) oraz seria wspólnych, doskonale przyjmowanych europejskich koncertów.
W 2006 roku kompozycja zespołu, zatytułowana The Secrets of The Life Tree, została wykorzystana przez Davida Lyncha w surrealistycznym filmie Inland Empire. Muzycy współpracowali także z perkusistą jazzowym Tomaszem Grochotem i Krzysztofem Herdzinem. Z Edytą Geppert nagrali album Śpiewam życie, z Mają Sikorowską płytę Avra oraz wspólnie z triem Tindra krążek Live in Forde, będący zapisem wspólnego koncertu. Nagrywają zarówno samodzielnie, jak i z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Ostatnio koncertują wspólnie z Anną Marią Jopek. Jak dotąd łącznie zrealizowali szesnaście płyt, a mimo to popularni są chyba bardziej zagranicą niż we własnym kraju.


Z Edytą Geppert i Nigelem Kennedym

Pisanie o muzyce KROKE jest trudne. Każda z płyt mieni się innymi barwami. Trudno ją jednoznacznie scharakteryzować. Zespół odszedł już dość daleko od swych klezmerskich korzeni, choć można usłyszeć w niej i takie nawiązania. Od początku istnienia przyświecała mu idea twórczych poszukiwań. Muzycy zmuszają do refleksji, zadumy, a czasem wręcz porywają swą żywiołowością. Potrafią oczarować. Sprawdzają się jako pierwszoplanowe gwiazdy, umieją przyjąć na siebie także rolę akompaniatorów. Muzyka KROKE wymyka się prostym ocenom. A oni sami? Chcą swą twórczość nazywać po prostu muzyką KROKE.
Warto posłuchać.

słuchacz