czwartek, 25 kwietnia 2019

Bernhard Wöstheinrich – Elsewhere







Bernhard Wöstheinrich to twórca wszechstronny, pełen pasji i zaangażowania. Jest muzykiem, kompozytorem, zajmuje się również malarstwem. Jest absolwentem komunikacji wizualnej, jednak nim rozpoczął studia pracował jako stolarz. Ma za sobą wiele różnorakich działań artystycznych, prezentacji i pokazów multimedialnych. Ostrogi muzyczne zdobył współpracując od 1992 roku z grupą Subsonic Experience w Bielefeld. Bardziej jednak kojarzony jest z formacją centrozoon (nazwa celowo pisana z małej litery), tworzącą szeroko rozumiane improwizacje elektroniczne. Działa w niej od dwóch dekad z Markusem Reuterem, absolwentem słynnej Guitar Craft Roberta Frippa. Czasem występują wspólnie z Timem Bownessem jako trio. Współpracował również z Patem Mastelotto, perkusistą King Crimson oraz wieloma innymi twórcami ze świata muzycznej elektroniki. Dość tu wspomnieć takie postacie jak Conrad Schnitzler (wczesny Tangerine Dream) i Harald Grosskopf (wczesne Ash Ra Temple).

środa, 24 kwietnia 2019

Miłość w dobie hejtu – CIPIERSI








Chcesz posłuchać muzyki prostej lecz nie prostackiej, a przy tym szczerej i komunikatywnej? Nie masz ochoty na wielopiętrowe improwizacje oraz zastanawianie się co artysta miał na myśli? Szukasz bezpretensjonalnej formy, fajnej melodii i czytelnego polskiego przekazu, bez wydumanej grafiki ambitnego plastyka? Chcesz powrotu do korzeni i dowodu, że rock'n'roll jest z definicji muzyką prostą? Odpowiedź jest jedna: CIPERSI i ich ostatnia płyta Miłość w dobie hejtu jest właśnie dla ciebie.
Czy nazwa zespołu mówi coś nieco starszym słuchaczom? Nie? A powinna, grupa świętowała niedawno trzy dekady istnienia. Ma też w dorobku trzy wydawnictwa, przeciętnie jedno wypada na dekadę… Może bardziej pamiętają ją ci, którzy jeździli do Jarocina? CIPERSI byli tam co roku, począwszy od 1988 do 1992. Niedawny jubileusz uczcili nostalgicznym teledyskiem zrealizowanym w Nowej Rudzie, swym rodzinnym mieście. Słucha się go i ogląda niemal z łezką w oku, kontemplując obrazki z dawno minionego, niezbyt skomplikowanego świata minionych lat.
Zespół ma co wspominać, nie tylko Jarocin. Powstali w 1987 roku. Zdobyli wyróżnienie na Młodzieżowych Spotkaniach Muzycznych w Chojnowie (1988), zajęli trzecie miejsce na Mokotowskiej Jesieni Muzycznej (1989), w tym samym roku wyróżniło ich także jury przeglądu Rock pod Chełmcem w Wałbrzychu. Zaistnieli utworem My-Wy-Oni oraz My młodzi na liście przebojów Rozgłośni Harcerskiej, pojawili się również w audycji „Brum”, emitowanej przez Trójkę. Dorobili się kasety Chore miejsce (1992), a w lipcu 2014 po dwudziestoletniej przerwie przypomnieli o sobie płytą Reactor. Zespół przeżył liczne zawirowania, zmiany składu i przerwy w działalności. Kto chce niech poszuka Kordka oraz zespołów Outlet i Ulisses, choć uprzedzam – łatwo nie będzie…


wtorek, 23 kwietnia 2019

Krok odwagi - ERELES, czyli płytowy debiut Zespołu Niespokojnych Nóg







Zespół ERELES z Piaseczna istnieje zaledwie trzy lata, jednak tworzą go muzycy ze sporym doświadczeniem. Tu należałoby cofnąć się o dwie dekady i poznać historię dość ekscentrycznej kapeli Kabanos, również związanej z Piasecznem. Jej dzieje mogłyby wywrócić poukładany świat wartości co bardziej konserwatywnych krytyków, jednak już wysłuchanie choćby takich autorskich kompozycji jak Ptaszek, Balony czy Buraki z pewnością pozwoli poczuć do zespołu sympatię, choć z pewnością nie wystarczy by oddzielić prawdę od legendy. Pozostawiam to zajęcie najwierniejszym fanom, którzy podążają za muzykami już od lat i z pewnością bez trudu poruszają się w skomplikowanym labiryncie nazwisk i pseudonimów jej członków. Myślę jednak, że nie jest to w tym przypadku najistotniejsze. 
Kabanos to grupa pięciu doskonale rozumiejących się kumpli, który świetnie bawią się wypracowaną przez lata konwencją muzyczną. Wyróżnia ich spontaniczny i niezbyt skomplikowany przekaz. Podany stylowo i z zacięciem potrafi zaintrygować, wciągnąć, a nawet wywołać na twarzy uśmiech. Mają swoją zdeklarowaną publiczność, a w dorobku sześć płyt oraz trzy świetnie przyjęte występy na Przystanku Woodstock. Nie wszystkim członkom zespołu jednak to wystarczało, chcieli czegoś więcej. Trójka muzyków, pozostając nadal w strukturach Kabanosa postanowiła stworzyć coś, co wykraczałoby poza dobrze znany i rozpoznawalny wizerunek macierzystej kapeli.


poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Imaginary Space – Fedkowicz Duo 2018






Mogłoby się wydawać, że są instrumenty, których brzmienie niespecjalnie do siebie pasuje. No bo jak tu pogodzić brzmienie harfy z zestawem perkusyjnym? To jednak pozory. Historia harfy sięga prawdopodobnie czasów prehistorycznych, a perkusja… no cóż - wywodzi się od bębna, czyli instrumentu tak starego, że trudno nawet przybliżyć czas jego powstania. Coś więc je jednak łączy. Jeśli spróbować wyobrazić sobie muzykę z czasów antycznych, to prawdopodobnie brzmienie harfy mógłby uzupełniać jakiś nieskomplikowany instrument perkusyjny. To oczywiście jedynie przypuszczenia. Dawne czasy minęły bezpowrotnie, a harfa i jej szlachetne brzmienie pozostało. Jej dźwięk fascynował kompozytorów z epoki baroku, klasycyzmu i impresjonizmu, zaś na salony trafiła za sprawą Marii Antoniny, która była podobno uzdolnioną harfistką. Nic dziwnego, wszak to instrument wyjątkowy, o niezwykłych walorach dźwiękowych. Współcześnie wyposażony jest w spore pudło rezonansowe, blisko pięćdziesiąt strun i siedem pedałów, a wszystko to pozwala uzyskać brzmienie na wskroś wyjątkowe. 

I tu dochodzimy do albumu Imaginary Space, na którym te walory wzbogacone subtelnie współczesną elektroniką w pełni wykorzystuje Agnieszka Grela-Fedkowicz. Na perkusji towarzyszy jej mąż, Wojciech Fedkowicz. Oboje uzupełniają się w sposób niezwykły. Znają perfekcyjnie swoje instrumenty, a dzięki wielkiej wyobraźni i wrażliwości potrafią toczyć fascynujący dialog. Wspomniany album to w zasadzie dziesięć całkiem różnych, a jednak zazębiających się opowieści. To muzyka rozmarzona, delikatna, momentami niemal minimalistyczna, choć jednocześnie wielowymiarowa i pełna emocji, eksplorująca niezwykle bogatą paletę barw, a przy tym na tyle różnorodna i zniewalająca, że trudno się od niej oderwać.


wtorek, 9 kwietnia 2019

Żywioły – AL.L.ANONIM










Cały projekt już od pierwszych dźwięków jest bardzo tajemniczy. Album, choć dość ascetycznie wydany, zwraca uwagę pełną emocji okładką. Wnętrze w zasadzie niczego nie wyjaśnia, nadal mamy do czynienia z tajemnicą. Lubię zagadki, lubię też niekonwencjonalne brzmienia gitary, więc powoli zaczynam smakować zawartość. Jest nieźle, jednak próbuję sobie wyobrazić jak mogłoby być, gdyby do projektu udało się namówić żywego rockowego bębniarza. Z całym szacunkiem – ten syntetyczny to jednak nawet nie Dr Avalanche, którego niegdyś maltretował Andrew Eldritch. Dobrze, że często przykrywają go naprawdę świetne gitary, a bywa że nie słychać go wcale. Niestety, jak uczy doświadczenie – syntetyczne brzmienia starzeją się najszybciej, a próby przekładania realnych dźwięków na komputer rzadko sprawdzają się po latach. Nie bez powodu audiofile chcą słuchać analogów…
Wróćmy jednak do Żywiołów. Okładka ani wnętrze albumiku nie rozwiewa nawarstwiających się z każdym utworem wątpliwości. Szukam podobieństw, staram się odgadnąć, kto stoi za owym tajemniczym pseudonimem. Wyobraźnia podpowiada mi najbardziej nieprawdopodobne scenariusze, jednak podświadomie czuję, że to nie to… No dobrze, skoro artysta chce pozostać anonimowy, to niech tak będzie. Przynajmniej na razie. Puszczam więc wodze fantazji i próbuję go sobie wyobrazić. Gra na gitarach (akustyku, elektryku i basie) i czerpie z tego niezłą frajdę. Wspomaga się okazjonalnie harmonijką, czasem śpiewa. Kocha hard rocka, tego najlepszego, najbardziej klasycznego, ale sięga też po inne brzmienia. Miłośnik Alvina Lee oraz zespołów Ten Years After, ACDC i Savoy Brown. Myślę, że z niejednego muzycznego pieca chleb jadał. Delektował się jazzem, smakowała mu muzyka świata, reggae, klasyka rodem z filharmonii i Bóg wie co jeszcze...

wtorek, 2 kwietnia 2019

Panta Rhei – Rudź & Pauszek









Na początku marca, wiedziony ciekawością i rekomendacją mego przyjaciela, udałem się do bydgoskiego MCK na koncert, którym Tomasz Pauszek podsumował dwudziestą rocznicę swej działalności artystycznej. Ciekawość moja była tym większa, że po primo ów kompozytor, wykonawca i producent muzyki elektronicznej oraz eksperymentalnej to również bydgoszczanin, a secundo – swój udział w owym benefisie zapowiedziało kilka znamienitych gwiazd, jak choćby Władysław Komendarek, Pawbeats i Przemysław Rudź. Był też chór, kwartet smyczkowy, lasery, wizualizacje i krótkie etiudy filmowe, ilustrujące muzykę. Wrażenia niespotykane, głęboko zapadające w pamięć. Pauszek zaprezentował w tej atrakcyjnej oprawie przekrój swego dorobku, na który składa się blisko dwadzieścia płyt. Kilka z nich powstało we współpracy z innymi twórcami – stąd właśnie udział w koncercie zaproszonych gości.
Jednym z najświeższych przykładów takiej współpracy jest wydany w listopadzie ubiegłego roku album Panta Rhei, skomponowany i nagrany przez Tomasza Pauszka wspólnie z Przemysławem Rudziem.

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

GENTLE GIANT. Na krawędzi zmierzchu








Czas wiosennych porządków dotknął także moją „półeczkę z płytami”. Przywracając ład pośród srebrnych krążków trafiłem na dawno nie słuchany dwupłytowy składak. Z okładki spoglądała na mnie zarośnięta gęba bajkowego potwora. Nie była jednak straszna, a nawet się uśmiechała, zapraszając w nieco dziwny muzyczny świat brytyjskiej grupy, która czas swej świetności przeżywała w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Tytuł Edge of Twilight nawiązywał do ulotnej chwili, kiedy łagodnieje słoneczne światło, a dzień chyli się ku końcowi. Twarz olbrzyma, która pojawiła się również na kilku katalogowych wydawnictwach zespołu, zachęcała do dwugodzinnego spotkania z…. No tak, tylko kim właściwie jest ów szarmancki olbrzym?
Dla znawców tematu pytanie może wydawać się prowokujące, a nawet niestosowne. Praktyka jednak dowodzi, że nie jest ich tak wielu. Gentle Giant nigdy nie byli w naszym kraju szczególnie popularni. Potwierdził to krótki test, jaki przeprowadziłem wśród kilkunastu moich znajomych, zarówno tych starszych, jak i nieco młodszych, którym dobra muzyka nie jest obojętna. Wynik w zasadzie mnie nie zaskoczył, gdyż już w latach siedemdziesiątych, gdy muzyczny smak Polaków niepodzielnie kształtowała Trójka, to o zespole nie było specjalnie głośno. I tu chwila refleksji – właściwie dlaczego?