Kilka tygodni temu jeden z wpisów poświęciłem postaci Franka Zappy, widzianej przez perspektywę kilku płyt z jego twórczością stojących na mojej Półeczce. Jakkolwiek pomysł był nieco karkołomny a spojrzenie dość wyrywkowe, to mimo wszystko pozwalało na nieco ogólniejsze wnioski. Tu przypomnę, że powołując do życia Półeczkę z płytami zobowiązałem się pisać jedynie o krążkach, które znam i które rzeczywiście na niej rezydują. W chwili powstawania pierwszej części mych zappowskich refleksji artystę reprezentowało osiem tytułów. Tekst spotkał się ze sporym zainteresowaniem, a nawet dotarły do mnie głosy sugerujące o które pozycje warto byłoby ów zbiór poszerzyć. W jakimś stopniu korzystając z tych podpowiedzi, a także kierując się własnym wyczuciem powiększyłem go o kolejnych osiem tytułów. Tym samym reprezentacja Zappy urosła do szesnastu płyt i choć to w dalszym ciągu niewielki ułamek jego całego dorobku, to już pozwala na nieco szersze spojrzenie.
czwartek, 24 października 2019
Frank Zappa przez pryzmat kolejnych kilku albumów... (cz. 2)
Kilka tygodni temu jeden z wpisów poświęciłem postaci Franka Zappy, widzianej przez perspektywę kilku płyt z jego twórczością stojących na mojej Półeczce. Jakkolwiek pomysł był nieco karkołomny a spojrzenie dość wyrywkowe, to mimo wszystko pozwalało na nieco ogólniejsze wnioski. Tu przypomnę, że powołując do życia Półeczkę z płytami zobowiązałem się pisać jedynie o krążkach, które znam i które rzeczywiście na niej rezydują. W chwili powstawania pierwszej części mych zappowskich refleksji artystę reprezentowało osiem tytułów. Tekst spotkał się ze sporym zainteresowaniem, a nawet dotarły do mnie głosy sugerujące o które pozycje warto byłoby ów zbiór poszerzyć. W jakimś stopniu korzystając z tych podpowiedzi, a także kierując się własnym wyczuciem powiększyłem go o kolejnych osiem tytułów. Tym samym reprezentacja Zappy urosła do szesnastu płyt i choć to w dalszym ciągu niewielki ułamek jego całego dorobku, to już pozwala na nieco szersze spojrzenie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)