Cyklicznie organizowany festiwal Blues na Świecie budził mą ciekawość już od kilku lat. Systematycznie rośnie jego ranga, przybywa też atrakcyjnych wykonawców. Organizatorzy świeckiej imprezy, jak sami twierdzą, kierują się mottem Williego Dixona – on zaś uważał, że blues to korzenie, reszta muzyki to owoce. Realizują to motto w praktyce i zapraszają prócz gwiazd także młodych artystów, pracujących dopiero na swoją popularność, których jednak naprawdę warto posłuchać. Formuła festiwalu jest dość szeroka i choć niezbyt ortodoksyjnie bluesowa, to jednak gwarantująca wrażenia muzyczne z naprawdę wysokiej półki. Wspomnę tu występ Bena Poole’a , młodego brytyjskiego gitarzysty z zespołem, który zdążył zyskać uznanie nieżyjącego już Garry Moore’a oraz Jeffa Becka, przeżywającego drugą młodość artystyczną. Dziś jednak nie o samym festiwalu, ale o piątkowym koncercie gwiazdy wieczoru, czyli grupy VOO VOO.
Ben Poole z zespołem |
VOO VOO na scenie świeckiego amfiteatru |
VOO VOO |
VOO VOO |
VOO VOO |
VOO VOO |
Dwa lata temu ukazał się siedmiopłytowy box, podsumowujący trzydzieści lat działalności zespołu. Składające się nań krążki zostały wybrane z różnych lat. Jest tam pięć ważnych płyt z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych oraz dwa niepublikowane wcześniej koncerty – Jarocin 2015 i trzy lata wcześniejszy Przy Lampce, zarejestrowany w ramach projektu Szczecin_Unplugged. Zważywszy na lata wydania wspomnianych płyt studyjnych można mieć nadzieję, że w przyszłości ukażą się dalsze pudełka podsumowujące kolejne lata działalności VOO VOO. Czego sobie i wszystkim czytelnikom życzę.
słuchacz
PS.
Wojciech Waglewski okazał się niezwykle sympatycznym, bezpośrednim i miłym człowiekiem. Udało mi się po koncercie zamienić z nim kilka słów. Pozostała po tym spotkaniu cenna pamiątka. U dołu dopisał się Mateusz Pospieszalski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz