sobota, 19 listopada 2016

Trochę o moim mieście i literaturze...






Dziś nie będzie o muzyce. Chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami związanymi z mym rodzinnym miastem. Z góry zastrzegam, nie będzie w nich ani polityki, ani źle pojętego lokalnego patriotyzmu. No dobrze, wspomnę o piosence Ireny Santor, która śpiewała Zielono jest w mojej Bydgoszczy. Mieszkam w tym mieście od urodzenia, mieszkał tu mój ojciec i dziadek. Nigdy nie uważałem, że jest to najpiękniejsze miejsce na ziemi. Wiele lat temu pewnie poważnie zastanawiałbym się co oryginalnego mogłoby zachwycić w nim przyjezdnych. Mimo to, zawsze czułem się z nim związany. Stąd też nie kryję radości z faktu, że w ostatnim ćwierćwieczu miasto zdecydowanie wyładniało i może przysporzyć swym mieszkańcom sporo powodów do dumy i satysfakcji. Tu się wychowałem, stąd bliski jest mi Kanał Bydgoski i Brda, i spichrze, i Wyspa Młyńska, i Stare Miasto.







Trzeba podkreślić, że Bydgoszcz jest rdzennie polskim miastem, choć w efekcie konsekwentnej polityki zaborców oraz okupantów śladów o tym świadczących pozostało bardzo niewiele. Król Kazimierz Wielki nadał miastu prawa lokacyjne już w 1346 r. Niestety Bydgoszcz, leżąca na dawnym pograniczu, często przechodziła z rąk do rąk. Dość wspomnieć wojnę trzydziestoletnią, potop szwedzki, wojny napoleońskie itd. W XVIII w, gdy zbudowano kanał bydgoski, władze pruskie usiłowały uczynić Bydgoszcz miastem niemieckim. Osiedlano kolonistów, rozbierano staropolskie zabytki. Zniszczono mury miejskie, baszty i bramy, rozebrano resztki zamku, kilka kościołów i klasztorów. Mimo to zawsze istniały tu silne środowiska polskie. Ważne dla miasta postacie to (choć z nieco późniejszego okresu) dr Emil Warmiński, Marian Turwid, Marian Rejewski, Jerzy Ossoliński, Adam Grzymała-Siedlecki i wielu innych. Z zabytków architektury o polskości świadczy pochodząca z XV w. bydgoska Fara, wyniesiona do godności katedry. Na jednej z jej zewnętrznych ścian, niedaleko rynny ocalał piastowski orzeł, który przetrwał wojnę, niezauważony przez hitlerowców. Obecny wygląd Fary jest odtworzeniem wystroju z początków XX w.





Warto też wspomnieć o Józefie Święcickim, który miał wielki wpływ na rozwój miasta na przełomie XIX i XX wieku. Urodził się 9 marca 1859 r. Wychował go i wykształcił ojczym, mistrz murarski Antoni Hoffmann. Początkowo pracowali wspólnie, jednak w 1885 Święcicki założył własną firmę. Szybko zdobywał popularność i zlecenia, dorobił się też niemałej fortuny. Niewiele wiadomo o jego życiu prywatnym. Był współzałożycielem Bydgoskiego Towarzystwa Szachowego, zajmował się też twórczością literacką. Opublikował sztukę teatralną, wydał przewodnik po Bydgoszczy. Jako jeden z pierwszych mieszkańców miasta posiadał prywatny samochód. Działał charytatywnie, aktywnie wspierał bydgoski przytułek.







