piątek, 31 marca 2017

Na peryferiach muzyki Pink Floyd – część 1







Miłośników twórczości Pink Floyd w naszym kraju nie brakuje i z pewnością większość z nich potrafi z pamięci wymienić kolejne płyty słynnego kwartetu. Podejrzewam, że w przypadku solowych dokonań poszczególnych muzyków byłoby już nieco trudniej, a niektóre z krążków dla pewnej części pozostają nieznane. Zapraszam więc do spaceru po peryferiach muzyki Pink Floyd, czyli na wycieczkę po mniej znanych płytach solowych poszczególnych członków zespołu. Pominę popularne pozycje, przypomnę te nieco zapomniane. Wybór oczywiście będzie subiektywny, podyktowany w jakimś stopniu zawartością mojej półeczki.




Dziś zacznijmy od Rogera Watersa. Tu w zasadzie tajemnic powinno być niewiele, choć ciekaw jestem ilu fanów słyszało płytę Rona Geesina Music from The Body (1970), nagraną przy współudziale Rogera i zawierającą muzykę do filmu dokumentalnego The Body (reż. Roy Battersby). Film warto zobaczyć. Postał na podstawie popularnonaukowej książki Anthony'ego Smitha, która w 1968 roku stała się bestsellerem. W atrakcyjny i niekonwencjonalny sposób przybliżała tajemnice ludzkiego ciała, będąc przy tym źródłem wielu ciekawostek. Zainteresowani z pewnością odnajdą go w Internecie. 




Współtwórcy Tony Garnett i Roy Battersby zaproponowali Ronowi Geesinowi, znanemu z dość awangardowych pomysłów, by zilustrował ich dzieło między innymi dźwiękami tworzonymi w naturalny sposób przez ludzkie ciało (śmiech, oddechy, odgłosy pracy jelit, klaskanie, itp.). Sam pomysł był oryginalny. Ron przygotowywał już wcześniej kolaże dźwiękowe do filmów dokumentalnych, jednak tym razem oczekiwano od niego także muzyki i piosenek. Nic więc dziwnego, że z propozycją współpracy zwrócił się do Rogera Watersa, którego poznał kilka miesięcy wcześniej, pracując z Pink Floyd przy Atom Heart Mother. Waters, wówczas bodaj najbardziej kreatywny z całej czwórki chętnie podjął wyzwanie. Przygotował muzykę, napisał też cztery piosenki. Obaj wspólnie zrealizowali eksperymentalną i mocno intrygującą oprawę muzyczną, jednak sam film nie przeszedł kolaudacji. Okazał się dla dystrybutorów zbyt kontrowersyjny i został opublikowany dopiero po ponownym montażu i sporych skrótach. Znaczna część przygotowanej ścieżki dźwiękowej przepadła. Dobrze więc, że obaj twórcy zdecydowali się przygotowany materiał uzupełnić, nagrać ponownie i wydać w formie płyty. 



Na krążku obok efektów pracy Rona Geesina znalazły się wspomniane cztery utwory Rogera Watersa: Sea Shell and Stone, Chain of Life, Breathe oraz Give Birth to a Smile. Ich klimat przypomina nieco album More. Co ciekawe, w Breathe Roger wykorzystał słowa, które trzy lata później umieścił w The Dark Side Of The Moon. Do nagrania Give Birth to a Smile zaproszono wszystkich muzyków tworzących Pink Floyd, choć w opisie nagrań ten szczegół pominięto. Płyta jest intrygująca, choć przyznam, że nie sięgam po nią zbyt często.




Inną, nieco mniej znaną pozycją w dorobku Rogera Watersa jest muzyka do filmu When the Wind Blows (1986). Płytę ze ścieżką dźwiękową otwiera pięć kompozycji, które w filmie pojawiają sie jedynie we fragmentach. Słyszymy Davida Bowiego, Hugh Cornwella, zespoły Genesis i Squeeze oraz Paula Hardcastle’a. Drugą część albumu wypełnia ponad dwudziestoczterominutowa suita Rogera Watersa, któremu towarzyszy The Bleeding Heart Band. Nazwa tego okazjonalnego zespołu doskonale wpisuje się w klimat filmu.

Oglądałem go wiele lat temu z kasety VHS. Jest to w zasadzie kreskówka, jednak raczej dla dorosłych. Opowiada historię Jima i Hildy Bloggs, sympatycznej pary angielskich emerytów, którzy korzystając ze wskazówek zawartych w kolportowanej przez władze broszurce próbują przygotować się do nadchodzącego ataku nuklearnego. Wskazówki tam zawarte są równie skuteczne jak nauka postępowania w przypadku wybuchu bomby jądrowej, wkładana do głów memu pokoleniu na lekcjach przysposobienia obronnego. Mimo swej rysunkowej konwencji film jest naprawdę przejmujący.



Został zrealizowany przez Jimmiego T. Murakami w oparciu o komiks Raymonda Briggsa. Autor, kreśląc sylwetki bohaterów opowieści inspirował się postaciami swych rodziców. Może dzięki temu para emerytów już od pierwszych chwil budzi sympatię widza. Zagłada nuklearna i powolne umieranie w wyniku choroby popromiennej, pokazane jako dramat dwojga bliskich sobie, choć nieco naiwnych osób jest jeszcze bardziej przejmujące niż pomnożone przez setki tysięcy bezimiennych ofiar. Taka tematyka była Watersowi bardzo bliska, wszak znane były jego pacyfistyczne poglądy. Nie był szczególnie zadowolony ze sposobu wykorzystania swej pracy w filmie, choć sam obraz podobał mu się. Dominują w nim dialogi, zaś muzyka pojawia się jedynie okazjonalnie, ilustrując ważniejsze sekwencje. 

Podobnie jak w przypadku The Body Roger postanowił wszystkie stworzone fragmenty skompilować w suitę. Ocalały dzięki temu fragmenty, których reżyser nie wykorzystał w filmie, jak choćby utwór Towers of Faith, udziałem Paula Carracka i Clare Torry, znanej z The Dark Side Of The Moon. W nagraniach pojawił się również saksofonista Mel Collins. Suita po latach zdecydowanie broni się, choć niektóre jej fragmenty odkrywają swe prawdziwe znaczenie dopiero w kontekście filmu. Szczerze mówiąc - jest mi nawet bliższa niż wydany rok później, w pełni autorski album Radio K.A.O.S. Szkoda, że muzyka ta jest tak mało znana.




Inne, mniej popularne dzieło Watersa to... trzyaktowa opera Ça Ira - There Is Hope (2005). O tym, że były lider Pink Floyd tworzy dzieło operowe w tradycyjnym stylu mówiło się od dość dawna, praktycznie od końca lat osiemdziesiątych. Szczerze mówiąc, myślałem że projekt ów nigdy nie ujrzy światła dziennego i zaginie gdzieś jak inne, wcześniej zapowiadane. Tak się jednak nie stało. Powstała zamknięta całość, rozpisana na orkiestrę symfoniczną i głosy operowe, daleka wprawdzie od stylistyki rockowej, bogata jednak w symbole i efekty dźwiękowe, typowe dla wcześniejszych kompozycji. Ideę opery podsunął Rogerowi Étienne Roda-Gil, znany francuski twórca tekstów piosenek, który zaprezentował mu francuskojęzyczne libretto i zaproponował stworzenie muzyki. Niestety nie doczekał premiery, bowiem zmarł w maju 2004 roku. Tekst dotyczył Rewolucji Francuskiej, choć wydźwięk miał znacznie szerszy. Przeplatały się w nim wątki wojny, pokoju, wolności, równości, miłości i straty, oraz ważne i bliskie kompozytorowi kwestie społeczne. Trzeba przyznać, że podobne próby innych twórców muzyki popularnej zwykle spotykały się z zasłużoną krytyką, bowiem ambicja kompozytorów często nie dorównywała umiejętnościom. Tutaj choć zdania były również podzielone, to przeważały opinie pozytywne. Oficjalna premiera wersji orkiestrowej odbyła się 17 listopada 2005 roku 
w Rzymie, w Parco della Musica. Zainteresowanie było wielkie, toteż koncert powtórzono następnego dnia. Krytyka doceniła muzykę, wykonanie i jakość dźwięku. Chór, orkiestra i soliści występowali na tle olbrzymiego ekranu, na którym wyświetlano sekwencje pomagające w zrozumieniu całości.



Warto przypomnieć polski 
kontekst tego wydarzenia. Światowa prapremiera teatralna została zaprezentowana 25 sierpnia 2006 roku w Poznaniu, podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich. Przypomnienie walki o prawa człowieka w czasie rewolucji francuskiej korespondowało z przesłaniem obchodów półwiecza poznańskiego Czerwca '56. Spektakl, który przygotował Janusz Józefowicz był transmitowany na żywo przez Telewizję Polską. Przygotowania pochłonęły dwa miliony €. Zaangażowano ponad pięciuset artystów (orkiestra, tancerze). W rozbudowanej scenografii pojawiły się konie i powozy. Do scen batalistycznych zaangażowano żołnierzy i kaskaderów, nie zabrakło też poczciwego "malucha", przerobionego na wersję cabrio, który udawał karetę królowej Marii Antoniny. Roger Waters, obecny na premierze, powitał zgromadzoną publiczność po polsku. Do końca stycznia 2015 operę zaprezentowano łącznie dwadzieścia trzy razy na różnych scenach świata. Jeśli wierzyć świadkom owego wydarzenia - to przeżycia były tak wielkie, że relacja telewizyjna wypadła przy nich naprawdę blado. Setki statystów, olbrzymi dźwig zaprzęgnięty do scenografii, nisko przelatujące samoloty, widowiskowe kostiumy i zapierające dech efekty oraz rozmach całości pozostawiły niezapomniane wrażenie. Szczerze mówiąc dziwię się, że dotąd nie pojawiło się żadne oficjalne wydawnictwo, dokumentujące to wydarzenie. Janusz Józefowicz zdecydowanie sprostał wyzwaniu i stworzył porywające widowisko, godne światowej premiery. Prócz Polski spektakl obejrzeli widzowie w Wielkiej Brytanii, na Ukrainie, we Włoszech, Holandii, Szwecji, USA i Brazylii, choć już w nieco innej scenografii. Muzykę wydano w postaci dwupłytowego albumu CD oraz w formacie SACD z dodatkową płytą DVD. We Francji ukazała się wersja francuskojęzyczna.

Oczywiście trudno spektakl ten porównywać z innymi dokonaniami rockowymi Rogera Watersa. Utwór wpisuje się raczej w tradycję dziewiętnastowiecznej opery romantycznej, jakkolwiek da się w nim odnaleźć echa typowe dla twórczości byłego basisty Pink Floyd. Spostrzegawczy fani mogą nawet doszukać się autocytatu z w jednej z kompozycji. Fragment melodii z Every Stranger's Eyes, z albumu The Pros and Cons of Hitch Hiking (1983) kompozytor wykorzystał w utworze The Letter w drugim akcie opery.

Bardzo jestem ciekawy jak w kontekście tych nieco mniej popularnych dokonań Watersa zabrzmi jego nowa płyta Is This the Life We Really Want? Premierę zapowiedziano na 17 maja 2017 roku. Czekam z niecierpliwością.

słuchacz




2 komentarze:

  1. masz ogromną wiedzę, z której można czerpać, jak ze źródełka :D jestem szczęśliwa, że TUTAJ trafiłam. pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłe słowa. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń