Dorastanie i kariera w świecie rozrywki, budowana i rozwijana w cieniu sławnych rodziców jest zawsze sporym wyzwaniem. Bez względu na jej kierunek nie sposób uniknąć nasuwających się automatycznie odniesień i porównań. Przykłady można mnożyć. Natalia Niemen - jedna z córek Czesława Niemena, Natalia Kukulska - córka Anny Jantar, bracia Piotr i Wojciech Cugowscy - synowie wokalisty Budki Suflera, Patrycja Markowska - córka frontmana Perfectu, czy choćby Anna Rusowicz - córka Wojciecha Kordy - to tylko kilka przykładów z rodzimego podwórka. Często sławni rodzice próbują odwieść swe latorośle od wyboru podobnej drogi, rzadko skutecznie. Trzeba sporo samozaparcia by pójść szlakiem własnej kariery, a czasem okazuje się to wręcz niemożliwe. Łatwo narazić się na zarzut odcinania kuponów, czerpania ze sławy i dokonań rodziców. Takie zarzuty bywają bardzo bolesne, mogą prowadzić też do poważnych problemów z samooceną (przykład braci Crosby - synów Binga, jednego z najpopularniejszych wokalistów i aktorów amerykańskich). Mogą także okazać się trampoliną do sukcesu, jak choćby w przypadku Lizy Minelli, córki reżysera Vincente Minnelliego oraz aktorki Judy Garland. Sukces bywa jednak często okupiony sporymi problemami w życiu osobistym. Nie ma prostych reguł, choć z pewnością jest trudniej niż wówczas, gdy buduje się swą sławę od podstaw.
Nie inaczej było w przypadku Natalie Cole. Jej ojcem był Nat King Cole, utalentowany pianista jazzowy, bardziej znany jako niezapomniany wokalista z unikalnym ciepłym głosem, o rzadko spotykanej barwie. Twierdził, że zawdzięcza go paleniu papierosów. Niestety nałóg ten najprawdopodobniej przyczynił się do jego przedwczesnej śmierci, bowiem zmarł na raka płuc w wieku zaledwie 46 lat. Pozostawił po sobie niezapomniane przeboje i niespełna piętnastoletnią córkę. Jej mamą była Maria Hawkins, śpiewająca w big bandzie Duke'a Ellingtona. Natalie Cole dorastała w blasku sławy ojca, w ekskluzywnej dzielnicy Los Angeles, otoczona na co dzień takimi gwiazdami jak Ella Fitzgerald i Frank Sinatra, które traktowane były w domu jak najbliższa rodzina. Śpiewała od najmłodszych lat.
Początkowo próbowała pójść własną drogą. Podjęła studia psychologiczne na Uniwersytecie w Massachusetts, jednak po ich zakończeniu powróciła do muzyki. Początki nie były łatwe. Doświadczyła trudnej i wyczerpującej pracy w nocnych klubach oraz walki z uzależnieniem od narkotyków. Znaczącym punktem w jej karierze okazał się debiutancki album Inseparable, nagrany w 1975 roku przy współpracy z Chuckiem Jacksonem i Marvinem Yancy, który wcześniej pracował z uwielbianą przez Natalie Arethą Franklin. Kolejne lata przyniosły dalsze sukcesy, platynowe płyty i nagrody Grammy. Była też niestety walka z nałogami, które w znacznym stopniu utrudniały rozwój jej kariery. Po przerwie spowodowanej leczeniem powróciła w 1985 roku albumem Dangerous. Kolejna płyta Everlasting, wydana dwa lata później ponownie uzyskała status złotej. Natalie Cole u progu swej kariery deklarowała, że nie chce budować swej popularności na dorobku ojca. Wiele lat była wierna tej zasadzie. Złamała ją w 1991 roku albumem Unforgettable… with Love, który okazał się przełomem w jej karierze. Był wspaniałym hołdem, jaki złożyła zmarłemu ojcu. Płyta, mimo komercyjnego sukcesu nie wpłynęła dobrze na nie najlepsze relacje Natalie z matką, która w wywiadach podkreślała, że trudno jej słuchać piosenek zmarłego męża w wykonaniu córki, bowiem ta muzyka należy wyłącznie do niego. Album został zarejestrowany w Capitol Studios, tam gdzie nagrywał Nat King Cole. Do współpracy Natalie zaprosiła muzyków z którymi współpracował. Na fortepianie w jednym z utworów przygrywał jej wujek – Ike Cole. Magia nazwiska nie była bez znaczenia. Prócz tego, dzięki możliwościom nowoczesnej techniki piosenkę Unforgettable zaśpiewała w duecie z nieżyjącym ojcem.
Pomysł okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, choć nie brakło też słów krytyki. Mimo to, płyta stała się kolosalnym sukcesem. Sprzedano czternaście milionów egzemplarzy, które przyniosły sześć nagród Grammy (łącznie otrzymała osiem). Na okładce zamieściła kilka fotografii z dzieciństwa w towarzystwie swego ojca. Jednak, jak sama przyznała, chwile takie należały do rzadkości. Sporadycznie występowała w filmach i serialach telewizyjnych. Swej długiej walce z uzależnieniem od narkotyków poświęciła autobiograficzną książkę Angel on My Shoulder. W oparciu o nią w roku w 2000 roku zrealizowano autobiograficzny film Livin 'for Love: Natalie Cole Story, w którym zagrała samą siebie. Jej dokonania muzyczne oscylowały w okolicach soulu, jazzu i popu. Wbrew wcześniejszym deklaracjom, okazała się wielką ambasadorką twórczości ojca. Wszak to po nim odziedziczyła swój ciepły i aksamitny głos.
W dorobku Natalie Cole warto też wyróżnić płytę Snowfall on the Sahara z 1999 roku, która była powrotem do soulu, przypominającym nieco jej dokonania z lat osiemdziesiątych oraz doceniony przez krytyków album Ask a Woman Who Knows z roku 2002, zawierający głównie standardy jazzowe takich gwiazd jak Sarah Vaughan, Dinah Washington czy Nina Simone. Znalazł się też na niej utwór Better Than Anything, wykonywany w duecie z Dianą Krall, wybitną kanadyjską pianistką i wokalistką jazzową, która ma swoje zasłużone miejsce w moim prywatnym panteonie gwiazd. Dwie z wymienionych płyt: Unforgettable… with Love oraz Ask a Woman Who Knows od lat leżą na mej półeczce. Chętnie po nie sięgam. Ostatnio uświadomiłem sobie, że głównie w okresie świątecznym. W jakiś niewytłumaczalny sposób ich klimat kojarzy mi się z atmosferą Bożego Narodzenia. Pasowałby jeszcze śnieg za oknem. Teraz niestety, wiąże się także z datą śmierci Natalie Cole.
Zmarła w czwartek wieczorem, 31 grudnia 2015 w szpitalu w Los Angeles, wg oficjalnego komunikatu na skutek niewydolności serca spowodowanej ogólnym stanem zdrowia. Brak jej głosu, jak również niezapomnianego głosu jej ojca z pewnością pozostawia pewną pustkę, którą trudno będzie zastąpić.
słuchacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz