piątek, 22 stycznia 2016

Józef SKRZEK - Kazania Świętokrzyskie Surge Propera








Pisanie o Józefie Skrzeku, że jest twórcą wszechstronnym brzmi niczym truizm. Debiutował z grupą Breakout, grał w zespole Niemena, jest założycielem i liderem SBB, zespołu działającego od ponad czterdziestu lat. Ma też spory dorobek solowy, którego niebagatelną częścią są dokonania inspirowane muzyką sakralną. W wywiadach często podkreśla znaczenie wiary w swej twórczości, jak i wartości, wynikających z wychowania w tradycyjnej i patriotycznej śląskiej rodzinie. Te odniesienia są w jego sztuce ważnym elementem. Brzmią w niej szczerze i naturalnie. Jedną z ważniejszych płyt o tematyce sakralnej, gdzie wykorzystał brzmienia współczesnych instrumentów klawiszowych oraz tradycyjnych organów piszczałkowych jest Koncert Świętokrzyski, zarejestrowany w 1983 w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie, w okresie stanu wojennego. W podobnym klimacie utrzymany jest album U stóp krzyża, zawierający między innymi utwory z repertuaru SBB, choć w zupełnie innej interpretacji. Warto też wspomnieć płytę Kantata Maryjna, będącą zapisem koncertu z 2002 roku, jaki odbył się na Jasnej Górze, a także wydaną kilka tygodni temu pierwszą część Tryptyku Bydgoskiego, z muzyką zarejestrowaną w 2003 roku w Kościele Świętych Polskich Braci Męczenników na bydgoskich Wyżynach. Stylistycznie podobne są też nagrania audio i wideo zatytułowane Czas i Czas II, dokonane w duecie z nieżyjącym już Michałem Banasikiem.




Jednym z ostatnich, najbardziej fascynujących dokonań Józefa Skrzeka, utrzymanych w tej stylistyce jest wydana w październiku ubiegłego roku czarna, analogowa płyta, nosząca tytuł Kazania Świętokrzyskie. Znalazł się na niej cykl instrumentalnych impresji,  inspirowanych spektaklem pod tym samym tytułem, zaprezentowanym  w kościele pw. Przenajświętszej Trójcy na Świętym Krzyżu latem 2012 roku. W zasadzie, zarówno tę płytę, jak i wcześniej wydany na dwóch płytach CD spektakl powinno rozpatrywać się całościowo, gdyż obie pozycje wzajemnie się uzupełniają. W takiej formie ukazały się w specjalnym luksusowym pudełku. Nawiasem mówiąc, gdyby zawierało ono jeszcze filmowy zapis spektaklu – radość odbiorców byłaby pełna (dodatkowe plakaty, pocztówki, apaszka i kostka do gry na gitarze, sygnowana przez kompozytora i wykonawcę - już może niekoniecznie...).




Wróćmy jednak do muzyki. Autorami scenariusza i współproducentami projektu są Marcin Majewski i Jan Tarnawski, a kompozytorem całości Józef Skrzek. Na pierwszą część tego wydawnictwa składa się zapis spektaklu z udziałem kompozytora i  zaproszonych gości: Marka Piekarczyka (TSA), Chóru Oktoich z Cerkwi Prawosławnej św. Cyryla i Metodego we Wrocławiu, jak również Apostolisa Anthimosa (SBB) oraz Włodzimierza “Kiniora” Kiniorskiego. Postać średniowiecznego kaznodziei i narratora wykreował Marcin Brykczyński. Choć Kazania należą do tradycji łacińskiej, to jednak obecność prawosławnego chóru we wspaniały sposób ubogaca ich przesłanie, tworząc podniosły klimat, bliski współczesnemu wyobrażeniu modlitewnej atmosfery dawnych wieków. Jest też kolejnym dowodem na to, że prawdziwa sztuka potrafi łączyć religie, stwarzając klimat do medytacji dla każdego wyznania.
Kazania Świętokrzyskie są spektaklem opartym na najstarszym i bezcennym zapisie polskiej prozy, pochodzącym prawdopodobnie z XIV wieku (a być może nawet starszym). Porównać go można jedynie z tekstem Bogurodzicy. Odkryty został w 1890 roku przez Aleksandra Brücknera w Bibliotece Cesarskiej w Petersburgu, gdzie trafił po powstaniu listopadowym. Ten pełen tajemnic, nie zachowany w całości tekst do dziś jest obiektem badań. Zachował się przypadkiem, w postaci osiemnastu pasków z czterech kart większego rękopisu, bowiem niestety pergamin ten w średniowieczu pocięto i użyto do oprawy innego dzieła. Dziś jest prawdziwym skarbcem pradawnej polszczyzny i dokumentem średniowiecznej pobożności. 




Warto w tym projekcie podkreślić rolę producentów i autorów libretta spektaklu, a przy tym prawdziwych pasjonatów kultury i jednocześnie sponsorów - Marcina Majewskiego i Jana Tarnawskiego - dzięki którym ten bezcenny zabytek został wydobyty na światło dzienne, ożywiony i zaprezentowany współczesnym odbiorcom, często w ogóle nieświadomym jego istnienia i prawdziwej wartości. To oni przekonali Józefa Skrzeka, by napisał do niego muzykę. Było to spore wyzwanie, jednak przyjęte zostało niemal bez wahania. Wybór był trafny, a sam artysta stwierdził: "Natchnienia doznane podczas wędrówek po krużgankach Zakonu w swojej świętości przeniknęły mnie na wskroś i zbudowały do podjęcia kompozycji Dzieła najważniejszego w Nowym Wieku. Głębia Modlitwy wyzwoliła fenomenalne Siły podczas trwania przygotowań do Premiery oraz determinację w tworzeniu Atmosfery pomiędzy Twórcami, Publicznością i  Gospodarzami Bazyliki."
Powstała muzyka o walorach ilustracyjnych i kontemplacyjnych. Ułatwia nie tylko przywołanie właściwego klimatu, lecz jest także eklektyczną podróżą, czerpiącą z wielu gatunków, zarówno muzyki dawnej, jak i współczesnej. To pomieszanie barw i stylów, muzyki organowej i brzmienia syntezatorów, języka polskiego i łaciny, stylistyki chorału gregoriańskiego i wokalistyki o rockowych korzeniach nie przeszkadza, a wręcz w mistrzowski sposób prowadzi słuchacza przez zawiłości tekstu. Jednak kluczem jest tu chyba nie tylko ułatwienie jego zrozumienia, co stworzenie unikalnego klimatu modlitewno-refleksyjnego. Wszak o to chodzi w muzyce sakralnej. Trzeba jedynie poświęcić temu dziełu nieco czasu i wewnętrznie otworzyć się na przekazywane treści. Nie trzeba posiadać merytorycznego przygotowania muzycznego. Wystarczy wrażliwość duszy.




Drugą częścią wydawnictwa jest czarna, analogowa płyta, zawierająca instrumentalne improwizacje, zarejestrowane przez Józefa Skrzeka dwa lata później. Powstały w maju 2014 roku. Artysta zagrał na MiniMoogu i organach Bazyliki Katedralnej w Kielcach. Współbrzmienie klasycznych organów i syntezatorów elektronicznych lider SBB wykorzystywał w swych nagraniach wielokrotnie wcześniej, choćby na płytach wymienionych we wstępie. Mimo wszystko ta płyta jest szczególna i trudno ją porównać z jakąkolwiek wcześniejszą. Myślę, że złożyło się na to kilka czynników. MiniMoog jest syntezatorem analogowym, posiadającym specyficzne brzmienie. Józef Skrzek skorzystał z jego ciepłych, naturalnych barw, które doskonale stopiły się zarówno z dźwiękiem organów piszczałkowych, jak i akustyką bazyliki. Całość brzmi niezwykle spójnie, a dźwięki i barwy wzajemnie się dopełniają, nie tworząc nienaturalnych kontrastów. Powstało coś, co w niewytłumaczalny sposób absorbuje ukryte struny wrażliwości, niemal nie pozwalając się oderwać. Ta pełna dostojeństwa muzyka nie może być tłem, bowiem zawłaszcza słuchaczem w sposób zazdrosny i całkowity. Płyta jest naturalnym suplementem, niejako kodą, wieńczącą omawiany wcześniej spektakl. Tworzy z nim integralną całość. Nie zawaham się napisać - dla osób wierzących jest swego rodzaju modlitwą.




Na trwającą niewiele ponad czterdzieści minut całość składa się siedem kompozycji, widać więc, że nie są one szczególnie rozbudowane. Różnią się między sobą charakterem. Są w zasadzie swobodnie rozwijającymi się improwizacjami, dopełniającymi tematy muzyczne ze spektaklu. W trakcie rozmowy z Marcinem Majewskim, producentem albumu dowiedziałem się, że całość sesji nagraniowej, łącznie z przygotowaniem sprzętu trwała zaledwie nieco ponad dwie godziny, zaś same nagrania zajęły około godziny. Materiał zarejestrowano na tzw. "setkę", czyli bez cięć, dubli i poprawek. Każdy z utworów miał tylko jedną wersję, tę która znalazła się na płycie, tak więc wydawnictwo zawiera praktycznie cały nagrany materiał. Obróbkę ograniczono do niezbędnego minimum, jedynie po to by jak najwierniej oddać akustykę bazyliki. W efekcie powstała rzecz absolutnie wyjątkowa i po prostu piękna, trafiająca do każdego wrażliwego odbiorcy. 

Wydano ją jedynie w formie tradycyjnego, czarnego analogu. Dostępny jest we wspomnianym luksusowym pudełku (łącznie z podwójnym CD z zapisem spektaklu), bądź oddzielnie. Wydawcy na razie nie przewidują wersji CD. Utwory dostępne są również w formie plików mp3, a także na platformie Spotify, bądź w nowym serwisie streamingowym Tidal, gwarantującym bezstratną jakość audio. Sama płyta, pieczołowicie wytłoczona na 180 gramowym winylu, z prostą a jednak intrygującą okładką, wyróżnia się precyzją i czystością dźwięku oraz
bardzo małym poziomem własnych szumów, niespotykanym w innych krajowych wydawnictwach.
Cóż, wnioski nasuwają się same. Chylę czoła przed wykonawcą i kompozytorem. Oby miał jak najwięcej dobrych i twórczych dni, przekładających się na tak znakomite nagrania. Jak dotąd nie spoczywa na laurach, jest postacią bardzo aktywną i komunikatywną. Pojawia się na scenach muzycznych zarówno z zespołem, jak i z projektami solowymi. Jestem przekonany, że jeszcze niejednokrotnie zaskoczy nas swym nowym wcieleniem. I oby jak najdłużej.


słuchacz











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz