piątek, 16 marca 2018

Muza czasów minionych


Raz na jakiś czas odczuwamy potrzebę powrotu
do własnych korzeni lub początków,
z perspektywy czasu i doświadczenia,
aby odczuć to, co jest nam znajome,
co kochaliśmy kiedyś i nadal kochamy…
L. McKennitt





Z twórczością Loreeny zetknąłem się dwadzieścia lat temu. Już wówczas miała w dorobku kilka znaczących płyt. Dziś ma ich znacznie więcej. Jakkolwiek w naszych mediach nie jest zbyt popularna, to w Polsce ma spore grono fanów. Tworzy muzykę inspirowaną kulturą celtycką, stąd bywa porównywana z Enyą – jednak w mojej ocenie jest to zbyt duże uproszczenie. Jej utwory są znacznie bogatsze, bowiem czerpie z wielu źródeł, począwszy od szkockich gór, poprzez greckie wyspy i pałace Alhambry, aż po granice Jedwabnego Szlaku. Urodziła się w Kanadzie, w rodzinie irlandzko-szkockiej. Być może w genach przodków należy szukać źródeł jej fascynacji muzyką i kulturą Celtów.

Pasję tę odkryła w sobie pod koniec lat siedemdziesiątych. Pogłębiła ją kilkanaście lat później oglądając pewną tematyczną wystawę w Wenecji. Nie było to powierzchowne zainteresowanie. Obejmowało historię, mity, tradycje i migracje tej społeczności do niemal wszystkich stron świata. Spróbowała opowiedzieć o tym swą muzyką. Nauczyła się gry na harfie i rozpoczęła pierwsze publiczne występy, a skromne dochody z koncertów postanowiła przeznaczyć na nagranie płyty. Nieco później, gdy już zyskała popularność samodzielnie planowała trasy koncertowe, a jej kuchenny stół stał się centrum dystrybucyjno-wysyłkowym płyt i materiałów promocyjnych. W miarę rosnących potrzeb centrum zmieniało miejsce, np. do stajni w Southern Ontario albo do irlandzkiego klasztoru benedyktynów.


Wychowała się na wsi. Początkowo chciała zostać weterynarzem, jednak miłość do muzyki okazała się silniejsza. Fascynacja Celtami wyznaczyła dalszy kierunek jej muzycznych i kulturowych poszukiwań, jednak nie ograniczyła się jedynie do nich. Szuka inspiracji wszędzie, czasem w dość odległych dziedzinach życia. Gromadzi dokumenty i pamiątki. Poza muzyką interesuje ją ochrona środowiska, rolnictwo, polityka, żywienie, lalki, religia, prawa człowieka i wiele innych problemów współczesnego świata. Wspiera inicjatywy związane z bezpieczeństwem i ratownictwem wodnym (jej narzeczony Ronald Rees utonął wraz z bratem i przyjacielem w wyniku nieszczęśliwego wypadku), opiekuje się też rodzinnym centrum Falstaff w Stratford, które założyła w starej szkole by wesprzeć potrzeby miejscowych rodzin i dzieci. Znajduje jeszcze czas aby opiekować się własnym ogrodem.

Jej znakiem rozpoznawczym jest czysty i wyrazisty sopran oraz przesycona duchem irlandzkim muzyka, nierzadko czerpiąca z odległej przeszłości. Loreena śledzi historię Celtów na wielu drogach. Poszukuje wpływów śródziemnomorskich, sięga też do dawno minionej estetyki. Czerpie z klasyki i folku. Swą muzyką potrafi oczarować publiczność występując z dużym zespołem, jak i w ascetycznym trio. W obu przypadkach przykłada wielką wagę do szczegółów. Warto posłuchać promocyjnego krążka Troubadours on the Rhine (2011), zrealizowanego dla niemieckiego radia podczas trasy promującej album The Wind that Shakes the Barley (2010). Nagrała go jedynie w towarzystwie rewelacyjnej wiolonczelistki Caroline Lavelle (nb. również autorki trzech niezłych albumów, stojących na Półeczce) oraz gitarzysty Briana Hughesa. To program podobny do zawartego na płycie studyjnej, a jakże inaczej zagrany. Jej muzyka jest niezwykle obrazowa. Uwalnia myśli i prowokuje wyobraźnię. Doskonałym przykładem jest inny album, zatytułowany Ancient Muse (2006), w którym umiejętnie wykorzystała dźwięki wielu egzotycznych instrumentów. Sam rzut oka na listę muzyków współpracujących przy nagraniach może przyprawić o drżenie serca. Pojawiają się tu wirtuozi grający na udu, bouzouki, lirze korbowej, kanoun, nyckelharpa (skandynawskie skrzypce) i wielu innych. Album zrealizowany z takim pietyzmem i bogactwem brzmieniowym mógł powstać jedynie w studiu Real World, należącym do Petera Gabriela.

Tamtejsze warunki pracy artystka wspomina wyjątkowo ciepło. Cały kompleks ulokowano w odnowionym młynie, niemal na łonie natury. Wielkie okna pozwalały obserwować ptasie harce, można było też skosztować relaksu wiosłując w górę rzeki. Warunki pozwalały na jednoczesną i niezależną pracę kilku twórców. Rodziło to okazje do wielu kreatywnych spotkań. Chyba jedynie w takich warunkach mogła nagrać Never-ending Road czy The Gates of Istambul. Album nawiązuje do ponadczasowej Odysei Homera. Jest podróżą w poszukiwaniu śladów kultury Celtów od równin Mongolii, po królestwo króla Midasa, Kapadocję, Turcję i Cesarstwo Bizantyjskie. Znalazło się na nim miejsce na powiew Jedwabnego Szlaku (Caravanserai), opowieść o wierności (Penelope’s Song) i oprawę do wiersza Sir Waltera Scotta o miłości i wojnie (The English Ladye And The Knight). Instrumentalny utwór Kecharitomene to portret Anny Comnena, bizantyjskiej księżniczki i bodaj pierwszej kobiety, która opisała społeczeństwo, politykę i wojnę, żyjąc w czasach pierwszej krucjaty na granicy Bizancjum i kultury zachodniej. Inna instrumentalna opowieść Sacred Shabbat przynosi echa starej pieśni żydowskiej z przełomu XI i XII w. Dziewięć utworów i dziewięć opowieści, które tworzą album Ancient Muse to doznanie wyjątkowe i niezapomniane.


Niezwykle malownicza muzyka Loreeny pozwala przenikać się wpływom różnych kultur oraz dostrzec ich wpływ na współczesne postrzeganie piękna. Prowokuje do refleksji nad dziejami ludzkości. Pozwala dostrzec ogromną drogę, jaką artystka odbyła od nagrania swej pierwszej płyty Elemental (1985). Już wówczas, mimo dużo skromniejszych środków malowała swą muzyką obrazy. Wspominała w jednym z wywiadów, że nagrywając She Moves Through the Fair chciała pokazać mały kościółek w dolinie, dzwony i śpiew ptaków… Wówczas wykorzystywała dźwięki natury. Dziś używa ich rzadko. Nie musi, muzyka wystarcza. Stworzyła eklektyczne, ale natychmiast rozpoznawalne brzmienie. Pisze własne teksty, ale chętnie sięga po twórczość Szekspira, W.B. Yeatsa i Alfreda Lorda Tennysona. Czaruje nie tylko głosem. Gra na harfie, fortepianie i akordeonie. Pozwala zaistnieć muzykom z zespołu. Tu raz jeszcze wspomnę wiolonczelistkę Caroline Lavelle, obdarzoną nie tylko doskonałą techniką i bogatą wyobraźnią, lecz także unikalnym głosem, stanowiącym kontrapunkt dla śpiewu Loreeny.

Kolejne płyty Loreeny to To Drive the Cold Winter Away (1987), Parallel Dreams (1989) oraz The Visit (1991). Dwa lata po wydaniu tej ostatniej odbyła wspólną trasę koncertową z Mike’em Oldfieldem. Rok później ukazał się jeden z moich ulubionych albumów – The Mask and Mirror, nagrodzony złotem w USA. To szczególna wypowiedź artystyczna, zainspirowana atmosferą Maroka i XV-wiecznej Hiszpanii, gdzie splatają się religie i kultury. Artystka językiem Williama Butlera Yeatsa i Williama Szekspira pyta o rzeczy jawne i ukryte, zagląda w głąb duszy i zastanawia się czym jest maska a czym lustro… To niezwykle eteryczna i ulotna muzyka. Słychać w niej dźwięki bałałajki, greckiego bouzouki i innych rzadko spotykanych instrumentów. Nie sposób nie wspomnieć również o koncertowych wydawnictwach Live in Paris and Toronto (1999), z którego dochód przeznaczyła na utworzoną przez siebie fundację Cook-Rees Memorial Fund For Water Search and Safety oraz Nights from the Alhambra (2007), zrealizowany w bajecznej scenerii pałacu Karola V w Alhambrze (Granada, Hiszpania). Każda z nich warta jest oddzielnej analizy, nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Warto też posłuchać podwójnego albumu A Mediterranean Odyssey (2009), składającego się z dwóch części: koncertowej From Istanbul to Athens oraz The Olive and the Cedar, zainspirowanej specjalnie zaaranżowaną muzyką okolic Morza Śródziemnego. W tym samym roku wydała również kompilację A Mummers' Dance Through Ireland. Można zarzucić Loreenie McKennitt, że jej muzyka jest wtórna, przewidywalna. Ale jej fani właśnie takiej oczekują. To jest twórczość, która bywa tłem do refleksji, odrzucenia utartych opinii i pewnego wysiłku myślowego, wszak choć podążamy różnymi drogami, to wywodzimy się z tego samego źródła. To naprawdę coś więcej niż tylko irlandzkie nuty w sosie new age. Niezdecydowanym polecam retrospektywne wydawnictwo The Journey So Far - The Best of Loreena McKennitt (2013) w wersji dwupłytowej. Na drugim krążku znalazły się jej najbardziej znane kompozycje zagrane podczas koncertu w Moguncji. W marcu 2012 odwiedziła Polskę, w ramach trasy Celtic Footprints Tour. Towarzyszył jej ośmioosobowy zespół. Zagrała w Sali Kongresowej w Warszawie oraz w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu.
Loreena McKennitt nie jest typem gwiazdy. Najlepiej czuje się w gronie przyjaciół. Swoją karierą zarządza osobiście. Kieruje własnym niezależnym wydawnictwem Quinlan Road. Jest znana na całym świecie, sprzedała ponad czternaście milionów płyt, wielokrotnie zdobywając złoto i platynę. Występowała dla królowej Elżbiety II. Chętnie angażuje się w działalność charytatywną. Nic dziwnego, że na polskich koncertach na brakowało kwiatów, standing ovation i okrzyków We love you. Ma tu wielu przyjaciół. Chyba znacznie więcej niż w mediach.

słuchacz






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz