piątek, 6 stycznia 2017

The Winner Takes It All - ABBA z polskiej perspektywy





Dwupłytowy album Polskich Nagrań, zawierający single ABBY


Karnawał w pełni. Podczas okolicznościowych spotkań chętnie sięgamy po stare przeboje. Sprawdzają się nie tylko jako muzyka do tańca, służą również jako tło towarzyskich pogaduszek – a przede wszystkim przywołują nastrój dawno minionych lat, co zwykle również jest przyjemne.
Choć na co dzień preferuję rocka w odcieniu bluesowo-progresywnym (czasem zaś jazz lub klasykę), to jednak sporadycznie sięgam po lżejsze nagrania z tamtych lat. To nie tylko kwestia nostalgii, bowiem także dziś wiele z nich znakomicie się broni. W latach siedemdziesiątych zasłużoną popularnością cieszyła się ABBA, zarówno w Polsce jak i na Zachodzie. Myślę, że wiele nagrań z jej repertuaru wytrzymało próbę czasu. Według niektórych źródeł łączna sprzedaż płyt szwedzkiego kwartetu wyniosła ponad trzysta osiemdziesiąt milionów egzemplarzy. Daje to zespołowi czwarte miejsce – po The Beatles, Michaelu Jacksonie i Elvisie Presleyu (trudno tu o całkowitą pewność, źródła nie są precyzyjne). Fani zespołu twierdzą, że to grupa wszech czasów, która stworzyła mnóstwo niezapomnianych i melodyjnych przebojów, o niepowtarzalnym brzmieniu. A wszystko zaczęło się od zupełnie przypadkowego występu dwóch par na plaży, podczas wspólnych wakacji na Cyprze w 1970 roku, przeznaczonego głównie dla stacjonujących tam żołnierzy ONZ…



Dyskografia zespołu na płytach CD

Nie chcę prezentować historii zespołu, jest zresztą powszechnie znana. Podzielę się jedynie kilkoma wspomnieniami. Na marginesie – warto podkreślić wielką rolę, jaką w budowaniu popularności grupy odegrał producent Stig Anderson, na co dzień założyciel i właściciel szwedzkiej firmy płytowej Polar Music. Niczym legendarny Peter Grant dla Led Zeppelin był piątym, nieoficjalnym członkiem zespołu. Kariera Szwedów nabrała rumieńców w 1974 roku, po udanym występie na festiwalu Eurowizji w angielskim Brighton. ABBA zdeklasowała konkurentów, wygrywając konkurs przebojem Waterloo. W ciągu dziesięciu lat swej aktywności zespół wydał osiem studyjnych płyt i dwie koncertowe, które ukazały się już po jego rozwiązaniu. Początkowo opinie krytyki były dość powściągliwe, grupę uważano za przykład muzycznej tandety i złego smaku. Pojawiały się głosy wróżące rychły upadek popularności, co często bywało udziałem laureatów Eurowizji. Ta opinia raczej nie dziwi obserwatorów festiwalu, zwłaszcza od czasu, gdy stał się on polem manifestacji sympatii, mających niewiele wspólnego z muzyką. Na przekór temu życzliwe zainteresowanie zespołem rosło, rósł też poziom artystyczny kolejnych albumów. W połowie lat siedemdziesiątych ABBA odnalazła magiczną formułę na sukces, tworząc pogodne i perfekcyjnie zrealizowane przeboje. Jak zwykle nie brakowało krytyki, zarzucającej grupie muzyczną tandetę. Szczerze mówiąc, dziś życzyłbym takiego poziomu wielu współczesnym wykonawcom.


Albumy koncertowe

Wróćmy jednak do wspomnień. Wiosną 1975 roku byłem zawansowanym nastolatkiem, a moje zainteresowanie muzyką właśnie się krystalizowało. Rosła kolekcja nagrań magnetofonowych, zacząłem też jako szczęśliwy posiadacz niezbyt skomplikowanego gramofonu odwiedzać księgarnie muzyczne w poszukiwaniu płyt. Jak powszechnie wiadomo, ówczesna oferta nie była zbyt wyszukana. Trafiały się jednak rodzynki. Nie pamiętam już jakim cudem zyskałem sympatię pewnej kierowniczki leżącego nieco na uboczu sklepu z płytami, który po lekcjach odwiedzałem dość regularnie. Pewnego dnia oznajmiła, że wkrótce będzie miała dla mnie niespodziankę. Gdy zjawiłem się w wyznaczonym terminie, wyjęła spod lady zapakowaną już płytę. Jej cena była prawie dwukrotnie wyższa od pozostałych pozycji zalegających półki, jednak bez protestu zapłaciłem. Opakowanie zdjąłem dopiero w tramwaju i oniemiałem. Okazało się, że trzymam w rękach wydany przez Polskie Nagrania drugi album ABBY, noszący tytuł Waterloo. Na krajowym wygłodniałym rynku był to prawdziwy rarytas. Pamiętam, że nosił numer katalogowy SX 1280. Mało tego, wydany został w oryginalnej okładce, co nie było wówczas powszechnie stosowaną praktyką polskich wydawnictw, które nie chciały powiększać kosztów uzyskanych licencji o prawa do reprodukcji oryginalnych kopert. Świat dokoła nabrał żywszych kolorów, a płyta przez wiele dni nie opuszczała talerza mego gramofonu.


Czteropłytowy box CD, zawierający wybór nagrań
i sporo materiału niepublikowanego

Tymczasem na świecie popularność zespołu sukcesywnie rosła, by sięgnąć zenitu w latach 1976 – 1977. Grupa zyskała fanów nie tylko w Europie (także po wschodniej stronie żelaznej kurtyny), lecz także w Ameryce Łacińskiej, Nowej Zelandii, USA, Kanadzie, Japonii i RPA, zaś w  Australii wybuchła prawdziwa abbamania. Niespełna rok później krajowa Muza wydała kolejny, trzeci z katalogu album Szwedów, noszący mało wyszukany tytuł ABBA (SX 1355). Oczywiście nie zagościł długo na sklepowych półkach, a w zasadzie rozchodząc się spod lady nigdy chyba nie zobaczył światła dziennego. Pękate wory listów wysyłane przez polskich fanów do siedziby zespołu w Sztokholmie dowodziły niebywałej jego popularności. W krótkim czasie sprzedano po dwieście pięćdziesiąt tysięcy obu wydanych tytułów. Chętnych byłoby znacznie więcej, gdyby tylko pozwoliły na to warunki licencji… To jednak nie był koniec niespodzianek.




13 listopada 1976 roku Telewizja Polska kierowana przez Macieja Szczepańskiego zaszokowała widzów, emitując program ABBA w Studio 2. Był to marketingowy strzał w dziesiątkę. Ulice w całym kraju wyludniły się. Miesiąc wcześniej zaproszono zespół do warszawskiego studia w celu nagrania. Była to niemała sensacja, bowiem wcześniej nie zdarzyło się by niekwestionowana gwiazda muzyki pop przyjechała do Polski, w dodatku z promocją nowej płyty, która w dodatku okazała się jedną z najlepszych. To właśnie na albumie The Arrival  znalazły się utwory Dancing Queen, Knowing Me, Knowing You, Money, Money, Money. Płytę promowała wydana na singlu piosenka Fernando, która również znalazła się w programie.
Zespół przyleciał do Warszawy 7 października. Zakwaterowano go w hotelu Forum, wówczas najbardziej ekskluzywnym (wybudowanym zresztą również przez Szwedów). Jeszcze tego samego dnia w telewizyjnym studiu przy Woronicza zarejestrowano sześć piosenek. Pracownicy telewizji do dziś wspominają wizytę zespołu z przyjemnością, podkreślając skromność i profesjonalizm jego członków. Koncert otwierała scena, przedstawiająca grupę schodzącą z niezbyt szerokich, sześciometrowych schodów, wyłożonych folią i pozbawionych jakiegokolwiek zabezpieczenia. Nie było łatwo przekonać do tego pomysłu zwłaszcza piękniejszą połowę kwartetu. Na szczęście negocjacje zakończyły się powodzeniem, a scena gdy ABBA schodzi śpiewając Dancing Queen wypadła atrakcyjnie. W napiętym programie dopiero wieczorem znalazł się czas na zwiedzanie miasta, pozowanie do zdjęć i rozdawanie autografów. Następnego dnia zespół wrócił do siebie, obiecując powrót na prawdziwy koncert. Szkoda, że obietnice nie miały się ziścić. Zgodnie z ustalonymi wcześniej warunkami Szwedzi nie otrzymali za nagranie honorarium, dostali jedynie prawa do sprzedaży gotowego programu zachodnim telewizjom. Dystrybucja audycji w krajach demokracji ludowej pozostała po stronie polskiej.





Po kilku latach ukazały się Polsce jeszcze dwa albumy zespołu – w 1987 dwupłytowy The Best of Abba (SX 2590/91) oraz wydany rok wcześniej przez Tonpress Abba Live (SX-T 121). W 1988 wydano także solowe płyty obu wokalistek: Something’s Going On Fridy (Poljazz KPSJ-018) oraz Wrap Your Arms Around Me Agnethy Fältskog (Tonpress SX-T 122).
Po latach wielkich sukcesów, w 1982 roku ABBA rozpadła się. Przyczyniły się do tego niewątpliwie rozwody obu par oraz narastające konflikty. W 2008 roku członkowie zespołu spotkali się w trakcie premiery filmu Mamma Mia, opartego o ich największe przeboje. Okazało się, że mimo upływu lat ich popularność nie maleje. Młodych zaskakuje klasa i poziom nagrań, a starszych przyciąga nostalgia. Na świecie powstają grupy, prezentujące ich repertuar na żywo (Abba The Show, Abba Mania, The Show,  Dancing Dream, jest też polski AbbaCover). Do fascynacji twórczością szwedzkiego kwartetu przyznawało się wiele gwiazd światowego formatu, w tym Bono, Kurt Cobain, Brian May, Michelle Pfeiffer i Demi Moore, a także muzycy Sex Pistols (sic!). Od 2013 roku w Sztokholmie działa Muzeum ABBY, na świecie wydano też mnóstwo publikacji książkowych poświęconych zespołowi. W Polsce ukazały się m.in.: ABBA. Fenomen i legenda – Marzeny Tarka oraz ABBA w Polsce – Macieja Orańskiego. Podobno w 2000 roku zaproponowano zespołowi miliard dolarów za trasę koncertową, jednak oferta została odrzucona. Wszelkie plotki o reaktywacji są przez członków grupy konsekwentnie dementowane. To jednak bez znaczenia, we wspomnieniach zawsze pozostaną wielcy, a zwycięzca i tak bierze wszystko...

słuchacz







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz