piątek, 29 grudnia 2017

Tymoteusz




Nie ukrywam, że niemal od zawsze bliskie mi są również nieco cięższe brzmienia. Na Półeczce nie brak krążków Deep Purple, Led Zeppelin, Black Sabbath, stoi też Metallica, stoi nawet pięciopłytowy zestaw Fields Of The Nephilim, jakkolwiek nie słucham ich szczególnie często. Wszystko zależy od nastroju. Bywają jednak dni, gdy z wewnętrznej potrzeby ducha sięgam po takie klimaty i dają mi one sporo satysfakcji. A jeśli już mowa o duchu…

Ale może cofnijmy się o kilkanaście lat. Na przełomie wieków przez pięć lat pracowałem jako dziennikarz w Radiu Plus. Był to okres dość dynamicznego rozwoju tej stacji i poszukiwania przez nią własnego oblicza. Szkoda, że późniejsze zmiany profilu, wymuszone przez rynek i kolejnych właścicieli zepchnęły ją do segmentu niszowego. W tamtych złotych latach miałem okazję być gospodarzem kilku programów autorskich, związanych głównie z muzyką (choć nie tylko). W tym czasie na rodzimej scenie oraz w mediach pojawiła się formacja pod tajemniczą nazwą 2Tm2,3. 


Niektórzy nazywali ją polską supergrupą, gdyż tworzący ją muzycy wywodzili się z kilku znanych polskich zespołów grających mocnego rocka, punk i reagge. Trzon grupy stanowili Dariusz „Maleo” Malejonek (Izrael, Moskwa, Armia, Houk, Maleo Reggae Rockers), Tomasz „Budzy” Budzyński (Siekiera, Armia, Budzy i Trupia Czaszka) oraz Robert „Litza” Friedrich (Acid Drinkers, Turbo, Creation of Death, Kazik na Żywo, Flapjack, Arka Noego). Skład uzupełniali m.in.: Robert „Drężmak” Drężek – gitara, Angelika Korszyńska-Górny – śpiew, Krzysztof „Dr Kmieta” Kmiecik – gitara basowa, a prócz nich Marcin i Mateusz Pospieszalscy, Joszko Broda oraz perkusiści: Piotr „Stopa” Żyżelewicz (zmarły w 2011 roku), Kacper Rynek, Tomasz Krzyżaniak, Tomasz Goehs, Maciej Starosta i Beata Polak (wcześniej Kozak). Wielu z nich miałem okazję poznać osobiście, zachowało się też w moich archiwach kilka przeprowadzonych wywiadów - stąd też wiem, że wszyscy swoją działalność w zespole traktowali i jak sadzę nadal traktują bardzo poważnie. Tu może kilka słów wyjaśnienia.



Nazwa zespołu 2Tm2,3 to nic innego jak odniesienie do konkretnego miejsca w Biblii, czyli do Drugiego Listu św. Pawła do Tymoteusza (rozdział drugi, wers trzeci). Wers ów brzmi następująco: „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa!” Dlaczego akurat taki? Odpowiedź można znaleźć w niewielkiej książeczce Radykalni Marcina Jakimowicza (Księgarnia św. Jacka, 1997). W tamtych latach była poruszającym świadectwem nawrócenia. Zawierała rozmowy autora z Budzym, Maleo, Stopą i Dzikim. Niemal zaraz po wydaniu stała się bestsellerem. Dziś, z perspektywy dwudziestu lat jej lektura może wydawać się nacechowana zbytnią euforią i neofickim zapałem muzyków, trudno jednak odmówić ich wypowiedziom szczerości i autentyzmu. Wyjątkowe było świadectwo Piotra Żyżelewicza, który równolegle przeżywał swój osobisty dramat związany ze śmiercią żony. Dziś on także stoi po tamtej stronie, zasilając największą orkiestrę rockową świata… 


Nie chciałbym jednak skupiać się na kwestiach światopoglądowych, wszak to blog muzyczny, jakkolwiek trudno mówić o twórczości tego zespołu w oderwaniu od spraw duchowych. Rock zawsze był muzyką szczerą. Wszelkie pozy i stylizacje odbierały mu autentyzm i zwykle były surowo oceniane przez fanów. Tu przekaz jest naprawdę autentyczny, wynikający z osobistego zaangażowania, doświadczenia i wewnętrznego przekonania.

2Tm2,3 (lub jak niektórzy mówią Tymoteusz) dość nieoczekiwanie zaistniał w 1997 roku albumem Przyjdź (choć płytę starych wyjadaczy trudno nazwać debiutem). Muzyka była dość zróżnicowana, choć przeważał ostro i agresywnie zagrany metal, wzbogacony o klimaty reggae i folk. Płyta momentalnie podzieliła słuchaczy. Co ciekawe, nikt nie kwestionował strony muzycznej. Problemem okazał się przekaz, a w zasadzie teksty, będące cytatami z Nowego i Starego Testamentu. I to może jeszcze byłoby do strawienia, gdyby nie fakt, że śpiewali je muzycy wcześniej znani z zupełnie innych postaw, raczej dość odległych od Kościoła i spraw duchowych. Mimo, iż płyta okazała się sporym sukcesem artystycznym i komercyjnym, to ortodoksyjna rockowa publiczność odebrała ją jako zdradę.


Muzycy stracili część swoich fanów, zyskali jednak wielu nowych, porwanych nie tylko przesłaniem, ale i punkowo-metalową ekspresją. Album okazał się jedną z najbardziej intrygujących pozycji krajowego rocka. Muzyka czerpała z różnych światów, a mimo to wszystko brzmiało spójnie. Zarówno rozpruwająca głośniki Marana Tha, jak i przesycone klimatem Jamajki W Obliczu Aniołów, niepokojący brzmieniem Kantyk Trzech Młodzieńców i pełen jazgoczącego funky Benedictus. Płyta otrzymała nominację do Fryderyka 1997 w kategorii album roku – hard & heavy, a dzięki pośrednictwu o. Macieja Zięby trafiła również do papieża Jana Pawła II, który po jej wysłuchaniu wyraził swoje uznanie.



Dziś Tymoteusz, choć występuje nieregularnie (wszak jego członkowie działają również w swych macierzystych zespołach) ma za sobą osiem płyt studyjnych, w tym dwie z remiksami, dwa albumy koncertowe i płytę DVD, wydaną przez TVP Kraków z występem grupy w studio telewizyjnym w podkrakowskim Łęgu. Ich muzykę trudno zaszufladkować. Sami artyści bronią się przed określeniem swej twórczości jako rock chrześcijański. Jest to po prostu kawał mocnego grania, oparty wszakże o nieco inne treści, niż najczęściej kojarzone z rockiem. Muzyka jest urozmaicona i bogato zaaranżowana, także od strony wokalnej. Tu w zasadzie na pierwszy plan wysuwa się Budzy i Maleo, choć ważnym elementem jest niespotykany głos Angeliki Korszyńskiej-Górny. Angelika pochodzi z kraju, w którym nie tak dawno wiara była przestępstwem. Choć urodziła się na Zakarpaciu (Ukraina), to korzenie jej przodków wywodzą się z Węgier i Polski. By poznać i docenić bogactwo jej możliwości wokalnych warto posłuchać solowego albumu Anioł Ognisty - Mistyczne Poezje Juliusza Słowackiego (1999).



Z innego świata muzycznego pochodzi Tomek Budzyński, artysta malarz, na co dzień lider i wokalista Armii (polecam jego książkę autobiograficzną Soul Side Story). Szczerze przyznam, że nie pojmuję jakim cudem udaje mu się godzić występy Armii, 2Tm2,3 oraz własne projekty solowe. Dysponuje również wyjątkową, dojrzałą i pełną głębi barwą głosu. Zarówno jego sylwetka jak i sama Armia zasługuje na oddzielny artykuł na blogu, zwłaszcza, że kompletny ich dorobek stoi na Półeczce od lat… Muzykę Tymoteusza ubarwiają dość egzotyczne instrumenty dęte, na których gra Joszko Broda. To kolejny muzyk obdarzony niespotykaną wrażliwością, potrafiący zagrać zarówno na trombicie, drumli, jak i na... liściu. To właśnie o nim w swoim czasie śpiewała Anna Maria Jopek (Kiedy Joszko gra…). 


Mimo takich odniesień nie ulega wątpliwości, że muzyczny rodowód twórców Tymoteusza czerpie z rockowo-punkowej i metalowej ekspresji. Drugi album 2Tm2,3, wydany dwa lata po debiucie zyskał już pełne uznanie członków Akademii i otrzymał nagrodę Fryderyka w kategorii album roku – hard & heavy. Muzyka była rozwinięciem formuły z pierwszej płyty. Warto wyróżnić krążek 888 (2006), będący wyraźnym powrotem do stylistyki z początków kariery, nagrany na tzw. „setkę”, na sprzęcie pochodzącym z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Warto też zwrócić uwagę na płyty Propaganda Dei (2004) i Dementi (2008) oraz Koncert w teatrze (2009), pokazujące muzyków w nieco lżejszej, akustycznej odsłonie. Trzeba przyznać, że w takich wersjach utwory supergrupy są równie atrakcyjne.


Mimo wielu kontrowersji, jakie towarzyszyły zespołowi zwłaszcza na początku istnienia, dziś grupa nadal cieszy się sporą popularnością, a jej płyty (zwłaszcza te starsze) uchodzą za rarytasy i na giełdach osiągają dość wysokie ceny. W 2006 roku muzycy wystąpili na Przystanku Woodstock. Tomasz Budzyński wspomina ten koncert jako jeden z bardziej udanych. Zagrali przed zmrokiem i mogli obserwować reakcję widzów. Publiczność tego festiwalu uważana jest za dość radykalną, jednak przyjęła zespół dobrze i ciepło, nie chcąc puścić muzyków ze sceny. Widocznie jego przesłanie jest potrzebne. Tymoteusz to imię męskie pochodzące z języka greckiego. Łączy dwa słowa: thymos i theos. Oznaczają one „tego, który czci Boga”. Zespół gra już dwadzieścia lat. I niech gra nadal.

słuchacz




1 komentarz: