Zawsze chciałem z nią porozmawiać i
przytulić ją
bo
chyba jej nikt nie kochał - dlatego tak wspaniale śpiewała,
tak
rozpaczliwie pragnęła miłości...
Marek Piekarczyk
Niełatwo mi pisać o Janis. Od lat
jestem wielbicielem jej talentu, głosu i niezwykłej charyzmy. Trudno mi
pogodzić się z losem, jaki stał się jej udziałem. Może dlatego wzruszyłem się,
słuchając wyżej przytoczonych słów wokalisty TSA Marka Piekarczyka, którymi
spuentował utwór Cry Baby w pamiętnym
wykonaniu Natalii Sikory, laureatki drugiej edycji The Voice of Poland.
Janis Joplin to skomplikowana postać, niekwestionowana ikona amerykańskiego bluesa, soulu i rocka lat sześćdziesiątych. Obdarzona była lekko zachrypniętym, natychmiast rozpoznawalnym głosem. Śpiewała w bardzo emocjonalny sposób. Żyła krótko i intensywnie. Pozostawiła po sobie zaledwie cztery albumy (ostatni ukazał się już po śmierci), a mimo to jej niezwykły talent przeszedł do legendy. Urodziła się w Port Arthur w Teksasie. Mając dziewiętnaście lat wyjechała, by studiować sztukę. Na uniwersytecie poznała ludzi, którzy mieli podobne spojrzenie na świat i muzykę. Mimo to czuła się odrzucona. Na jednej z imprez uznano ją za najbrzydszą osobę, co stało się przyczyną załamania psychicznego. Od najmłodszych lat interesowała się bluesowymi wokalistkami. Zaczęła śpiewać w podrzędnych barach San Francisco, tam też zetknęła się z narkotykami. Po kilku latach zaznała blasku wielkiej sławy. Jej kariera trwała krótko, niewiele ponad trzy lata. Zmarła na początku października 1970 roku w Landmark Motor Hotel w Hollywood, po przedawkowaniu narkotyków i alkoholu, mając zaledwie dwadzieścia siedem lat. Jej śmierć była kolejnym bolesnym ciosem dla świata muzyki, trwającego jeszcze w szoku po śmierci również dwudziestosiedmioletniego Jimiego Hendrixa, który odszedł zaledwie szesnaście dni wcześniej.
Okres beztroskiej wolności dzieci kwiatów skończył się bezpowrotnie.
Janis Joplin to skomplikowana postać, niekwestionowana ikona amerykańskiego bluesa, soulu i rocka lat sześćdziesiątych. Obdarzona była lekko zachrypniętym, natychmiast rozpoznawalnym głosem. Śpiewała w bardzo emocjonalny sposób. Żyła krótko i intensywnie. Pozostawiła po sobie zaledwie cztery albumy (ostatni ukazał się już po śmierci), a mimo to jej niezwykły talent przeszedł do legendy. Urodziła się w Port Arthur w Teksasie. Mając dziewiętnaście lat wyjechała, by studiować sztukę. Na uniwersytecie poznała ludzi, którzy mieli podobne spojrzenie na świat i muzykę. Mimo to czuła się odrzucona. Na jednej z imprez uznano ją za najbrzydszą osobę, co stało się przyczyną załamania psychicznego. Od najmłodszych lat interesowała się bluesowymi wokalistkami. Zaczęła śpiewać w podrzędnych barach San Francisco, tam też zetknęła się z narkotykami. Po kilku latach zaznała blasku wielkiej sławy. Jej kariera trwała krótko, niewiele ponad trzy lata. Zmarła na początku października 1970 roku w Landmark Motor Hotel w Hollywood, po przedawkowaniu narkotyków i alkoholu, mając zaledwie dwadzieścia siedem lat. Jej śmierć była kolejnym bolesnym ciosem dla świata muzyki, trwającego jeszcze w szoku po śmierci również dwudziestosiedmioletniego Jimiego Hendrixa, który odszedł zaledwie szesnaście dni wcześniej.
Okres beztroskiej wolności dzieci kwiatów skończył się bezpowrotnie.
Nazywano ją księżniczką rocka. Wielu
widziało w niej skandalizującą rewolucjonistkę, uzależnioną od seksu i
wyniszczających nałogów. W rzeczywistości nosiła w sobie kompleksy wyniesione z dzieciństwa i szkoły. Czuła
się samotna, zagubiona i niepewna. Narastające poczucie pustki maskowała
alkoholem i heroiną. Taka biografia nie była w tamtym czasie czymś niezwykłym.
Odzwierciedlała losy wielu przedstawicieli pokolenia kontrkultury lat sześćdziesiątych. Trwał okres rewolucji obyczajowej. Wszechobecny bunt młodzieży przeciw
establishmentowi oraz środki
poszerzające świadomość, których zgubne działanie nie było jeszcze w pełni
uświadomione, spowodowały niespotykany rozwój różnych przejawów aktywności
artystycznej. Wówczas narodziła się prawdziwa i autentyczna muzyka, czerpiąca z
korzeni i wyrażająca rzeczywiste pragnienia i tęsknoty młodego pokolenia.
Większość płyt z przełomu lat 60. i 70. przeszła do legendy, na długo
wyznaczając kierunki dalszego rozwoju. Niestety, wielu twórców tego okresu odeszło przedwcześnie, przegrywając walkę z uzależnieniami.
Janis Joplin była postacią zarówno magiczną,
jak i tragiczną. Odkryła nowe oblicze bluesa, wcześniej nieznane ani białym,
ani czarnym wykonawcom. Potrafiła cieszyć się życiem i używać wolności, lecz nie
umiała wyrwać się z niewoli nałogów. Przez całe życie poszukiwała prawdziwej
miłości. Stała się jedną z największych i niedoścignionych wokalistek w
historii rock and rolla. Myślę, że spośród ówczesnych amerykańskich twórców
rocka jedynie twórczość Boba Dylana i Jima Morrisona w podobny sposób
obrazowała dążenia i tęsknoty młodych ludzi. Któż nie zna utworów Piece
of my Heart, Cry Baby, Down on Me, Ball And Chain, Summertime, czy Mercedes
Benz w jej wykonaniu...
Popularność Janis Joplin rozpoczęła
się od występu na Monterey Pop Festival w 1967 roku, gdzie wystąpiła jako wokalista
mało wówczas znanego zespołu Big Brother & the Holding Company,
reprezentującego nurt psychodelicznego rocka. Pięć utworów z tego koncertu
znalazło się na czteropłytowym wydawnictwie, dokumentującym ów festiwal. Festiwal miał być początkowo imprezą bez supergwiazd. Okazał się udanym pionierskim
eksperymentem, który wykreował Jimi Hendrixa, Otisa Reddinga i właśnie Janis
Joplin.
Owe trzy czerwcowe dni, które zgromadziły na stadionie w Monterey, w Kalifornii ponad dwieście tysięcy osób okazały się początkiem nowej epoki. Były zapowiedzią Woodstock, choć niektórzy z dzisiejszej perspektywy twierdzą, że muzycznie znacznie go przewyższały. Stały się symbolem „lata miłości”. Warto zapoznać się z dokumentalnym filmem Monterey Pop, zrealizowanym przez D.A. Pennebakera. Prócz wspomnianej trójki reżyser uwiecznił występy The Mamas and the Papas, The Who, Simona and Garfunkela oraz hinduskiego tablisty Ravi Shankara.
Owe trzy czerwcowe dni, które zgromadziły na stadionie w Monterey, w Kalifornii ponad dwieście tysięcy osób okazały się początkiem nowej epoki. Były zapowiedzią Woodstock, choć niektórzy z dzisiejszej perspektywy twierdzą, że muzycznie znacznie go przewyższały. Stały się symbolem „lata miłości”. Warto zapoznać się z dokumentalnym filmem Monterey Pop, zrealizowanym przez D.A. Pennebakera. Prócz wspomnianej trójki reżyser uwiecznił występy The Mamas and the Papas, The Who, Simona and Garfunkela oraz hinduskiego tablisty Ravi Shankara.
Ciekawe czy publiczność, słuchająca
tej dwudziestoczteroletniej, wcześniej nikomu nie znanej dziewczyny zdawali sobie sprawę,
że obserwują narodziny gwiazdy. Był to początek jej oszałamiającej kariery. Warto zwrócić uwagę na reakcję Cass Elliot z The Mamas & the
Papas, z fascynacją śledzącą występ Janis. Koniecznie trzeba też zapoznać się z płytą Live at Winterland '68, nagraną 12 i 13
kwietnia 1968 roku w sali balowej Winterland, dokumentującą występ wokalistki
z Big Brother & the Holding Company. Wydano ją na CD dopiero trzydzieści
lat później, w 1998 roku. Jest cennym dokumentem, pokazuje bowiem obraz już w pełni
ukształtowanej artystki, świadomej swych atutów i możliwości. Gdy Janis
wyrastała na gwiazdę, to relacje w zespole zaczęły się psuć. Czy
był to wpływ mediów, czy przyczyny były inne? Nie wiadomo.
Pojawiła się także na legendarnym
festiwalu w Woodstock. Początkowo myślała, że jest to jeden z wielu koncertów
na trasie. Przyleciała helikopterem w sobotę po południu z pobliskiego motelu. Myślała, że ma zaraz wystąpić. Ogromny tłum, liczący ponad czterysta tysięcy osób sprawił, że straciła pewność
siebie. Czekała na swoją
kolej dziesięć godzin. Pojawił się alkohol i heroina, stąd jej występ w nocy z
soboty na niedzielę, pomiędzy godziną 2 a 3, nie należał do najbardziej udanych.
Pete Townshend, który koncertował dwie godziny później z The Who, napisał w swoim pamiętniku: Była niesamowita w Monterey, ale dziś nie wypadła najlepiej, prawdopodobnie z powodu opóźnienia, a prawdopodobnie z powodu alkoholu i heroiny. Ale nawet mimo to była niesamowita.
Jej występ się w pierwotnej wersji filmu Michaela Wadleigh’a pojawił się jedynie w postaci kilkudziesięciosekundowej migawki. Później, z okazji kolejnych rozszerzonych wydań fragmenty znalazły się w materiałach dodatkowych.
Pete Townshend, który koncertował dwie godziny później z The Who, napisał w swoim pamiętniku: Była niesamowita w Monterey, ale dziś nie wypadła najlepiej, prawdopodobnie z powodu opóźnienia, a prawdopodobnie z powodu alkoholu i heroiny. Ale nawet mimo to była niesamowita.
Jej występ się w pierwotnej wersji filmu Michaela Wadleigh’a pojawił się jedynie w postaci kilkudziesięciosekundowej migawki. Później, z okazji kolejnych rozszerzonych wydań fragmenty znalazły się w materiałach dodatkowych.
W 1968 Janis założyła nową grupę - Kozmic
Blues Band. Zmieniła brzmienie i swój wizerunek sceniczny. Zalała ją fala
krytyki. Znów nie było łatwo. Choć na zewnątrz sprawiała wrażenie pewnej siebie
artystki, to jednak tak naprawdę okazała się zagubioną, bezbronną dziewczyną,
która nie może poradzić sobie z otaczającymi ją demonami. Uzależnienie od
alkoholu i narkotyków ponownie zaczęło brać górę. Postanowiła walczyć. Założyła
kolejny zespół - Full Tilt Boogie Band. Powoli problemy zdawały się odchodzić w przeszłość.
Odzyskała pewność siebie. Poznała Setha Morgana, zaręczyła się. Żyła chwilą. Śmierć
przyszła nagle, ze zbyt silną dawką heroiny. Jej ciało skremowano, a prochy
rozsypano nad Oceanem Spokojnym. Ostatnia płyta Pearl,
nad którą pracowała tuż przed śmiercią odniosła olbrzymi sukces. Opiniotwórczy
magazyn „Rolling Stone” w rankingu stu najważniejszych artystów wszech czasów
umieścił Janis Joplin na czterdziestym szóstym miejscu. W 1995 roku wprowadzono ją do Rock
and Roll Hall of Fame. Dziesięć lat później otrzymała pośmiertnie nagrodę Grammy za
całokształt twórczości. Jej porsche zlicytowano niedawno za 1,6 miliona dolarów.
Pozostała muzyka. I pamięć. I żal. I dlatego tak trudno mi o tym pisać.
słuchacz
Świetne! Gratki :)
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń