piątek, 23 marca 2018

Yesternight. Jedynie odrobina szczęścia



YESTERNIGHT


Z satysfakcją stwierdzam, że w moim rodzinnym mieście funkcjonują zespoły, o których mówi się coraz głośniej - i to nie tylko na rodzimym podwórku. Jednym z nich jest formacja Yesternight, którą tworzą trzej przyjaciele: Marcin Boddeman - wokal, Bartek Woźniak - gitary i instrumenty klawiszowe oraz Kamil Kluczyński - perkusja. W lipcu ukazała się ich pierwsza, pełnowymiarowa płyta, zatytułowana The False Awakening. Kamil Kluczyński jest jednocześnie perkusistą i współzałożycielem Art of Illusion, zespołu, któremu wcześniej poświęciłem już nieco miejsca, dlatego umawiając się z nim na rozmowę postanowiłem tym razem skupić się na Yesternight. Złośliwość sprzętu sprawiła, że blisko godzinne nagranie poszło w kosmos (cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz...), jednak dzięki moim notatkom i współpracy Kamila udało się ją odtworzyć praktycznie w całości. Oto jej przebieg:

- Opowiedz o początkach zespołu.
- Gramy z przerwami blisko dziesięć lat. Początki sięgają 2009 roku. Poznaliśmy się na studiach i początkowo graliśmy głównie covery. Z czasem jednak zaczęliśmy poświęcać coraz więcej energii na improwizację i tworzenie własnych utworów. Trzon grupy wówczas stanowił Bartek Woźniak (gitara), Mariusz Wawrzyniak (klawisze), Bartosz Styś (bas) oraz ja (perkusja). Po kilku miesiącach dołączył do nas wokalista Marcin Boddeman. Spędzaliśmy niezliczone ilości godzin na próbach, co zaowocowało tym, że w bardzo krótkim czasie powstał materiał na całą płytę. Ostatecznie, ze względów losowych skład uległ uszczupleniu. Przed nagraniem płyty odszedł Mariusz i Bartosz, a my z kwintetu staliśmy się triem. Początkowo próbowaliśmy jakoś uzupełnić te braki, zorganizowaliśmy nawet przesłuchania, ale efekt okazał się mizerny i stwierdziliśmy, że damy radę sami. Bartek, nasz gitarzysta, na płycie oprócz gitary, zagrał również na klawiszach, a nasz kolega ze studiów (Tomasz Znyk) nagrał dla nas bas.
Kamil
- Jaka była geneza nazwy Yesternight?
- W początkach funkcjonowania zespołu szukaliśmy jakiegoś intrygującego pojęcia, pasującego do naszej muzyki. To słowo w rzeczywistości nie istnieje, choć automatycznie nasuwa się tu pewne skojarzenie na zasadzie przeciwieństwa do „yesterday”. Ktoś kiedyś powiedział, że naszej muzyki najlepiej słucha się nocą. I chyba coś w tym jest… Padło więc na Yesternight.
- Płyta The False Awakening jest tak naprawdę waszym trzecim wydawnictwem.
- Można tak powiedzieć. Na początku, w 2010 roku zrejestrowaliśmy EP-kę. Później, czyli w 2015 ukazał się singiel Who You Are, który tak naprawdę promował dużą płytę, no i latem ubiegłego roku wydaliśmy pełnowymiarowy album The False Awakening. Nagranie z singla różni się nieco miksem i masteringiem od tego, które trafiło ostatecznie na dużą płytę.
- Porównaj charakter muzyki Yesternight i Art of Illusion. Czy to konwencjonalny rock, artrock, czy muzyka progresywna? To ostatnie określenie jest dość pojemne...
Yesternight to melodie, szerokie przestrzenie, swoboda, duże ilości powietrza i relaks (choć bywają mocniejsze momenty). Na etapie miksów usłyszałem opinię, że gdyby nie mocny wstęp, to jeden z naszych utworów mógłby pojawić się w radiu, grającym szeroko rozumianą muzykę popularną (nie chcę wymieniać nazwy)… Nie wiem, czy to powód do dumy, ale zapewne chodziło o to, że melodie, które towarzyszą naszym kompozycjom, są dość nośne i łatwo przyswajalne. Z kolei muzyka Art of Illusion jest dużo bardziej techniczna, mocniejsza, bardziej metalowa. Jest w niej zdecydowanie więcej dźwięków, solówek i nieco mniej przestrzeni. Nie oznacza to, że nie ma w niej melodii. Nowa płyta pod tym względem jest dużo bogatsza, niż debiut. Nie będzie na pewno przesadą, kiedy powiem, że wiele melodii ma charakter folkowy.
Marcin
- Kilka dni temu zagraliście z Yesternight na festiwalu ProgRockFest 2018 w Legionowie.
- To była już czwarta edycja tej imprezy, której pomysłodawcą i organizatorem jest Mikołaj Madejak. Festiwal trwa dwa dni i odbywa się w budynku Ratusza Miejskiego w Legionowie. Zagraliśmy pierwszego dnia, jako drugi zespół. Wspaniała atmosfera i ciepłe przyjęcie. Dla mnie tak naprawdę był to drugi występ na tej scenie, ponieważ dwa lata temu zagraliśmy tam z Art of Illusion.
- Po wydaniu The False Awakening o zespole zaczęło być głośno. Wasz debiut został zauważony, otrzymaliście dwie nagrody.
- Tak, zaczęło się od nominacji w plebiscycie „Teraz Najlepsi 2017”, organizowanym przez magazyn Teraz Rock, w którym czytelnicy wybierają m.in. najlepszy debiut minionego roku. Nawet o tym nie wiedzieliśmy – dowiedzieliśmy się od znajomych, kiedy zaczęli nam gratulować. Później, w plebiscycie użytkowników serwisu Progrock.org.pl oraz słuchaczy audycji Rock’n’Prog otrzymaliśmy tytuł Płyty Roku 2017, a kilka dnia temu Yesternight został laureatem Nagrody im. Roberta "RoRo" Roszaka za najlepszy album wydany w 2017 roku. Jest to wyróżnienie przyznawane przez członków stowarzyszenia „PROGRES”, które organizuje Festiwal Rocka Progresywnego w Toruniu (wcześniej w Gniewkowie). To na tym festiwalu odbyła się premiera naszej płyty w lipcu zeszłego roku. O wynikach plebiscytu dowiedzieliśmy się… z Facebooka (śmiech). Wyniki przyjęliśmy z niedowierzaniem, ponieważ konkurencja była niesamowicie mocna…
- Pokonaliście Lunatic Soul Mariusza Dudy (drugie miejsce), Stevena Wilsona (czwarte) oraz... Rogera Watersa (siódme)... 
No cóż, (uśmiech) to oczywiście tylko efekt określonego profilu i upodobań głosujących, którym podobał się nasz album, ale nie ukrywam, że było to bardzo miłe.
- Czy nagranie płyty coś zmieniło w Waszym życiu?
- I tak i nie. Po pierwsze wreszcie mamy produkt, którym możemy się podzielić z entuzjastami takiej muzyki. Po drugie otworzyły się furtki, których bez płyty nie dało się otworzyć. Skontaktowała się z nami niemiecka wytwórnia z zamiarem dystrybucji naszego krążka na Europę i świat. Odezwał się również dystrybutor z Japonii. Chęć sprzedaży wyraziły także polskie wydawnictwa. Naszą muzykę w swoich audycjach prezentował m.in. Tomasz Żąda w Trójce, Adam Dobrzyński w Jedynce, a także Wiesław Weiss, który goszcząc u Marka Wiernika w Polskim Radiu, prezentował nasze utwory i rekomendował nasz zespół. Zdobyliśmy dwa tytuły Płyty Roku, a nasz debiut został bardzo wysoko oceniony w magazynach Teraz Rock oraz Hi-Fi i Muzyka. Tego wszystkiego by nie było, gdybyśmy nie nagrali płyty. Można więc śmiało powiedzieć, że pojawiły się różne możliwości. Niestety, ze względu na nieobecność naszego wokalisty w Polsce, który od kilku lat mieszka w Holandii, mamy trochę związane ręce a każdy koncert wiąże się z długoterminowym planowaniem i organizacją całej logistyki. Nie jest łatwo zgrać terminy w momencie, kiedy Marcin mieszka pod Amsterdamem, Bartek w Warszawie, a ja w Bydgoszczy... Z tego powodu po wydaniu płyty daliśmy jedynie trzy występy. Zdarzyło się nawet, że musieliśmy rezygnować z zaproszeń na koncerty czy festiwale. Dla przykładu, z Art of Illusion w tym czasie występowałem znacznie częściej.
Bartek
- Konsekwencją rewolucji, jaką stało się pojawienie formatu CD było wydanie dawno zapomnianych albumów zespołów, które w minionych latach dorobiły się zaledwie jednej płyty i z różnych względów przepadły. Od czego więc według Ciebie zależy sukces?
- Chyba przede wszystkim od szczęścia. Oczywiście praca, odrobina talentu, ale to nie wszystko. Widać to na przykładzie wielu zespołów zaczynających karierę. To też kwestia układów, znajomości, marketingu i upodobań redaktorów muzycznych. Poza tym wielu muzyków musi łączyć granie, które jest pasją i przyjemnością, z koniecznością zarabiania na chleb. To też niełatwo pogodzić.
- Zwłaszcza gdy gra się w dwóch zespołach, a prócz tego zgłębia tajniki produkcji i edycji muzycznej.
- No tak, to nie jest łatwe. Są przecież jeszcze bliscy, którym trzeba jakoś wytłumaczyć, że owszem obiecałem, zaraz to zrobię, ale poczekaj, jeszcze tylko muszę sprawdzić, czy na pewno bas jest dobrze osadzony z bębnami w refrenie... W efekcie - po wydaniu płyty boję się jej słuchać w domu, skoro słuchałem jej bez przerwy przez ostatnie dwa lata (tyle mniej więcej trwała produkcja płyty Art of Illusion). Mógłbym dostać w głowę jakimś sprzętem kuchennym... (śmiech).
- W opiniotwórczym miesięczniku jakim jest Teraz Rock znalazłem ciepłe słowa pod adresem Yesternight, napisane przez redaktora naczelnego Wiesława Weissa.  Mało tego, oba albumy, zarówno Yesternight – The False Awakening, jak i Art of Illusion – Cold War Of Solipsism dostały w recenzjach po cztery gwiazdki. W przypadku polskich zespołów nie zdarza się to w tym piśmie zbyt często.
- Tak, to miłe. Wiesław Weiss był obecny na premierze płyty Yesternight w Toruniu i słuchał na żywo zarówno Art of Illusion jak i Yesternight. W wywiadzie, którego udzielił Polskiemu Radiu kilka dni po festiwalu, bardzo ciepło się wypowiadał na temat obu zespołów.
na scenie
- Znalazłem w jednej z recenzji porównanie waszej muzyki (Yesternight) do tego co robi Riverside, choć sam mam pewne wątpliwości...
- Tak, a Art of Illusion jest polskim Dream Theater (śmiech). Z marketingowego punktu widzenia bardzo dobrze, że ludzie tak mówią. Riverside jest bez wątpienia najlepszym i zarazem najbardziej rozpoznawalnym polskim zespołem za granicą, jeżeli chodzi o szeroko rozumiany rock, artrock, czy rock progresywny, a Dream Theater to najbardziej znany na świecie reprezentant tego gatunku. Pozostaje więc tylko się z tego cieszyć – porównują nas przecież do najlepszych. Natomiast z muzycznego punktu widzenia niewiele mamy wspólnego z tymi zespołami. Druga płyta Art of Illusion powędrowała w całkowicie inne rejony muzyczne i myślę, że jej ostateczny kształt dla nas samych jest pewnego rodzaju miłym zaskoczeniem. Z kolei w muzyce Yesternight łatwiej byłoby znaleźć odniesienia do klasyki gatunku, choćby do Pink Floyd.
- Zauważyłem, że można muzykę z waszej płyty ściągnąć z zagranicznych portali, choćby zza wschodniej granicy. To dla Ciebie powód do dumy czy raczej frustracji?
- Cieszę się, że ludzie chcą tego słuchać. Oczywiście znane mi są przypadki frustracji przeróżnych zespołów, które z oburzeniem komentują fakt kradzieży ich muzyki poprzez Internet, jednak od tego się nie ucieknie i nie ma co się tym faktem denerwować. W dzisiejszych czasach zespół powinien grać koncerty i na nich zdobywać fanów, którzy i tak kupią płytę.


- Powiedz coś o dwóch teledyskach, które promują wasz album. W Who You Are można zobaczyć intrygującą postać, która ulega pewnej metamorfozie, a w nieco tajemniczym czarnobiałym Solitude pojawia się pełna uroku eteryczna dziewczyna...
- Teledysk do Who You Are zrobił dla nas mój wieloletni przyjaciel Andrzej Kaczmarek. Warto wspomnieć, że Andrzej jest również autorem okładek płyt obu zespołów. To on był pomysłodawcą scenariusza, a następnie reżyserem i operatorem na planie. Na jednym z portali fotograficznych znalazł osobę, która idealnie pasowała do scenariusza. Był to Dawid Hemke, niesamowita postać, model do zadań ekstremalnych i pasjonat fotografii artystycznej. Kto nie zna Dawida, niech czym prędzej sprawdzi jego nazwisko w wyszukiwarkach, a na pewno będzie pod wrażeniem zdjęć, na których widnieje jego postać. Zresztą Dawid napisał bardzo szczegółową relację z planu teledysku na swoim blogu, do której trudno jest mi cokolwiek dodać.
Na pewno warto podkreślić moment kulminacyjny teledysku, w którym bohater (Dawid) w warkoczykach do pasa skacze z mostu, a w następnej scenie niemalże łysy przechadza się po polu. Wyszła z tego całkiem zgrabnie pokazana symbolika przemiany głównego bohatera.
Z teledyskiem do Solitude sytuacja była zupełnie inna. Bartek znalazł na Vimeo film, który ilustrował temat osamotnienia i idealnie zgrywał się z naszym utworem. Autorem filmu był Pavel Sokolov, Rosjanin z Petersburga, który nakręcił swoją żonę Kristinę Sokolovą na tle architektury ich rodzinnego miasta. Wysłaliśmy im utwór i zapytaliśmy, czy zechcieliby udostępnić nam klip, który my dopasujemy do naszej muzyki. Następnego dnia przyszła pozytywna odpowiedź.


- A gdybyś miał przybliżyć potencjalnym słuchaczom każdą z kompozycji tworzących The False Awakening?
The False Awakening – wstęp do płyty, zapowiedź tego, co się zacznie na niej dziać, początek historii głównego bohatera,
My Mind – chyba najmocniejszy utwór na płycie. Lubię mocne granie i cieszę się, że udało mi się przemycić taki pomysł do Yesternight. Myślę, że jest to ciekawy punkt płyty, która w zasadzie jest raczej spokojna i refleksyjna,
Who You Are – mój ulubiony utwór. Bardzo lubię go grać na koncertach. Myślę, że najlepiej oddaje klimat Yesternight,
Solitude – ballada z miażdżącą solówką Bartka w końcówce,
About You – radiowy hicior, który podczas sesji nagraniowej wokalu przerobiliśmy na wersję country. Kto wie, może kiedyś zaprezentujemy go w takiej formie (śmiech),
To Be Free – ballada z dużą ilością pianina i z jak zwykle kapitalną solówką Bartka,
Yesternight – drugi ulubiony po “Who You Are”,
Lost – to w tym utworze usłyszeliśmy od naszego miksera, że gdyby nie mocny wstęp, to słyszałby to w popularnym radiu,
Just Try! – zamknięcie albumu, najdłuższy utwór na płycie, w jednej trzeciej improwizowany.
Zespół. Z niewielką pomocą przyjaciół
- Wyobraź sobie, że jesteś na bezludnej wyspie i masz ze sobą tylko dwie płyty: Yesternight - The False Awakening i Art of Illusion - Cold War of Solipsism. Której posłuchasz?
- Hmmmm… Rano Art of Illusion, w nocy Yesternight (śmiech).
- Czego wam życzyć na koniec?
- Szczęścia? Bo tak jak wspomniałeś wcześniej o zespołach sprzed lat, które uległy zapomnieniu, to szczęście wydaje się tu najbardziej potrzebne. A marzenia? Byłoby wspaniale, gdyby nasza muzyka pozwoliła nam zapewnić byt i utrzymanie. Idealną sytuacją byłoby żyć z robienia tego, co się kocha…


Będę kibicować zespołowi. Fajnie grają.
słuchacz

PS.
Fotografie zespołu: Paweł Przybyszewski - dzięki uprzejmości Kamila.
Na koniec tradycyjnie płyta z Półeczki.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz