Dwupłytowy album Polskich Nagrań, zawierający single ABBY |
Karnawał w pełni. Podczas
okolicznościowych spotkań chętnie sięgamy po stare przeboje. Sprawdzają się nie
tylko jako muzyka do tańca, służą również jako tło towarzyskich pogaduszek –
a przede wszystkim przywołują nastrój dawno minionych lat, co zwykle również jest
przyjemne.
Choć na co dzień
preferuję rocka w odcieniu bluesowo-progresywnym (czasem zaś jazz lub klasykę),
to jednak sporadycznie sięgam po lżejsze nagrania z tamtych lat. To nie tylko
kwestia nostalgii, bowiem także dziś wiele z nich znakomicie się
broni. W latach siedemdziesiątych zasłużoną popularnością cieszyła się ABBA,
zarówno w Polsce jak i na Zachodzie. Myślę, że wiele nagrań z jej repertuaru
wytrzymało próbę czasu. Według niektórych źródeł łączna sprzedaż płyt
szwedzkiego kwartetu wyniosła ponad trzysta osiemdziesiąt milionów egzemplarzy.
Daje to zespołowi czwarte miejsce – po The Beatles, Michaelu Jacksonie i
Elvisie Presleyu (trudno tu o całkowitą pewność, źródła nie są precyzyjne). Fani
zespołu twierdzą, że to grupa wszech czasów, która stworzyła mnóstwo niezapomnianych
i melodyjnych przebojów, o niepowtarzalnym brzmieniu. A wszystko zaczęło się od
zupełnie przypadkowego występu dwóch par na plaży, podczas wspólnych wakacji na
Cyprze w 1970 roku, przeznaczonego głównie dla stacjonujących tam żołnierzy ONZ…
Dyskografia zespołu na płytach CD |
Nie chcę prezentować historii
zespołu, jest zresztą powszechnie znana. Podzielę się jedynie kilkoma
wspomnieniami. Na marginesie – warto podkreślić wielką rolę, jaką w budowaniu
popularności grupy odegrał producent Stig Anderson, na co dzień założyciel i
właściciel szwedzkiej firmy płytowej Polar Music. Niczym legendarny Peter Grant
dla Led Zeppelin był piątym, nieoficjalnym członkiem zespołu. Kariera Szwedów
nabrała rumieńców w 1974 roku, po udanym występie na festiwalu Eurowizji w
angielskim Brighton. ABBA zdeklasowała konkurentów, wygrywając konkurs
przebojem Waterloo. W ciągu
dziesięciu lat swej aktywności zespół wydał osiem studyjnych płyt i dwie
koncertowe, które ukazały się już po jego rozwiązaniu. Początkowo opinie krytyki
były dość powściągliwe, grupę uważano za przykład muzycznej tandety i złego
smaku. Pojawiały się głosy wróżące rychły upadek popularności, co często bywało
udziałem laureatów Eurowizji. Ta opinia raczej nie dziwi obserwatorów
festiwalu, zwłaszcza od czasu, gdy stał się on polem manifestacji sympatii,
mających niewiele wspólnego z muzyką. Na przekór temu życzliwe zainteresowanie zespołem
rosło, rósł też poziom artystyczny kolejnych albumów. W połowie lat
siedemdziesiątych ABBA odnalazła magiczną formułę na sukces, tworząc pogodne i
perfekcyjnie zrealizowane przeboje. Jak zwykle nie brakowało krytyki,
zarzucającej grupie muzyczną tandetę. Szczerze mówiąc, dziś życzyłbym takiego
poziomu wielu współczesnym wykonawcom.
Albumy koncertowe |
Wróćmy jednak do
wspomnień. Wiosną 1975 roku byłem zawansowanym nastolatkiem, a moje
zainteresowanie muzyką właśnie się krystalizowało. Rosła kolekcja nagrań
magnetofonowych, zacząłem też jako szczęśliwy posiadacz niezbyt skomplikowanego
gramofonu odwiedzać księgarnie muzyczne w poszukiwaniu płyt. Jak powszechnie
wiadomo, ówczesna oferta nie była zbyt wyszukana. Trafiały się jednak rodzynki.
Nie pamiętam już jakim cudem zyskałem sympatię pewnej kierowniczki leżącego
nieco na uboczu sklepu z płytami, który po lekcjach odwiedzałem dość regularnie.
Pewnego dnia oznajmiła, że wkrótce będzie miała dla mnie niespodziankę. Gdy zjawiłem
się w wyznaczonym terminie, wyjęła spod lady zapakowaną już płytę. Jej cena
była prawie dwukrotnie wyższa od pozostałych pozycji zalegających półki, jednak
bez protestu zapłaciłem. Opakowanie zdjąłem dopiero w tramwaju i oniemiałem.
Okazało się, że trzymam w rękach wydany przez Polskie Nagrania drugi album
ABBY, noszący tytuł Waterloo. Na krajowym
wygłodniałym rynku był to prawdziwy rarytas. Pamiętam, że nosił numer
katalogowy SX 1280. Mało tego, wydany został w oryginalnej okładce, co nie było
wówczas powszechnie stosowaną praktyką polskich wydawnictw, które nie chciały
powiększać kosztów uzyskanych licencji o prawa do reprodukcji oryginalnych
kopert. Świat dokoła nabrał żywszych kolorów, a płyta przez wiele dni nie opuszczała
talerza mego gramofonu.
Czteropłytowy box CD, zawierający wybór nagrań i sporo materiału niepublikowanego |
Tymczasem na świecie popularność
zespołu sukcesywnie rosła, by sięgnąć zenitu w latach 1976 – 1977. Grupa zyskała
fanów nie tylko w Europie (także po wschodniej stronie żelaznej kurtyny), lecz
także w Ameryce Łacińskiej, Nowej Zelandii, USA, Kanadzie, Japonii i RPA, zaś
w Australii wybuchła prawdziwa
abbamania. Niespełna rok później krajowa Muza wydała kolejny, trzeci z katalogu
album Szwedów, noszący mało wyszukany tytuł ABBA (SX 1355). Oczywiście nie
zagościł długo na sklepowych półkach, a w zasadzie rozchodząc się spod lady
nigdy chyba nie zobaczył światła dziennego. Pękate wory listów wysyłane przez
polskich fanów do siedziby zespołu w Sztokholmie dowodziły niebywałej jego popularności.
W krótkim czasie sprzedano po dwieście pięćdziesiąt tysięcy obu wydanych tytułów.
Chętnych byłoby znacznie więcej, gdyby tylko pozwoliły na to warunki licencji… To
jednak nie był koniec niespodzianek.
13 listopada 1976 roku Telewizja
Polska kierowana przez Macieja Szczepańskiego zaszokowała widzów, emitując
program ABBA w Studio 2.
Był to marketingowy strzał w dziesiątkę. Ulice w całym kraju wyludniły się. Miesiąc
wcześniej zaproszono zespół do warszawskiego studia w celu nagrania. Była to niemała
sensacja, bowiem wcześniej nie zdarzyło się by niekwestionowana
gwiazda muzyki pop przyjechała do Polski, w dodatku z promocją nowej płyty, która
w dodatku okazała się jedną z najlepszych. To właśnie na albumie The Arrival znalazły się
utwory Dancing Queen, Knowing Me, Knowing You, Money, Money, Money. Płytę
promowała wydana na singlu piosenka Fernando,
która również znalazła się w programie.
Zespół przyleciał do
Warszawy 7 października. Zakwaterowano go w hotelu Forum, wówczas najbardziej
ekskluzywnym (wybudowanym zresztą również przez Szwedów). Jeszcze tego samego
dnia w telewizyjnym studiu przy Woronicza zarejestrowano sześć piosenek.
Pracownicy telewizji do dziś wspominają wizytę zespołu z przyjemnością,
podkreślając skromność i profesjonalizm jego członków. Koncert otwierała scena,
przedstawiająca grupę schodzącą z niezbyt szerokich, sześciometrowych schodów,
wyłożonych folią i pozbawionych jakiegokolwiek zabezpieczenia. Nie było łatwo
przekonać do tego pomysłu zwłaszcza piękniejszą połowę kwartetu. Na szczęście
negocjacje zakończyły się powodzeniem, a scena gdy ABBA schodzi śpiewając Dancing Queen wypadła atrakcyjnie. W
napiętym programie dopiero wieczorem znalazł się czas na zwiedzanie miasta,
pozowanie do zdjęć i rozdawanie autografów. Następnego dnia zespół wrócił do
siebie, obiecując powrót na prawdziwy koncert. Szkoda, że obietnice nie miały
się ziścić. Zgodnie z ustalonymi wcześniej warunkami Szwedzi nie otrzymali za
nagranie honorarium, dostali jedynie prawa do sprzedaży gotowego programu zachodnim
telewizjom. Dystrybucja audycji w krajach demokracji ludowej pozostała po
stronie polskiej.
Po kilku latach ukazały
się Polsce jeszcze dwa albumy zespołu – w 1987 dwupłytowy The Best of Abba (SX 2590/91) oraz wydany rok wcześniej przez
Tonpress Abba Live (SX-T 121). W 1988
wydano także solowe płyty obu wokalistek: Something’s
Going On Fridy (Poljazz KPSJ-018) oraz Wrap
Your Arms Around Me Agnethy Fältskog (Tonpress SX-T 122).
Po latach wielkich
sukcesów, w 1982 roku ABBA rozpadła się. Przyczyniły się do tego niewątpliwie rozwody
obu par oraz narastające konflikty. W 2008 roku członkowie zespołu spotkali się
w trakcie premiery filmu Mamma Mia, opartego
o ich największe przeboje. Okazało się, że mimo upływu lat ich popularność nie
maleje. Młodych zaskakuje klasa i poziom nagrań, a starszych przyciąga
nostalgia. Na świecie powstają grupy, prezentujące ich repertuar na żywo (Abba
The Show, Abba Mania, The Show, Dancing
Dream, jest też polski AbbaCover). Do fascynacji twórczością szwedzkiego
kwartetu przyznawało się wiele gwiazd światowego formatu, w tym Bono, Kurt
Cobain, Brian May, Michelle Pfeiffer i Demi Moore, a także muzycy Sex Pistols
(sic!). Od 2013 roku w Sztokholmie działa Muzeum ABBY, na świecie wydano też
mnóstwo publikacji książkowych poświęconych zespołowi. W Polsce ukazały się m.in.:
ABBA. Fenomen i legenda – Marzeny
Tarka oraz ABBA w Polsce – Macieja
Orańskiego. Podobno w 2000 roku zaproponowano zespołowi miliard dolarów za
trasę koncertową, jednak oferta została odrzucona. Wszelkie plotki o
reaktywacji są przez członków grupy konsekwentnie dementowane. To jednak bez znaczenia,
we wspomnieniach zawsze pozostaną wielcy, a zwycięzca i tak
bierze wszystko...
słuchacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz