Płyty Boba Dylana na mej półeczce |
Wczorajsza decyzja Akademii
Szwedzkiej, przyznająca tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury Bobowi Dylanowi wywołała w świecie wiele kontrowersji. W mej ocenie bynajmniej,
nie oznacza ona upadku prestiżu tego znaczącego wyróżnienia. Wielu komentatorów
wczorajszego wydarzenia oburzyło się, a niektórzy z żyjących laureatów być może
poczuli się nieswojo, snując refleksje o tym, że do grona stu dwunastu nagrodzonych
dołączył twórca z pogranicza kultury masowej. Moją osobistą reakcję dałoby się streścić
słowem - nareszcie. I tu pojawia się pierwsza refleksja - badacze kultury już
dawno przestali dzielić ją na tzw. wysoką i niską. Kultura jest monolitem, stąd
też nie uważam, by szacowna Szwedzka Akademia dokonała jakiegoś przewrotu.
Wręcz przeciwnie - sądzę, że to wyróżnienie należało mu się od dawna - i to
właśnie w dziedzinie literatury. Bob Dylan, choć nie jest absolwentem żadnej
wyższej uczelni kilkakrotnie otrzymywał honorowe tytuły doktora honoris causa. Osobiście odebrał dwa: w roku 1970. na Uniwersytecie Princeton oraz w 2004. na szkockim Uniwersytecie St. Andrews. Jest też
laureatem nagrody Pulitzera (2008) za swój wkład w rozwój amerykańskiej kultury
i muzyki popularnej.
Dobrze się stało, że właśnie ten aspekt jego twórczości
dostrzegła Akademia, oświadczając w uzasadnieniu, że laureat otrzymuje
wyróżnienie za „tworzenie nowych form poetyckiej ekspresji w ramach wielkiej
tradycji amerykańskiej pieśni”.
Nie podejmuję się ocenić na czym
polega fenomen twórczości Boba Dylana. Dość stwierdzić, że dotychczasowa
dyskografia tego siedemdziesięciopięcioletniego autora liczy blisko
pięćdziesiąt pozycji. Nieskromnie przyznam, że ponad połowa z tych płyt zajmuje
godne miejsce na mojej półeczce. Z tej też przyczyny trudno zachować mi pełen obiektywizm.
Mimo to spróbuję. Przyznam, że wcześniej myślałem, by podzielić się z
czytelnikami mego bloga kilkoma refleksjami o wybranych płytach z jego dorobku.
Wczorajszy werdykt Akademii Szwedzkiej jedynie przyspieszył tę decyzję. Nie
chcę skupiać się na biografii laureata, bądź jego najwybitniejszych
osiągnięciach.
Inni śpiewają Dylana: zapis koncertu gwiazd na trzydziestolecie działalności oraz 4-płytowa kompilacja utworów w wykonaniach innych artystów, nagrana z okazji 50-lecia istnienia Amnesty International |
Jestem przekonany, że w wystarczający sposób przybliżą je media.
Wspomnę jedynie, iż pierwsza płyta, zatytułowana po prostu Bob Dylan ukazała się niemal pięćdziesiąt pięć lat temu. Od tego
czasu artysta przeszedł skomplikowaną drogę od folku, country i bluesa do
rocka, nie stroniąc od eksperymentów brzmieniowych. Czasami tracił zaprzysięgłych
fanów, lecz jednocześnie zjednywał sobie nowych. Dość wspomnieć legendarny
festiwal w Newport, gromadzący miłośników muzyki folkowej. W 1965 roku Dylan
pojawił się na nim pierwszy raz z gitarą elektryczną. Fakt ten wywołał wrogą
reakcję publiczności oraz buczenie i okrzyki „Judasz”, a później lawinę
komentarzy oraz oskarżeń o zdradę ideałów. Dziś być może wydaje się to mało
zrozumiałe, ale fakt ten miał nieco szersze podłoże.
wybrane płyty z dorobku artysty |
Artysta uznawany był przez
wielu za autentyczny głos pokolenia, zaś muzyka folkowa w latach
pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątych była w USA nurtem wyjątkowo
popularnym. W tym czasie Dylan miał już dość ugruntowaną pozycję jako wokalista
i kompozytor, któremu nieobce są kwestie społeczne i dążenie do zmian. W początkowym
okresie artysta nie krył swej inspiracji twórczością Woody Guthrie’go, amerykańskiego
gawędziarza i pieśniarza folkowego, dając wyraz w swych utworach solidarności z
uciskanymi warstwami społeczeństwa. Nigdy nie czuł się dobrze w roli rzecznika
pokolenia, jednak jego utwory często podejmowały problemy, z jakimi borykało
się ówczesne amerykańskie społeczeństwo. Zamiana gitary klasycznej na
elektryczną była dla jego ówczesnych fanów nie tylko odrzuceniem folkowej
tradycji. Traktowano ten fakt jako zdradę ideałów i zwrócenie się w stronę
rocka i komercji. Każdy jednak, kto zna jego twórczość wie, że tak nie było.
Trudno zrozumieć fenomen Boba
Dylana. Nie dysponuje wyjątkowym głosem, nie jest też wirtuozem. Jego utwory, czerpiąc
z tradycji, pełne są odniesień do światowego dziedzictwa kultury. W swej
twórczości wiele miejsca poświęcił kwestiom społecznym, nie stronił też od tematów
filozoficznych i światopoglądowych. Choć wydany na papierze jego literacki
dorobek jest dość skromny, to poprzez szczerość i swoje zaangażowanie znalazł
uznanie członków szwedzkiego gremium. Sara Danius, sekretarz Akademii, komentując
werdykt stwierdziła: Jeśli spojrzeć w
przeszłość, można znaleźć choćby Homera i Safonę, którzy tworzyli poetyckie
teksty z myślą o śpiewanych wykonaniach. Dokładnie to samo robi Bob Dylan.
Już druga jego płyta The Freewheelin’ z 1963 roku przyniosła
trzy znaczące utwory: Blowin’ In The Wind,
A Hard Rain’s A-Gonna Fail i Master Of War. Później doczekały się one niezliczonych wykonań,
zarejestrowanych przez wykonawców reprezentujących różne style, od rocka przez
country, reggae, aż po rap. Album już na starcie nie miał łatwo. Usunięto kilka
utworów, będących zdaniem cenzorów zbyt ostrym spojrzeniem na przejawy
bezprawia i okrucieństwa. Blowin’ In The
Wind, sztandarowa piosenka z tej płyty jest przejmującym pytaniem o miarę
człowieczeństwa w świecie zobojętniałym na panoszące się zło. Nie trzeba
dodawać, że jej przesłanie do dziś nie straciło swej aktualności. Nieco surrealistyczne,
poetyckie spojrzenie Dylana, pełne wewnętrznych emocji i choć wolne od jawnych
deklaracji politycznych słusznie uważane było za głos pokolenia, które oczekuje
znaczących zmian. Na kolejnym albumie The
Times They Are A-Changin' (1964) pojawił się między innymi Medgar Evers, zamordowany
rok wcześniej działacz murzyński oraz Hollis Brown - autentyczna postać pozbawionego
dorobku życia farmera z Dakoty Południowej, który w akcie desperacji zabija
swoją rodzinę oraz siebie. With God On
Our Side jest pełnym pytań i wątpliwości protest songiem, mówiącym o tym,
że historię zwykle piszą zwycięzcy, którzy niezależnie od swych moralnych racji
zawsze twierdzą, że Bóg stoi po ich stronie. Na dowód twórca przywołuje zarówno
podbój Ameryki, wojny z Indianami oraz oba światowe konflikty. Kończąc zastanawia
się, czy Judasz Iskariota popełniając swą zdradę miał również Boga na ustach?
Bob Dylan zdecydowanie odrzucał
przypisywaną mu rolę przywódcy pokolenia w walce o lepszą przyszłość. Mimo to
stawiał słuchaczom niełatwe pytania o ich postawę wobec rzeczywistości. W
tekstach dawał wyraz zagubienia w świecie wypełnionym fałszem, rozpaczą i
nienawiścią. Przywoływał postaci zepchnięte na margines przez społeczeństwo i
bezduszny system. Ballada Like A Rolling
Stone, jedno z jego największych dokonań jest obrazem rozdarcia człowieka
wobec bezlitosnych praw rządzących życiem. Inny utwór - Ballad Of A Thin Man to kolejna historia osamotnionego bohatera,
który mimo wykształcenia i oczytania nie potrafi odnaleźć się we
współczesności, którą mógłby pojąć i zaakceptować. I jeszcze Desolation Row - obraz szalonego korowodu
postaci rzeczywistych i literackich z Ulicy Rozpaczy, przywołujący na myśl wojnę
postu z karnawałem z obrazu Petera Bruegla. Przestroga przed upadkiem cywilizacji?
Tworzył też utwory inspirowane religią i wiarą. Płyta Slow Train Coming (1979) jest jednym z bardziej znanych cykli
piosenek inspirowanych filozofią i religią chrześcijańską. Warto dodać, że pochodzący
z niej utwór Gotta Serve Somebody wyróżniono
w 1980 r. nagrodą Grammy.
wybrane płyty z dorobku artysty |
Ponad wszelką wątpliwość Bob Dylan
wniósł ogromny wkład w wykształcenie się estetyki rocka. Jego pełna ekspresji twórczość
wskazała autorom nowe obszary, wychodzące daleko poza kanon prostych piosenek o
dziewczynach i młodzieńczej miłości. Była jak najbardziej prawdziwym i wiarygodnym
zapisem świadomości ówczesnych pokoleń wchodzących w dorosłość.
To tylko kilka spisanych na gorąco myśli,
które mogą być zaledwie wstępem do nieco szerszego spojrzenia na postać
tegorocznego laureata literackiego Nobla. Być może niełatwo Polakom utożsamić
się z tematyką poruszaną w twórczości Dylana. Polskie społeczeństwo w tamtym
czasie żyło innymi problemami. Nie bez znaczenia jest też znajomość niuansów językowych
i kontekst społeczno-kulturowy tekstów. Myślę, że Boba Dylana stać jeszcze na
wiele, wszak Tempest, jedna z mych ulubionych
jego płyt pochodzi z 2012 roku. Twórca z takim dorobkiem nie musi już nikomu
niczego udowadniać. Wystarczy, że robi swoje.
słuchacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz