Wróćmy jednak do roku 1987. Odrodzony zespół pożeglował (niemal dosłownie, gdyż materiał na A Momentary Lapse Of Reason zarejestrowano na barce Astoria, należącej do Davida i zacumowanej na Tamizie niedaleko Hampton Court) w stronę klasycznego brzmienia. Niewątpliwe zabrakło śpiewającego Rogera, który wcześniej z Davidem dzielił partie wokalne. W tekstach trudno było doszukać się jakiejś myśli przewodniej i charakterystycznego, nieco sarkastycznego spojrzenia na rzeczywistość. Może dlatego sporo tu partii instrumentalnych (skądinąd świetnych), jednak w pamięć zapadają głównie dwa utwory – Learning To Fly oraz On The Turning Away. Po The Wall i The Final Cut fani zespołu wyczekiwali na album, nawiązujący do dzieł z pierwszej połowy lat siedemdziesiątych. Od późnych lat sześćdziesiątych do osiemdziesiątych zespół przeszedł dość długą drogę, pracując początkowo jako zgrany kolektyw. Ostatnie lata przyniosły supremację Rogera Watersa, który przekonany o swej wyjątkowej roli uważał, że po jego odejściu grupa przestanie istnieć. David Gilmour miał jednak inny pomysł. Po wygraniu zaciekłej batalii prawnej o prawo do nazwy Pink Floyd pod dowództwem Gilmoura zmienił nieco swoje oblicze. Wracając do pracy zespołowej wyprowadził grupę ze ślepej uliczki. Album pod znamiennym tytułem A Momentary Lapse Of Reason potwierdził ten kierunek i okazał się dobrym wprowadzeniem do Division Bell. Pozwolił też na odbycie wyczekiwanej przez fanów trasy koncertowej. Tu dochodzimy do genezy Delicate Sound of Thunder. Trasa 1987/1988 objęła niemal cały świat i w późnych latach osiemdziesiątych okazała się jedną z najbardziej dochodowych w branży. Nie było na niej wprawdzie latających świń i rozbijających się samolotów, ale wreszcie pełnym głosem zabrzmiała gitara Davida, spychana w kąt na ostatnich albumach z Rogerem. Nowe kompozycje również się broniły – dość posłuchać Sorrow, Dogs of War, On the Turning Away i Round and Around. Trasę udokumentowano na płycie – i co ciekawe, był to w zasadzie pierwszy album koncertowy Pink Floyd (jeśli nie liczyć drugiego krążka z Ummagumma, wydanego dwadzieścia lat wcześniej oraz kilku utworów zagranych bez publiczności w amfiteatrze w Pompejach).
Decyzja ta nie dziwi, gdyż tournée okazało się sukcesem i potwierdziło odrodzenie. Walka o prawo do nazwy została wygrana, a Rick Wright ponownie został pełnoprawnym członkiem zespołu. Spektakl w ciągu ponad roku obejrzało ponad cztery miliony widzów. Początki były pełne niepewności i wątpliwości, ale występy zarejestrowane na kilka miesięcy przed zakończeniem trasy w Nassau Coliseum, w sierpniu 1988 roku, pokazały zespół pewny siebie, w doskonałej formie i nieco odmłodzony. Prócz trzech muzyków podstawowego składu na scenie pojawili się: Jon Carin (instrumenty klawiszowe, wokal), Tim Renwick (gitary, wokal), Guy Pratt (bas, wokal), Gary Wallis (perkusja), Scott Page (saksofony, gitara), Margret Taylor (chórki), Rachel Fury (chórki) i Durga McBroom (chórki). Album trafił na rynek w 1988 roku w postaci dwupłytowego wydawnictwa winylowego, a także w wersji CD i w postaci zestawu dwóch kaset magnetofonowych. Program tych wydawnictw nieco się różnił. Pierwsza część, poza otwierającą koncert pięcioczęściową suitą Shine On You Crazy Diamond promowała utwory z A Momentary Lapse of Reason. Warto wspomnieć, że na żywo solówki gitarowe w Learning to Fly zaprezentował Tim Renwick, a nie David Gilmour. Druga połowa koncertu zawierała kompozycje ze starszych albumów – otwierający Meddle One Of These Days, utwory z The Dark Side Of The Moon (Time, On The Run, The Great Gig In The Sky oraz Us And Them), tytułową kompozycję z Wish You Were Here, a także Comfortably Numb i Run Like Hell czyli te z The Wall, w których swój udział zaznaczył Gilmour. Na wydanie winylowe nie trafiło Us and Them. Wprawdzie David twierdził w wywiadzie radiowym z 1992 roku, że album nie zawierał żadnych studyjnych dogrywek, to inżynier Buford Jones wyznał, że dodano gitary akustyczne w Comfortably Numb oraz poprawiono wokale – Wright ponownie zaśpiewał w Time, a Sam Brown zastąpiła Rachel Fury w Comfortably Numb. Tu jeszcze ciekawostka – 26 listopada 1988 David Gilmour i Nick Mason uczestniczyli w starcie Sojuza TM-7, a radzieccy astronauci i ich francuski kolega zabrali w kosmos egzemplarz CD Delicate Sound of Thunder.
Album koncertowy potwierdzał, że Pink Floyd nadal działa i śmiało łączy tradycję z współczesnością. Program otwierała skrócona do dwunastu minut suita Shine on You Crazy Diamond. Broniły się także kompozycje z nowej płyty studyjnej. Zwłaszcza liryczne Yet Another Movi, znakomite, bardziej drapieżne Sorrow i On The Turning Away z pięknym gitarowym solem. Dobrze zabrzmiały stare hity, zwłaszcza znakomicie zagrany One of These Days, a także Comfortably Numb i Run Like Hell –sprawdzające się znakomicie jako finał. Niestety, z powodów czasowych nie cały program koncertów trafił na płytę. Na oficjalnej kasecie VHS, dokumentującej nowojorski występ zespołu w Nassau Coliseum, zatytułowanej Pink Floyd – In Concert - Delicate Sound Of Thunder (1989) znalazł się jeszcze Signs of Life. Ten sam materiał zawierała także płyta DVD Pink Floyd – Shine On – Live, wydana kilkakrotnie w różnych krajach,choć nie było to wydawnictwo oficjalne.
Dziś Pink Floyd już nie koncertuje. David Gilmour po raz ostatni wykorzystał imiona dwóch zapomnianych bluesmanów w 2014 roku, wydając album The Endless River. Zgodnie z zapowiedzią miał to być ostatni akord w twórczości zespołu. Jak jednak wiadomo – rynek nie znosi próżni, a nazwa grupy stanowi realną wartość, mogącą przynieść dochód. Nowych nagrań wprawdzie nie ma, można jednak przewietrzyć archiwa. Stąd też na rynek trafiło kilka interesujących boksów. Dość wspomnieć o trzech sporych pudełkach z serii Immersion oraz obszernym zestawie The Early Years 1965 – 1972. Ostatnie lata obejmowało rok temu wydane, równie obszerne pudło The Later Years 1987 – 2019. W tym ostatnim zestawie, składającym się z sześciu płyt blu-ray, pięciu DVD, pięciu CD oraz dwóch winylowych singli ponownie znalazł się album Delicate Sound of Thunder, jednak w odświeżonej i znacznie poszerzonej wersji. Trafiły nań wcześniej niepublikowane utwory: Signs of Life, One Slip, A New Machine p. 1, Terminal Frost, A New Machine p. 2, On The Run, The Great Gig In The Sky oraz Welcome to the Machine. Ten ostatni pojawił się w wersji live na oficjalnych wydawnictwach zespołu po raz pierwszy. Pierwsza edycja, z 1988 roku na dwóch płytach CD zawierała piętnaście utworów. Nowa, również na dwóch krążkach CD ma ich łącznie dwadzieścia trzy. Całość została ponownie zmiksowana z oryginalnych wielościeżkowych taśm przy udziale Davida Gilmoura przez wieloletniego inżyniera Pink Floyd Andy'ego Jacksona i wsparciu Damona Iddinsa oraz ponownie zremasterowana. Brzmi naprawdę inaczej i zdecydowanie lepiej niż przed laty. Częścią omawianego zestawu jest również całkowicie odrestaurowany film, pierwotnie wydany na VHS. Na nowo zmontowany prezentuje się imponująco, zwłaszcza z nowym pięciokanałowym dźwiękiem. Materiał źródłowy pochodził bezpośrednio z ponad setki oryginalnych negatywów z troską odrestaurowanych, zeskanowanych i pieczołowicie przeniesionych przy użyciu specjalistycznego oprogramowania do formatu 4K. Całość ponownie zmontował Benny Trickett. Dźwięk pochodzący z oryginalnych wielościeżkowych taśm Davida Gilmoura ponownie zmiksowano. Gotowy film dołączono do zestawu zarówno na blu-rayu, jak i na DVD. Całość liczyła szesnaście utworów. Niestety, film nie był dostępny dla zwykłych śmiertelników, dla których cena całego zestawu była barierą nie do pokonania.
W ubiegłym tygodniu sytuacja uległa zmianie. 20 listopada wydano odświeżoną wersję Delicate Sound Of Thunder jako oddzielne wydawnictwo, bodaj we wszystkich możliwych formatach, w tym także na potrójnym 180-gramowym albumie winylowym. Zwłaszcza on został bardzo efektownie przygotowany pod względem edytorskim i uzupełniony dwudziestoczterostronicową broszurą z unikalnymi zdjęciami – co zważywszy na format jest sporą atrakcją. Dla prawdziwych fanów jednak najbardziej istotny jest dźwięk. Różni się zdecydowanie od starej wersji, remiks znacząco wpłynął na barwę instrumentów. Obecnie wydają się bardziej namacalne, a reakcja publiczności dodaje całości ciepła. W Another Brick In The Wall Part Two, a zwłaszcza w kończącym całość Run Like Hell można poczuć spontaniczne, żywiołowe granie i powiew scenicznego szaleństwa. Na wersję winylową trafiło o dziewięć utworów więcej (czyli obecnie dwadzieścia trzy) – tyle samo co w obecnym wydaniu CD, bogatszym o osiem w stosunku do pierwowzoru z 1988 roku. W tej chwili A Momentary Lapse Of Reason jaśnieje pełnym, należnym mu blaskiem. Warto przyjrzeć się bliżej pudełkowej edycji Deluxe. Zawiera ona prócz dwóch płyt CD także odrestaurowany film na blu-rayu oraz ten sam materiał na DVD, jednak z nieco gorszym dźwiękiem. Co ciekawe, film dołączony do tego zestawu posiada jeszcze materiał bonusowy w postaci kolejnych pięciu utworów pochodzących z koncertu.
Cały program tego krążka wygląda następująco:1. Shine On You Crazy Diamond, Parts 1-5
2. Signs Of Life
3. Learning To Fly
4. Sorrow
5. The Dogs Of War
6. On The Turning Away
7. One Of These Days
8. Time
9. On The Run
10. The Great Gig In The Sky
11. Wish You Were Here
12. Us And Them
13. Money
14. Comfortably Numb
15. One Slip
16. Run Like Hell
Bonus Tracks
1. Yet Another Movie
2. Round And Around
3. A New Machine Part 1
4. Terminal Frost
5. A New Machine Part 2
Jakość obrazu dodatkowych utworów nie ustępuje zasadniczej części. Różnią się jedynie tylko dwukanałowym dźwiękiem – stąd zapewne decyzja zamieszczenia ich oddzielnie. Całość uzupełnia czterdziestostronicowa broszura, dwustronny spory plakat oraz pięć kart ze zdjęciami. Dostępny jest także pojedynczy blu-ray, nie posiadający jednak wspomnianych bonusów, będący w zasadzie tą samą wersją, jaka weszła w skład boksu The Later Years 1987 – 2019. Tak poprawiona wersja Delicate Sound of Thunder jest spełnieniem marzeń wielu fanów, którzy uważali wcześniejszą edycję za średnio atrakcyjną, zwłaszcza pod względem brzmieniowym. Obecnie to nie tylko kompletny dokument z trasy. Nowoczesna technologia i bogactwo niedostrzeganych wcześniej szczegółów sprawiło, że da się poczuć powiew magii Pink Floyd. Tyle fakty. O samej muzyce nie chcę pisać, większość prawdziwych fanów doskonale ją zna. Zachęcam jednak niezdecydowanych - warto prawdziwie zanurzyć się w niej kolejny raz. Warto było czekać.
słuchacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz