Uczmy
się –
odczuwać
głębiej niż rozum praktyczny nakazuje
kochać
piękno i odnajdywać je w sobie samych
słuchać
muzyki angażując jedynie serca i sumienia
Czesław Niemen
18 listopada miłośnicy twórczości Niemena wreszcie doczekali się winylowej reedycji dwóch kolejnych płyt z jego dyskografii. W sklepach pojawił się dwupłytowy album, zatytułowany po prostu Niemen. Pierwsze wydanie, z roku 1973 trafiło do sklepów w postaci dwóch oddzielnie sprzedawanych płyt, zatytułowanych Niemen vol. 1 i Niemen vol. 2. Teraz tworzą całość, łączy je wspólna okładka. Taki zresztą pewnie był pierwotny zamysł artysty, jednak przypuszczam, że bezpośrednio po wydaniu podwójnego tzw. „czerwonego albumu” Muza ze względów komercyjnych nie chciała ryzykować kolejnego dwupłytowego wydawnictwa, w dodatku z niezbyt łatwym materiałem. To jednak tylko moje spekulacje. Niestety, jak zwykle w przypadku wydawnictw Niemena, radość nie jest pełna. Nie dość, że płyty pojawiły się w sklepach z rocznym w stosunku do pierwotnych zapowiedzi opóźnieniem, to jeszcze jak wieść niesie, wydawca nie planuje wersji CD. Czyżby zawarta na nich muzyka w opinii speców od marketingu była zbyt trudna? Na to pytanie trudno dziś znaleźć odpowiedź. Myślę, że fanów Niemena mimo wszystko jeszcze w naszym kraju trochę pozostało i chętnych z pewnością by nie zabrakło. Mam nadzieję, że ta decyzja nie jest ostateczna. Póki co - przypomnę kilka faktów związanych z tym wydawnictwem.
W opinii wielu krytyków jest to jeden z najważniejszych albumów w historii polskiej muzyki rockowej. Prócz lidera muzykę nań stworzyli: charyzmatyczny wizjoner kontrabasu Helmut Nadolski, legendarny trębacz jazzowy Andrzej Przybielski oraz młodzi muzycy, wcześniej tworzący trio Silesian Blues Band - czyli multiinstrumentalista Józef Skrzek, zaledwie siedemnastoletni gitarzysta Anthimos Apostolis i grający na perkusji Jerzy Piotrowski. Sesja nagraniowa odbyła się między 14 a 23 lipca 1972 roku. Jest to o tyle ważne, że pół roku wcześniej, w styczniu 1972, w Monachium, ci sami muzycy nagrali płytę Strange is This World dla zachodnioniemieckiego oddziału CBS. Warto też podkreślić, że zespół sporo koncertował w tym czasie na Zachodzie, co niewątpliwie okazało się dobrą szkołą i przyczyniło się do rozwoju osobowości artystycznej każdego z muzyków. W Niemczech występowali z czołówką światowej sceny rockowej. Odbyli udane tournee, poprzedzając grupę Jacka Bruce’a, który wcześniej współtworzył brytyjski Cream. Nie tak dawno miałem okazję obejrzeć archiwalny materiał, zarejestrowany przez zachodnioniemiecką telewizję, która utrwaliła występ grupy Niemen podczas festiwalu Jazz and Rock Now, otwierający w 1972 roku Igrzyska Olimpijskie w Monachium. Przyznam, że koncert także dziś, po ponad czterdziestu latach robi niesamowite wrażenie. Umiejętności Józefa Skrzeka, który gra na organach Hammonda, gitarze basowej, skrzypcach i harmonijce ustnej przyprawiają o dreszcze. Pozostali muzycy w niczym mu nie ustępują, a otwierające występ solo Niemena, wykreowane ze sprzężenia zwrotnego mikrofonu ze stojącymi na estradzie kolumnami głośnikowymi jest przykładem podporządkowania wszelkich dostępnych środków unikalnej wizji artystycznej. Niewątpliwie był to znakomity awangardowy zespół, łączący w spójną całość swobodę free jazzu z rockiem, w sposób absolutnie bezkompromisowy.
Przy okazji warto wspomnieć fabularny film Egona Günthera Klucze (Die Schlüssel) (1972), w którym również pojawia się spory, kilkuminutowy fragment występu Grupy Niemen w podanym wyżej składzie. Ponoć reżyser zarejestrował cały koncert, jednak materiał niestety nie ocalał. Muzyka zespołu nie była łatwa. Wymagała od słuchaczy dużego zaangażowania emocjonalnego, jednak w tamtych czasach w tę stronę podążał rozwój światowego rocka. Muzycy nie stronili od eksperymentów. Utwory ewoluowały i dojrzewały z każdym kolejnym wykonaniem. Krytycy porównywali tę twórczość najczęściej do propozycji The Mahavishnu Orchestra, lecz było to jedynie duże uproszczenie. Oczywiście taki zwrot w stronę awangardy spowodował spore zamieszanie. Nowa twórczość coraz bardziej odsuwała Niemena od dawnej publiczności, jednak artysta systematycznie zyskiwał nową. Znamienna dla tego okresu jest recenzja koncertu zespołu, autorstwa Jarosława Jezierskiego, zamieszczona w Dzienniku Zachodnim:
Niemen swoje produkcje głosowe umieszcza pod hasłem »vocal« - bo to zawsze już nie tak jednoznaczne jak »śpiew« czy »piosenkarstwo«. Można pod tym hasłem pozwalać sobie na wszelkie, obce kulturze europejskiej, dziwolągi głosowe – krzyki, wycie, skomlenie, rzężenie, plątaninę eunuchoidalnych jubilacji, których żaden, nawet najgorliwszy młodzieżowy wielbiciel Niemena nie potrafi powtórzyć. W programie, który wykonał Czesław Niemen, były: I’ve Been Loving You O. Reddinga, Piosenka dla zmarłej Cz. Niemena, rzekomo z tekstem Jarosława Iwaszkiewicza, rzekomo, bo konia z rzędem temu, kto zidentyfikował więcej niż kilka słów tekstu, i wreszcie Dziwny jest ten świat – o tyle w nowej wersji, że po angielsku i z wyciem sprzężonych kolumn głośnikowych. (Dziennik Zachodni, nr 39, 16.02.1972).
Dla kontrastu przytoczę inny opis, który znalazł się we wspomnieniach Czesława Niemena, zamieszczonych w książeczce do drugiego z sześciopłytowych zbiorów jego dokonań: Z sesji nagraniowej pamiętam moje wielkie zdumienie, kiedy przy konsolecie obok profesora Urbańskiego zobaczyłem słynnego dyrygenta Bohdana Wodiczkę zwabionego, jak później wyznał, niesamowitą muzyką dobiegającą z pokoju reżyserskiego studia (...) Zwłaszcza Requiem dla van Gogha Helmuta Nadolskiego. To była współczesna muzyka poważna, tworzona intuicyjnie w ramach plastycznego szkicu, a nie na podstawie spisanej partytury.
I jeszcze jeden cytat, z rozmowy Andrzeja Wróblewskiego z Czesławem Niemenem, zamieszczonej w Non Stopie (4/1975):
– A nie obawia się Pan tego, że w miarę podnoszenia progu trudności wypowiedzi artystycznej, krąg Pana odbiorców będzie się zmniejszał?
– Byłoby z mojej strony niedocenianiem zdolności rozumienia tego człowieka, który przychodzi na koncert, byłoby to niedocenianie rozwoju intelektualnego i kulturalnego całego społeczeństwa, gdyby folgować słuchaczowi, gdyby obniżać poziom wypowiedzi. To jest, moim zdaniem, nieprawda, że słuchacz potrzebuje taniej zabawy. Gdyby zachodniej publiczności dać możliwość wyboru, gwarantuję, że znalazłoby się wielu odbiorców trudniejszych, ambitniejszych form artystycznych.
Cóż, dodam jedynie, że obie płyty (vol. 1 i vol. 2) w plebiscycie czasopisma NON STOP zostały uznane Albumem roku 1973. Po Grupie Niemen pozostały trzy pozycje: wspomniana wcześniej, wydana na Zachodzie Strange Is This World oraz wznowiona właśnie dwupłytowa całość Niemen vol. 1 i Niemen vol. 2. Można wspomnieć jeszcze o albumie Ode to Venus, nagranym w marcu 1973 roku, również w Monachium, jednak powstał on już bez udziału Nadolskiego i Przybielskiego. Jak dalej potoczyły się losy tej niezwykłej formacji? Jak łatwo przewidzieć Grupa Niemen okazała się zbyt mała dla tak wielkich osobowości. Szkoda, że spory Józefa Skrzeka i Czesława Niemena, dwóch silnych indywidualności artystycznych oraz ewidentne błędy impresaryjno-organizacyjne doprowadziły w efekcie do rozwiązania zespołu. Muzycy śląskiego tria powrócili do nazwy SBB, zmieniając jej znaczenie i bogatsi o zdobyte doświadczenia stworzyli zespół, którego chyba nie trzeba nikomu bliżej przedstawiać...
Dobrze, że pozostały nagrania z tego okresu, bowiem muzyka formacji nie miała precedensu w dziejach polskiej fonografii, nie tylko rockowej. Czy ocalało coś jeszcze? Helmut Nadolski nagrał w 1974 roku płytę Medytacje. Była to rejestracja koncertu, jaki odbył się w Sopocie, w Kościele p/w św. Jerzego. Artyście towarzyszył Andrzej Nowak na organach i Czesław Niemen na moogu. Improwizacje uzupełniono o fragmenty rozważań Nadolskiego, recytowane przez Olgierda Łukaszewicza. Płyta nie została wznowiona na CD. Po latach pojawił się jeszcze jeden godny uwagi krążek. W wydanym w 2005 roku dziewięciopłytowym boxie, zatytułowanym SBB Lost Tapes vol. 1 Studio & Live Recordings 1974 - 1978 znalazła się płytka zatytułowana Sierpień, a na niej muzyka zarejestrowana w 1975 roku w studiach Polskiego Radia Gdańsk. Oto, co o tych nagraniach pisze Michał Wilczyński, redaktor wydawnictwa: Okazało się, że podczas sesji w studio był obecny nie tylko Andrzej Przybielski, ale i kontrabasista Helmut Nadolski. W ten sposób powstały nagrania zrealizowane przez cały skład Grupy Niemen... tyle, że bez Niemena. Muzyczna przeszłość Przybielskiego i Nadolskiego, ujawniająca się zresztą także w okresie Grupy Niemen skierowała muzykę SBB na mocno jazzujące tory. W takich nagraniach jak "Sierpień" czy "Dwie pogody - cz. I" pięcioosobowy skład odważnie penetrował rejony jazzowej awangardy, sięgając do niekonwencjonalnych skal i nietypowych instrumentacji wzbogaconych o trąbkę i niecodziennie traktowany kontrabas. Z drugiej strony za sprawą nagrań "Atoa" i "FOS" grupa nie zapomniała o swoim rockowym obliczu.
Na zakończenie dodam, że wiele lat wcześniej pojawiło się wprawdzie kompaktowe wydanie obu płyt Grupy Niemen, noszące tytuł Marionetki, lecz jest od dawna niedostępne, zaś na aukcjach internetowych osiąga wysokie ceny. Obecnemu wznowieniu na winylu trudno cokolwiek zarzucić. Poprawiono grafikę (choć drobne uwagi pewnie znalazłyby się) i ewidentne błędy w angielskich tłumaczeniach tytułów. Remasteringiem zajęła się Eleonora Atalay, córka Czesława Niemena. Jak te nagrania brzmią po ponad czterdziestu latach? Uważam, że nadal znakomicie. Wymagają jedynie otwartego umysłu i wrażliwości.
słuchacz
Drogi Słuchaczu Krzysztofie
OdpowiedzUsuńZ powodu takiego, że twórczość Niemena jest od piętnastu lat sprawą rozproszoną i o otwartej dla słuchaczy placówce (np. internetowej), która gromadziłaby spuściznę Czesława możemy (przynajmniej ja) pomarzyć, pojawiają się dla młodszych miłośników utworów Niemena nie małe wcale problemy. Piję do "Medytacji" Helmuta Nadolskiego. Album ten nadal wydany jest tylko na winylu. Mam do Pana, Krzysztofie, pytanie natury technicznej:
Na youtube zamieszczono "Meditation" do odsłuchu. I wersja z youtube rozpoczyna się częścią z dzwonami, ja natomiast trafiłem na cyfrową zgrywkę płyty, gdzie owa część z dzwonami podpisana jest jako "Part2". Jak wygląda sprawa oryginalnego winyla? Którą częścią rozpoczyna się ten album??
Bardzo proszę o odpowiedź.
słuchacz2 września 2019 17:32
UsuńWitam. Strona podpisana jak A wydania winylowego rozpoczyna się potrójnym uderzeniem w dzwonki, potem odzywa się gong. Stronę B rozpoczyna kontrabas Nadolskiego. Sprawdziłem na moim winylu. Pozdrawiam serdecznie.