Zaprojektował ponad sześćdziesiąt bydgoskich kamienic, z czego dwadzieścia mieści się wzdłuż ul. Gdańskiej. Styl Święcickiego był dość eklektyczny. Widać w nim zamiłowanie do symetrii i częste nawiązania do baroku oraz klasycyzmu. Bodaj najbardziej znaną wizytówką architekta jest hotel Pod Orłem, mieszczący się przy ul. Gdańskiej. Jego budowę zlecił mu znany hotelarz Emil Bernhardt. Miał to być na wskroś nowoczesny i reprezentacyjny obiekt. Święcicki zaprojektował bogato zdobiony gmach, wzorowany na podobnych budynkach z Berlina i Monachium. W zwieńczeniu nad fasadą umieścił ogromną rzeźbę orła z rozpostartymi skrzydłami. Podobno również na fasadzie, pod oknem trzeciego piętra, ukrył swój autoportret, co jest o tyle ciekawe, że nie zachowała się żadna jego fotografia. 





Dzisiejsza Bydgoszcz oferuje sporo atrakcji zarówno mieszkańcom, jak i przybyszom. Trzeba odwiedzić odnowioną Wyspę Młyńską i Bydgoską Wenecję. Warto poznać gmach Opery Nova, budowany przez ponad ćwierć wieku, będący wspaniałą świątynią sztuki oraz miejscem kongresów i prestiżowych imprez kulturalnych. Można wybrać się na koncert do Filharmonii Pomorskiej, obiektu o rewelacyjnej akustyce. Trudno nie wspomnieć też o bydgoskiej Bazylice, która jest przykładem dokończonej inwestycji z lat dwudziestych. Miasto dysponuje również atrakcyjnym i rozległym terenem spacerowo-wypoczynkowym w Myślęcinku, gdzie odbywają się również koncerty i imprezy masowe. Tam też znajduje się ogród zoologiczny, botaniczny, stadnina koni i stok narciarski.




Pisząc o Bydgoszczy warto wspomnieć o Moście Królowej Jadwigi, trzytomowej powieści Jerzego Sulimy Kamińskiego, która jest świetnym portretem miasta od okresu międzywojennego. Warto dodać, że w tym okresie Bydgoszcz zaliczano do grona największych miast II Rzeczpospolitej. Miała ona swój niezaprzeczalny urok, choć zawdzięczała go w dużym stopniu wcześniejszym, niemieckim gospodarzom. Autorowi na kartach książki udało się również zachować gwarę bydgoską, która dziś stała się już reliktem minionej przeszłości. 

Szczerze mówiąc, niewiele znam powieści z Bydgoszczą w tle. Nie tak dawno wpadła mi w ręce Rzeka zbrodni Jarosława Jakubowskiego. To dość niesamowita historia kryminalna, osadzona w realiach lat dwudziestych, krótko po powrocie miasta do Macierzy. Autor, wiernie odtwarzając realia historyczne i topograficzne wplótł do niej wątki obyczajowe, kulturowe i... nadprzyrodzone. Są w niej też bydgoskie barki i ciemna Brda...





Nieco podobny klimat ma powieść Cezarego Czyżewskiego Alazza, choć jej akcja toczy się współcześnie. Zaczyna się dość niesamowicie - policja poszukuje pomocy w rozwikłaniu tajemnicy niemal rytualnego morderstwa, dokonanego w tajemniczym domu przy ul Glinki. Jest też dziwny ślad - długi włos, pozbawiony zupełnie struktur DNA. Niemożliwe? W powieści Czyżewskiego wiele niemożliwych rzeczy staje się rzeczywistością, która zresztą i tak daleka jest od jednoznaczności. Choć cała akcja toczy się w Bydgoszczy, a wnikliwy czytelnik z łatwością odnajdzie opisane miejsca, to autorowi zdarzają się wycieczki w bardzo odległą, niezbyt oczywistą przeszłość. Jest opuszczona kamienica przy Jagiellońskiej, i gmach Opery, i... No dobrze, dalej nie będę zdradzał wątków. Książka trzyma w napięciu niemal od pierwszych kart, a zaskakujące zwroty akcji i mocne wrażenia sprawiają, że przy lekturze można zapomnieć o obowiązkach. Zainteresowanych odsyłam do strony autora, gdzie znaleźć można nieco więcej szczegółów. Myślę, że warto.



słuchacz







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz