17
stycznia mija dwunasta rocznica śmierci Czesława Niemena. Za miesiąc
obchodziłby swoje 77 urodziny. To wiek, w którym wielu artystów jeszcze silnie
zaznacza swą obecność w kulturze. Tymczasem ze smutkiem obserwuję, że postać
Niemena powoli odchodzi. W mediach, poza kilkoma piosenkami pojawiają się
jedynie informacje mające niewiele wspólnego z muzyką, jaką tworzył (która
zresztą dla większości i tak pozostaje nieznana). Na ironię zakrawa fakt, że
pełen dorobek płytowy artysty tej miary dotąd w całości nie jest dostępny i nic
nie wskazuje na to, by mogło się to zmienić w najbliższym czasie. Wobec tego - pozwalam sobie na WSPOMNIENIE...
Polska dyskografia Niemena - płyty wydane w kraju i wznawiane w latach 70 i 80 - większość zawiera autografy |
Czesław Niemen –
Wydrzycki był Polakiem urodzonym na Kresach. Przyszedł na świat 16 lutego 1939
roku w rodzinie Antoniego i Anny z d. Markiewicz Wydrzyckich w Starych
Wasiliszkach, niedaleko Lidy, w dawnym województwie nowogródzkim. Dziś jest to
mała osada drewnianych domów, położona na niedużym wzniesieniu opodal
pogranicza Litwy i Białorusi, pomiędzy Grodnem a Wilnem, niewiele ponad sto
czterdzieści kilometrów od obecnych granic Rzeczypospolitej. Na południe od wsi
przepływa rzeczka Lebiedka, która często pojawiała się we wspomnieniach Niemena.
Znalazła się też w piosence Czas jak
rzeka. W osadzie także dziś mieszkają głównie Polacy. Los rodziny
Wydrzyckich był jednym z wielu przykładów skomplikowanej historii tej ziemi. W
lutym 1939 r., kiedy Czesław przyszedł na świat, ziemie te były częścią Polski.
Po wybuchu wojny, 17 września na mocy traktatu Ribbentrop – Mołotow znalazły
się pod okupacją sowiecką. W wyniku polityki Stalina rodzinę Wydrzyckich
przeznaczono do wywózki na Syberię, jednak niemal w ostatniej chwili agresja
Niemiec hitlerowskich na Rosję w 1941 roku pozwoliła im pozostać. Pod koniec
okupacji niemieckiej, w wyniku akcji „Burza” prowadzonej przez Armię Krajową,
od kwietnia do czerwca 1944 ziemie te ponownie znalazły się pod administracją
polską, zaś później na mocy porozumień jałtańskich przypadły Związkowi
Radzieckiemu. Dziś stanowią część Białorusi. Tam Czesław Wydrzycki dorastał,
czerpiąc głównie z kultury polskiej – choć także rosyjskiej, ukraińskiej,
białoruskiej, a nawet tatarskiej. Nieopodal była osada – Sądykowszczyzna, a w
niej spolonizowani Tatarzy, wśród których również miał kolegów. Dalekie echa
tych kultur można usłyszeć w jego twórczości.
Duży, neogotycki
kościół katolicki w Starych Wasiliszkach był nie tylko ośrodkiem życia
religijnego lecz także centrum polskości i przekazu tradycji, szczególnie
ważnej dla mieszkańców kresów. W książce Barbary Hołub Przy wileńskim stole Niemen, wspominając lata spędzone w Starych
Wasiliszkach, wyraźnie podkreślał znaczenie „młodzieńczego zasłuchania”, które
ukształtowało jego późniejszą muzyczną wrażliwość. Rodzina, z której pochodził,
pielęgnowała tradycje patriotyczne, znana była też ze swej muzykalności. Jego ojciec
w czasie wojny bywał rusznikarzem (naprawiał broń dla AK), reperował maszyny do
szycia, pisania, rowery, zegarki i pierwsze, pojawiające się w okolicach
aparaty radiowe, niekiedy także stroił organy w miejscowym kościele. Młody
Czesław śpiewał w miejscowym chórze kościelnym. To wszystko miało wpływ na jego
wrażliwość i dojrzewanie artystyczne. Od zawsze czuł się Polakiem, świadomym
swej tożsamości kulturowej. Stąd też wyraźnie zauważalna, zwłaszcza dla
obserwatorów zagranicznych, obecność w jego twórczości elementów szeroko
pojętej słowiańszczyzny. Warto też podkreślić szczególny szacunek, jaki żywił
dla ludowych pieśni ukraińskich i rosyjskich. Uważał je za ważną część tradycji.
Hołdem dla nich była pierwsza, nagrana samodzielnie w 1973 roku płyta dla
zachodnioniemieckiego oddziału CBS, zatytułowana Russische Lieder. Zarejestrował ją przy akompaniamencie gitary i
fortepianu oraz wielokrotnie nakładając swój śpiew, co stworzyło wielogłosowy
chór, charakterystyczny także dla jego późniejszych dokonań, doskonale oddający
rozlewny klimat tych pieśni.
Bezpośrednio po wojnie mieszkańcy
Starych Wasiliszek traktowali obecność administracji radzieckiej jako stan
przejściowy. Jednak prześladowania, prowokacje i rosnące poczucie zagrożenia
sprawiło, że zdali sobie sprawę z nowej okupacji. Dlatego, w maju 1958 roku
rodzina Wydrzyckich, korzystając z ostatniej fali repatriacji ludności polskiej,
jaką stworzyło porozumienie Gomułki i Cyrankiewicza z władzami radzieckimi, zdecydowała
o powrocie do Polski. Nie bez znaczenia było ciążące nad Czesławem widmo służby
wojskowej w Armii Czerwonej.
Edycje kompaktowe wydawane w latach 90 i nieco później |
Wymarzona Polska
zaczęła się dla rodziny Wydrzyckich w punkcie repatriacyjnym w Białej
Podlaskiej, później był obóz przejściowy w Drawsku. Nie było łatwo. Dla Polaków
byli przybyszami ze Wschodu, a to nie pomagało. Dość długo szukali dachu nad
głową, mieszkając u krewnych i znajomych w Białogardzie, później w Świebodzinie. Wreszcie otrzymali mieszkanie. Pojawiły się pierwsze zamówienia
na strojenie organów w koszalińskich kościołach. Niestety, w dwa lata po
przyjeździe, ojciec Czesława zachorował i wkrótce potem zmarł. W Białogardzie
pozostała matka i siostra. Niemen dojeżdżał do nich z Gdańska, gdzie wcześniej
podjął naukę w Państwowej Średniej Szkole Muzycznej. Marzył o karierze muzyka w
orkiestrze symfonicznej. Po latach wyrzucał sobie, że tak mało czasu poświecił
ojcu w trakcie choroby. Wierzył, że ojciec sprzyja mu i pomaga, także po
śmierci. Później, regularnie, choć niezbyt często odwiedzał matkę i wspierał ją
finansowo (do chwili jej śmierci w 1986 roku).
Gdańsk był dla Polski jednym
z niewielu okien na świat. Wszelkie nowinki kulturalne, głównie za
pośrednictwem marynarzy docierały tu szybciej niż w głąb kraju. Bardzo silnie
zaznaczało swą obecność aktywne studenckie środowisko artystyczno-kulturalne. W
Trójmieście rozkwitały studenckie kabarety, kluby i teatrzyki. W jednym z
takich klubów, w 1961 roku, w programie kabaretu studenckiego To-Tu publicznie Czesław Wydrzycki zadebiutował. Wspólnie z kolegami – Januszem Krzywickim i
Jerzym Mączkowiakiem, grając na gitarach akustycznych, w stylizowanych
przebraniach przedstawili repertuar oparty na autentycznych piosenkach
meksykańskich. Już wówczas mocny i czysty głos Czesława budził podziw Seweryna
Krajewskiego i Ryszarda Poznakowskiego – mimowolnych świadków jego prób
wokalnych, którzy mieszkali w tym czasie razem z nim w bursie studenckiej.
Trudny dla Czesława okres
po śmierci ojca i konieczność zdobycia środków na przeżycie były powodem jego
częstych występów w klubie studenckim Żak. Aktywność estradowa uczniów i
studentów nie była tolerowana przez ówczesne grono pedagogiczne, dlatego usunięto
go ze szkoły oraz internatu. I tak muzyczna pasja oraz wyniesiona z domu
rodzinnego umiejętność strojenia fortepianów i naprawy instrumentów muzycznych
musiała przerodzić się w źródło utrzymania. Młody Wydrzycki, pozbawiony
mieszkania, nocował w kotłowni klubu Żak oraz przez pewien czas w szopie
przeznaczonej do przechowywania węgla, w sąsiedztwie sopockiego Hotelu Grand. W
gdańskim Żaku poznał Franciszka Walickiego – legendarnego animatora życia
kulturalnego i współtwórcę wielu działających wówczas zespołów młodzieżowych. Także
w Żaku, 20 czerwca 1962 wygrał terenowe eliminacje do I Ogólnopolskiego
Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Zakwalifikowanie się do finału spośród
stu dwudziestu uczestników, wyłonionych z blisko trzech tysięcy zgłoszonych
było sukcesem, a sam festiwal w realiach Polski Ludowej był wręcz rewolucyjną
inicjatywą, która przyniosła zmianę pokoleniową w piosence. Finalistami zostali
m.in. Wojciech Gąssowski, Wojciech Kędziora (późn. Korda), Helena Majdaniec i
Karin Stanek.
Szczeciński sukces pozwolił
mu, już jako soliście Niebiesko-Czarnych, zarejestrować dla Polskich Nagrań
pierwszą płytę z dwoma utworami, które przyniosły mu uznanie jurorów na
festiwalu. Pierwsza samodzielnie skomponowana piosenka nosiła tytuł Wiem, że nie wrócisz. Wystąpił z nią na
I Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1963 roku. Choć nie zyskała aprobaty
jury – razem z kolejną, napisaną również samodzielnie Czy mnie jeszcze pamiętasz błyskawicznie stały się wielkim
przebojem lata w słynnym sopockim Non Stopie, a później w kraju, dzięki popularyzacji
przez Witolda Pogranicznego na antenie Polskiego Radia.
W 1963 roku gościem
trzeciej edycji festiwalu piosenki w Sopocie był legendarny Bruno Coquatrix –
francuski impresario muzyczny, wieloletni właściciel i dyrektor paryskiej
„Olympii” , w której występowały wówczas największe gwiazdy: Edith Piaf,
Marlena Dietrich, Yves Montand, Gilbert Becaud, The Beatles, Frank Sinatra, Ray
Charles, Jerry Lee Levis i wielu innych. Coquatrix poszukiwał kandydatów do
przygotowywanego przez siebie programu pod nazwą „Les Idoles des Jeunes” (Idole
Młodzieży), o międzynarodowej obsadzie, z udziałem kilkunastu solistów i
zespołów. Zdegustowany wizytą na sopockim festiwalu trafił do Non Stopu,
przyprowadzony przez Władysława Jakubowskiego, ówczesnego wicedyrektora agencji
PAGART. Tam docenił klasę Niebiesko-Czarnych i zaprosił zespół wraz z solistami
do udziału w programie. Prócz Czesława Wydrzyckiego, w polskiej delegacji
znalazła się Helena Majdaniec i Michaj Burano oraz Ewa Demarczyk. Kilka
miesięcy później żona Franciszka Walickiego zaproponowała Czesławowi pseudonim
artystyczny „Niemen”, który mógłby zastąpić nazwisko Wydrzycki – zbyt trudne do
napisania i wymówienia na Zachodzie. W latach późniejszych ów pseudonim
artystyczny stał się oficjalnie częścią nazwiska.
Koncerty w paryskiej
„Olympii”, trwające od 12 do 29 grudnia 1963 roku okazały się sukcesem. Polska
reprezentacja wystąpiła na scenie obok debiutujących – amerykańskiej wokalistki
gospel Dionne Warwick oraz trzynastoletniego wówczas Stevie Wondera. Pamiątką
występów była wydana w niewielkim nakładzie przez wytwórnię Decca tzw.
„czwórka” Niebiesko-Czarnych wraz z utworem Wiem,
że nie wrócisz. Występy w Olympii podziwiała również Marlena Dietrich. Podczas
swego wielkiego europejskiego tournee, zahaczającego w styczniu 1964 o Warszawę
(gdzie dała sześć koncertów) wyraziła życzenie, aby właśnie Niebiesko-Czarni otwierali
pierwszą część jej recitalu w Sali Kongresowej. W ramach tego programu Czesław
śpiewał swój utwór Czy mnie jeszcze
pamiętasz. Już po pierwszym koncercie artystka podeszła do niego i
oświadczyła, że prosi o zgodę na włączenie tego utworu do swojego repertuaru. W
grudniu tego samego roku piosenka Czesława Wydrzyckiego z niemieckim tekstem
napisanym przez samą Marlenę Dietrich pod tytułem Mutter, hast du mir vergeben? znalazła się na najnowszym albumie
piosenkarki zatytułowanym Die Neue
Marlene.
Mimo rosnącej
popularności Czesława Niemena (otrzymał tytuł wokalisty roku w plebiscycie
miesięcznika Jazz) dalej wcale nie było łatwo. W kwietniu 1965 ministerialna
komisja pod przewodnictwem Kazimierza Rudzkiego, weryfikująca uprawnienia
artystów estradowych, nie przyznała mu praw piosenkarskich, wykluczając go jako
artystę zawodowego. Miało to bezpośredni wpływ na wysokość honorariów jakie
mógł pobierać za koncerty. Na festiwalu w Opolu, mimo aplauzu publiczności
okrojono mu repertuar, a w Sopocie – wyjątkowo podczas jego występu uległ
awarii mikrofon. Mimo to, bez przeszkód występ Niemena w gdańskim hotelu
Metropol i na Giełdzie Piosenki ’65 usłyszała Alicja Ursini, polska aktorka i
dziennikarka, która mieszkając i pracując na stałe w Paryżu cieszyła się tam
uznaniem i miała znaczne wpływy. Zaproponowała Niemenowi wraz z Violettą Villas
i Piotrem Szczepanikiem wyjazd do Francji na festiwal piosenki w Rennes.
Czesław wykonał tam swój repertuar po polsku. Występując jedynie z gitarą, zyskał
uznanie prasy i otrzymał II nagrodę festiwalu – Hermine d’Argent (Srebrnego
Gronostaja). Sukces zaowocował występami we francuskiej telewizji oraz podpisaniem
w grudniu 1965 roku kontraktu z firmą płytową A-Z.
Niedawno zremasterowane analogowe wznowienia oraz płyty wydane na Zachodzie |
Czesław Niemen, jako
jedyny z polskich wykonawców tamtych czasów bardzo konsekwentnie sam komponował
sobie repertuar. Uważał, że własne piosenki potrafi zaśpiewać najlepiej. Dążył
do prawdziwego profesjonalizmu i perfekcjonizmu. Pracował nad brzmieniem głosu,
starając się zmienić jego barwę. W nagraniu Hippy,
Hippy Shake (piosence Roberta Lee
"Chan" Romero z 1959 r. nagranej później także przez wielu innych
wykonawców, m.in. w 1963 r. przez The Beatles) zarejestrowanym i wydanym w 1964
roku – po raz pierwszy zaśpiewał gardłowo, wykorzystując krzyk. Mimo, iż
zabrzmiało to naturalnie i stylowo, to jednak zyskał przydomek „krzyczącego
Niemena”. Sporo uwagi poświęcał aranżacji utworów. Stworzył dziewczęcą grupę
wokalną Błękitne Pończochy (w nawiązaniu do nazwy Niebiesko-Czarni), by
akompaniowała mu w nagraniach. Dbał o każdy szczegół, czym doprowadzał do
rozpaczy realizatorów nagrań. Repertuar ówczesnych koncertów tworzyły modne
wówczas przeboje m.in. Raya Charlesa, Roya Orbisona, The Beatles, lecz także
np. piosenka Kałakolczik. Coraz
częściej włączał własne kompozycje, takie jak Czas jak rzeka, Ach, jakie
oczy, Ptaki śpiewają kocham (później znana jako Pamiętam ten dzień – z tą
samą melodią lecz zmienionym tekstem).
Przed ponownym wyjazdem
do Francji zakończył współpracę z zespołem Niebiesko-Czarni. Myślał o występach
na własny rachunek. W połowie kwietnia 1966 roku zarejestrował dla wytwórni A-Z
cztery nagrania z towarzyszeniem orkiestry Michela Colombier, w tym piosenkę A Varsovie. Słowa do niej napisał Pierre
Delanoe, znany francuski poeta i autor tekstów. Miała to być francuskojęzyczna
wersja piosenki Chciałbym cofnąć czas.
Okazało się jednak, że przygotowany wiersz nie pasuje do muzyki. Niemen
zbuntował się, lecz nie chcąc odrzuceniem tekstu dotknąć sławnego autora, w
ciągu kilku godzin, w hotelu, z gitarą napisał zupełnie nową melodię. Zawiózł
ją Michelowi Colombier, a ten w ciągu nocy opracował aranżację na orkiestrę. Za
zgodą wytwórni, Niemen przywiózł do kraju zarejestrowany podkład
instrumentalny, zaś nowe polskie słowa dopisał Marek Gaszyński – i tak po
dograniu w studiu Polskich Nagrań samej ścieżki wokalnej powstał jeden z
najbardziej popularnych przebojów, nieśmiertelny Sen o Warszawie.
Wybór literatury z ostatnich lat, poświęconej Niemenowi |
Po powrocie do kraju
Niemen przeprowadził się z Gdańska do Warszawy. W wyniku nacisków politycznych,
nawet po kupnie kawalerki przy ulicy Niecałej nie otrzymał zgody na
zameldowanie, wobec czego mieszkał w niej na „dziko”, nękany wizytami Milicji
Obywatelskiej i nakładanymi kolegiami. Problemy z zameldowaniem trwały niemal
do połowy lat siedemdziesiątych. W stolicy rozpoczął kompletowanie własnego
zespołu. Przejął muzyków rozwiązanej grupy Chochoły, nadając jej nazwę
Akwarele. Nazwa nawiązywała do jego nowego wizerunku scenicznego, bowiem z
Paryża powrócił ubrany zgodnie z najnowszą modą tamtych czasów, w
beatlesowskiej fryzurze i w koszuli w kwiaty. Tak zawsze pokazywał się
publicznie. Fantazyjny, kolorowy, prowokujący ubiór, nie przystający do
wszechobecnej szarzyzny PRL drażnił – zwłaszcza ówczesnych decydentów. Stroje,
zwiastujące nową modę, były jednocześnie wyrazem przekory i kojarzyły się z
ruchem hippisowskim, choć Niemen hipisem nigdy nie był. Potrafił szokować
wyglądem lecz jednocześnie jako człowiek był bardzo skromny.
Oficjalny debiut
zespołu nastąpił 16 stycznia 1967 roku w Jeleniej Górze, pierwsze nagrania
płytowe trzy miesiące później, a już w czerwcu Niemen piosenką Dziwny jest ten świat zatrząsł V
Krajowym Festiwalem Piosenki Polskiej w Opolu. Po latach wspominał: „Ja tamtą
sytuację wymyśliłem sobie… nie powiem z pewną premedytacją. (…) Bo myśmy na
próbie coś tam zagrali, ja coś tam zamruczałem. Przyszedł czas koncertu, ja
akurat byłem w dobrej formie, miałem dobry dzień: przywaliłem – i wszyscy
zgłupieli! No i już było za późno, żeby nagrody mi nie dawać, bo publiczność
oszalała, szła transmisja na żywo i wszyscy ludzie widzieli i słyszeli jaka
jest reakcja w amfiteatrze.” Piosenkę nagrodzono, choć obrady jury były bardzo
burzliwe. Przyznano jej Nagrodę Specjalną Przewodniczącego Komitetu ds. PRiTV
za szczególne walory ideowe tekstu, jednak na falach radiowych utwór w ogóle
nie zaistniał. Opolski sukces, poza wyjątkami, prasa przemilczała. Nie mówiło
się wówczas w Polsce o „protest songach”. Jednak młodzież doceniła autentyzm
przesłania i jego nowatorską formę. Dopiero później w mediach utwór został
szeroko omówiony i skrytykowany za drażniący sposób wykonania, niewyszkolony
głos oraz pretensjonalność tekstu.
Stwierdzenia, jakie się
w nim pojawiły, choć naiwnie, to wykrzyczane z młodzieńczą wiarą i pasją musiały
zrobić wrażenie. Właśnie dzięki nim Niemen w przeciwieństwie „ugrzecznionych”
Czerwonych Gitar stał się rzeczywistym idolem młodzieży. Warto wspomnieć, iż
zaledwie kilka lat wcześniej, latem 1963 roku Władysław Gomułka w swoim
referacie na plenum Komitetu Centralnego PZPR wymienił big beat jako jeden z
godnych potępienia przejawów ulegania zachodnim wpływom. Nie przeszkodziło to
jednak w ogromnym sukcesie debiutanckiej płyty z tą piosenką i od niej noszącej
tytuł Dziwny jest ten świat. Rok
później Niemen odebrał pierwszą w historii polskiej fonografii Złotą Płytę, za
sprzedaż stu dwudziestu pięciu tysięcy (wg innych źródeł stu sześćdziesięciu
tysięcy) fonogramów, zaś do końca lat sześćdziesiątych sprzedano ich ponad
sześćset tysięcy. Obecnie regulamin przyznawania Złotej Płyty znacząco zmienił
się – do otrzymania wyróżnienia wystarczy w Polsce sprzedaż na poziomie
piętnastu tysięcy sztuk.
Pierwsza złota płyta |
30 stycznia 2004 roku, w chwili pogrzebu Czesława Niemena, z inicjatywy Marka Niedźwieckiego niemal wszystkie stacje radiowe nadały ten utwór, oddając w ten sposób hołd zmarłemu artyście.
słuchacz
PS.
Do tematu będę jeszcze niebawem powracał.
Piotr Kaczkowski we wczorajszym Minimax, przed północą, zagrał dwa utwory Niemena: "Jednego serca" i najpiękniejszą piosenkę o miłości, chyba kiedykolwiek napisaną ... Powiedział też, że kłopot z takim ludźmi jak Niemen, jak Bowie polega na tym, że czasami życia nie starczy odbiorcom żeby ich zrozumieć... Dzięki za to wspomnienie, dużo ciekawych faktów.
OdpowiedzUsuńCoś jest w tym stwierdzeniu. Temat też trudno wyczerpać. Zbliżają się urodziny Niemena, stąd też do Wspomnienia będę wracał.
UsuńChciałabym, żeby takie, rzetelnie napisane wspomnienia o Niemenie, ukazywały się co roku w prasie zamiast miałkich tekstów zawierających mnóstwo błędów i nieścisłości. Z roku na rok jest z tym coraz gorzej...
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca wiedza o Czesławie Niemenie. Czy Czesław Niemen wspominał o przejściu przez PUR w Białej Podlaskiej? A może jest jakiś dokument o tym zdarzeniu? Jestem z Białej Podlaskiej dlatego mnie to ciekawi. Bardzo będę wdzięczny za wszelką informację.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie posiadam dokładniejszej wiedzy dotyczącej tego faktu. Pozdrawiam.
Usuń