Gdyby bramy percepcji zostały otwarte,
wszystko ujawniłoby się człowiekowi
takim, jakim jest – nieskończonym.
William Blake
The Doors - box z nagraniami studyjnymi |
Być może to banalny wstęp, a cytat
z Williama Blake’a nieco wyświechtany, jednak moja sympatia do The Doors jest szczera i trwa niezmiennie od wielu lat.
Może dlatego, że przecież rock tak naprawdę narodził się w USA. Do dziś
spoglądam z zainteresowaniem w tę stronę, wszak dzieje się tam sporo ciekawego.
Wspomnę choćby takich wykonawców jak Dave Matthews Band - moją fascynację sprzed kilku lat, Beth Hart
z okresu Live at Paradiso, ulubiony Gov’t
Mule, czy młodszy, lecz też ciekawy Alter Bridge. Z pewnością ta lista mogłaby
być znacznie dłuższa, wróćmy jednak do tematu.
Był jesienny albo zimowy wieczór
późnych lat siedemdziesiątych. Nagrałem z radia na taśmę mego poczciwego
szpulowca kompozycję Riders On The Storm.
Początkowo urzekł mnie wstęp – odgłosy burzy i hipnotyzujący Fender Rhodes Raya
Manzarka. Efekt spotęgowało także jazzujące solo na tym instrumencie w dalszej
części utworu. Później wielokrotnie cofałem taśmę, by posłuchać jej jeszcze
raz. Po jakimś czasie okazało się, że swój romans z The Doors rozpocząłem od
końca. Podobno był ostatni utwór nagrany przez Jima Morrisona na płytę L.A. Woman. Krótko później wokalista wyjechał
do Paryża, gdzie zmarł zaledwie trzy miesiące po jej premierze. Niewyjaśnione
do końca okoliczności tej śmierci stały się przyczyną wielu spekulacji, a także
narodzin legendy, mówiącej że żyje nadal i z boku przygląda się całemu
zamieszaniu…
Portret zespołu z wnętrza płyty Morrison Hotel |
Podobno do napisania Riders On The Storm zainspirowała go
twórczość Louisa Aragona i wiersz Chevaliers
de l'Ouragan (Jeźdźcy Huraganu).
Motyw ten pojawiał się już wcześniej w jego utworach. Pozornie piosenka wydaje
się niewinna, jednak daleko jej do opisu majowego deszczyku z odgłosami letniej
burzy. Jeśli bardziej zagłębić się w tekst, to prócz niezwykłych jeźdźców
pojawia się w utworze tajemniczy autostopowicz, który okazuje się
psychopatycznym mordercą. Całość również kończą grzmoty i trochę
niesamowity śpiew Morrisona z nałożonym tajemniczym szeptem.
Kariera The Doors trwała od
lipca 1965 do lipca 1972 roku. Grupę tworzyli Jim Morrison (voc), Ray Manzarek
(k), Robby Krieger (g) oraz John Densmore (dr). Podpisanie w 1966 roku
kontraktu z Elektra Records zaowocowało wydaniem ośmiu albumów, z których
niemal wszystkie zyskały status platynowych.
|
Uzupełnienie dyskografii |
Jim Morrison już od
najwcześniejszych lat interesował się literaturą i sztuką. Sam pisał intrygujące teksty, szkoda jedynie, że były one w jakiejś części efektem uwikłania w problemy
alkoholowo-narkotykowe. Widać tu pewne analogie do twórczości tzw. poetów wyklętych (poètes maudits),
którzy w przeszłości byli bohaterami wielu skandali (głównie obyczajowych), a
ich odrzucona przez współczesnych twórczość po śmierci stała się obiektem kultu.
Były to najczęściej osoby zbuntowane, zwykle uzależnione od alkoholu lub narkotyków, mające często konflikty z prawem,
nierzadko przedwcześnie kończące swe życie. Pierwowzorem tej nieformalnej grupy
był François Villon, średniowieczny poeta i absolwent Sorbony, który poszedł drogą wyjętych spod prawa. Do grona poetów wyklętych również zaliczano Williama Blake’a, pochodzącego
z XVIII wieku angielskiego twórcę, autora przytoczonego na wstępie motta. Polska
też ma swoich przedstawicieli w tym gronie. Dość tu wymienić choćby Edwarda
Stachurę, Ireneusza Iredyńskiego, Ryszarda Milczewskiego-Bruno, Stanisława
Grochowiaka czy Rafała Wojaczka.
Zawartość boxu przygotowano w formie replik okładek płyt analogowych |
Taka charakterystyka pasuje również
do portretu Jima Morrisona, wszak prowadził życie pełne skandali, wzlotów i
upadków. Nie grał na żadnym instrumencie, układał jednak melodie i potrafił je
zaśpiewać. Dalej pracowali nad nimi wszyscy członkowie zespołu. Pisał również teksty. Próbował w nich spenetrować głębię najbardziej mrocznych
i ekscytujących aspektów człowieczeństwa. Używki pomagały mu przy tworzeniu, otwierając zakryte na co dzień zakamarki duszy, ale w konsekwencji doprowadziły go do śmierci. Nie ulega wątpliwości, że muzyka
okresu amerykańskiej psychodelii była niezwykła i twórcza. Niewątpliwie stało
się tak dzięki środkom halucynogennym, które otworzyły przed muzykami
wspomniane na wstępie drzwi nowej percepcji i pojmowania świata. Niestety,
wówczas jeszcze ich destrukcyjne działanie nie było tak powszechnie znane.
The Doors w wykonaniu innych gwiazd oraz jeden z wielu bootlegów |
Twórczość
Jima oraz jego charakterystyczny głos, w zestawieniu z osobistą poezją i niebanalnym
wizerunkiem scenicznym, pozwoliły zespołowi na szybkie zdobycie popularności. Były
to lata niełatwe. Ameryka w latach sześćdziesiątych przeżywała wiele podziałów,
nie tylko politycznych. Symbolem tego okresu stała się rewolucja obyczajowa, pokolenie kontestujących hippisów,
podziały rasowe i protesty przeciwko wojnie wietnamskiej. Psychodelicznie
brzmiąca muzyka idealnie trafiła w swój czas, a krytycy docenili klimat i
precyzję wykonań. Szkoda jedynie, że odbyło się to kosztem uzależnienia i śmierci
wokalisty. Jim Morrison dołączył do Jimi Hendrixa i Janis Joplin. Cała trójka
zmarła z powodu przedawkowania narkotyków, w wieku zaledwie dwudziestu siedmiu
lat. Pochowano go na paryskim cmentarzu Pere Lachaise, w miejscu nazywanym zakątkiem
poetów. Skromny grób często do dziś jest odwiedzany przez fanów The Doors. Jeszcze
w 1991 znajdowało się na nim niewielkie popiersie artysty, zostało jednak
skradzione. Ponoć pojawiła się też grupa zdesperowanych fanów, którzy chcieli
odkopać doczesne szczątki wokalisty.
Po śmierci Morrisona zespół
próbował jeszcze działać jako trio, jednak bez legendarnego lidera, po wydaniu
dwóch przeciętnych albumów Other Voices
(1971) i Full Circle (1972) nie był w
stanie odzyskać dawnej popularności. Sześć lat później muzycy zaistnieli raz jeszcze,
wydając album An American Prayer. Znalazły
się na nim utwory poetyckie Jima, przez niego czytane, do których pozostali
członkowie grupy dograli podkład muzyczny. W 1991 roku do kin trafił nominowany do Oscara film Olivera Stone’a, opowiadający historię zespołu. W
rolę Jima Morrisona wcielił się Val Kilmer. Członkowie grupy jednomyślnie skrytykowali ów
obraz, twierdząc, że jest tendencyjny i nagina prawdę. Warto wspomnieć jeszcze
o dokumencie The Doors - historia
nieopowiedziana (2009), w reżyserii Toma DiCillo.
Mimo upływu czterdziestu pięciu lat
od śmierci Jima muzyka The Doors jest nadal chętnie słuchana. Cmentarz Pere Lachaise i grób Morrisona często odwiedzają fani zespołu. Bywa, że ich zachowanie łamie wszelkie normy obyczajowe, przysparzając o ból głowy administrację nekropolii. Zdarza się, że grób odwiedzają także byli członkowie zespołu. W trzydziestą drugą rocznicę śmierci pojawił się tam Ray Manzarek i Robbie Krieger. Na nagrobku widnieje sentencja: Kata ton daimona eaytoy, co ponoć oznacza „sprzeciwić się swoim demonom”…
Wyrosły nowe pokolenia zafascynowane fenomenem The Doors. W sklepach wciąż pojawiają się kolejne płyty z archiwalnymi koncertami. Regularnie wznawiane są studyjne albumy, wydawane są książkowe biografie zespołu, ukazuje się też twórczość poetycka Jima Morrisona.
Wyrosły nowe pokolenia zafascynowane fenomenem The Doors. W sklepach wciąż pojawiają się kolejne płyty z archiwalnymi koncertami. Regularnie wznawiane są studyjne albumy, wydawane są książkowe biografie zespołu, ukazuje się też twórczość poetycka Jima Morrisona.
23 maja 2013 roku w Rosenheim, w
Niemczech, zmarł pokonany przez raka Ray Manzarek. Miał siedemdziesiąt cztery
lata. Mimo to legenda The Doors żyje nadal i przyciąga kolejne pokolenia.
słuchacz
Albumy studyjne The Doors:
- The Doors (1967)
- Strange Days (1967)
- Waiting for the Sun (1968)
- The Soft Parade (1969)
- Morrison Hotel (1970)
- L.A. Woman (1971)
- Other Voices (1971)
- Full Circle (1972)
- American Prayer (1978)
Bo Panie "Słuchaczu" The Doors to NAJWIĘKSI z największych w historii!!!! :)
OdpowiedzUsuńtak
OdpowiedzUsuń