Ponoć nie da się wejść dwa razy do
tej samej rzeki. Wiedzieli to już starożytni, wiedział też Heraklit z Efezu.
Twierdził, że nie ma na świecie nic stałego, a wszystko co nas otacza podlega
ciągłym zmianom. Można wprawdzie odważyć się, lecz woda nie będzie już ta sama,
wszak wszystko przemija (panta rhei).
Pewnie miał rację, cóż jednak zawadzi spróbować.
Ciekawe czy postać greckiego
filozofa przyszła na myśl liderowi Procol Harum, gdy 28 września 1996 roku
przekraczał próg trzynastowiecznego kościółka pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny
i Wszystkich Świętych w angielskim Surrey. Ciekawe też, czy wspominał pamiętny koncert
swego zespołu z chórem i orkiestrą w Northern Alberta Jubilee Auditorium w
Edmonton, jaki odbył się ćwierć wieku wcześniej. Nie tak dawno pisałem o nim na
swym blogu.
Zabytkowy angielski kościółek, w
swojej ponad 700-letniej historii słyszał zapewne wiele, ale ów dzień miał być
szczególny. Wielebny Geoffrey Willis, rektor owego skromnego sanktuarium,
wspólnie z Gary Brookerem wpadł na pomysł zorganizowania w jego wnętrzu
akustycznego koncertu. Celem miało być podreperowanie wątłych finansów parafii.
Na program złożyły się zarówno utwory religijne, jak również starannie
wybrane kompozycje z repertuaru Procol Harum. W zabytkowych ławkach zasiedli
zarówno zainteresowani wierni, jak i fani zespołu. Niewielki kościół mógł
pomieścić zaledwie sto pięćdziesiąt osób, dlatego zorganizowano dwa występy. Prócz
śpiewającego i grającego na klawiszach lidera Procol Harum w zespole muzyków
znalazł się Mark Brzezicki (perkusja), Michael Bywater (organy kościelne), Dave
Bronze (bass) oraz Robbie McIntosh (gitara akustyczna). Wszystkim towarzyszył
kwartet smyczkowy The Chameleon Arts String Quartet i szesnastoosobowy chór The
Chameleon Arts Chorus, kierowany przez Andrew Phillipsa. Nawiasem mówiąc,
zastanawiam się czy to formalnie funkcjonujące nazwy, czy powstały jedynie
spontanicznie, na potrzeby koncertu. Występ poprzedziły próby kwartetu i
chóru, zaś muzycy z zespołu Brookera zagrali niemal bez przygotowania. Do
pękającego w szwach kościółka dało się jeszcze wcisnąć sprzęt
rejestrujący i skromną ekipę techniczną. Okazało się, że ta decyzja była jedną
z najlepszych. W efekcie powstała rewelacyjna płyta, która klimatem i nastrojem
przypomina nieco legendarny album Procol Harum Live
in Concert with the Edmonton Symphony Orchestra. Oczywiście skala przedsięwzięcia
była nieporównywalna, mimo to skojarzenia nasuwają się niemal automatycznie.
Powstało piękne i ciepłe nagranie. w dużym stopniu oddające akustykę i
charakter tego niezwykłego miejsca.
Płyta nie była przeznaczona do szerokiej
dystrybucji. Początkowo wydano ją w niewielkim nakładzie tysiąca sztuk jedynie
dla członków fanklubu Gary Brookera i Procol Harum. Dochód z koncertów i
sprzedaży miał wspomóc finanse parafii. Dobrze się jednak stało, że
kilka lat później za sprawą niemieckiej firmy Repertoire album ów trafił do
szerszej dystrybucji, choć nakład również nie był oszałamiający. Czas pokazał,
że płyta Within Our House: Recorded Live
At St. Mary And All Saints Church, firmowana przez Gary Brookera okazała
się pozycją niezwykłą. Wielu krytyków stawia ją w jednym rzędzie z albumem Grand Hotel Procol Harum. I nawet jeśli
to porównanie jest nieco przesadzone, to płyta ta godna jest szczególnej uwagi.
Dla każdego fana z pewnością będzie wspaniałym dodatkiem i cennym uzupełnieniem
dyskografii zespołu. Zawiera muzykę dla dojrzałych odbiorców, którzy nie stronią
od klasyki i nie szukają fajerwerków. To pozycja dla tych, którzy chcą smakować
brzmienie i lubią spojrzenia wstecz.
Zwraca uwagę doskonała jakość
dźwięku. Można wyraźnie usłyszeć niemal każdy instrument, a słuchacz wręcz
odnosi wrażenie osobistego uczestnictwa w koncercie. Ciekawy jest dobór
repertuaru. Po krótkim wprowadzeniu gospodarza obiektu w średniowiecznych
murach rozległy się dźwięki staroangielskiej szesnastowiecznej pieśni Pastime With Good Company, której
autorem jest sam król Henryk VIII. W czasach renesansu był to jeden z
najbardziej popularnych utworów, ponoć zadedykowany został Katarzynie
Aragońskiej, jego pierwszej żonie. Prócz tego na program złożył się dość
eklektyczny wybór kompozycji o tematyce religijnej (w tym utwór Elvisa Presleya
Peace in the Valley) oraz oczywiście
muzyka Procol Harum. Trzeba przyznać, że poezja Keith’a Reida w tym zestawieniu
zabrzmiała nieco zaskakująco, zresztą równie ciekawie brzmi hit Presleya w
wykonaniu Gary Brookera. A co z repertuaru Procol Harum? Wybrano utwory
przystające do charakteru i powagi miejsca. W programie pojawiły się: Holding On, A Salty Dog, Nothing But the
Truth, The Long Goodbye oraz
skomponowana specjalnie na tę okazję przez Brookera i Reida piosenka Within Our House, która okazała się być
godną kontynuacją wcześniejszych dokonań zespołu. Zaprezentowana
interpretacja Salty Dog budzi nieodparte
skojarzenia z koncertem w Edmonton, a zamykający płytę hit Whiter Shade of Pale mógłby równie dobrze znaleźć się w programie
tamtego historycznego występu. Potwierdza to porywający aplauz zgromadzonej
publiczności.
Niezależnie od innych wrażeń, trudno nie skomentować
wyjątkowego brzmienia głosu Gary Brookera. Upływ czasu dotyka wszystkich,
również wokalistów rockowych. Wielu nie radzi sobie z tym najlepiej. Bywają
tacy, którzy ewidentnie powinni zająć się czymś innym, bywają też tacy, którzy
przearanżowują swe przeboje by podołać im na scenie. Ta zasada nie dotyczy
lidera Procol Harum. Jego głos, wbrew prawidłom biologii, z upływem czasu brzmi
coraz szlachetniej, niezmiennie nadając równie szlachetnych blasków niemal każdemu
wykonywanemu utworowi, zaś interpretacja, jak zwykle nie ma sobie równej.
Płyta, pomyślana jako niskobudżetowy dokument, stała się atrakcyjnym zapisem
dokumentującym zarówno wydarzenie, jak i wyjątkową atmosferę wieczoru.
Zdecydowanie zasługuje na wysoką ocenę, stąd też na mojej półeczce zajmuje
godne miejsce. Warto ją przypomnieć, wszak od jej pierwszego wydania minęło już
dwadzieścia lat. Panta rhei.
słuchacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz