piątek, 22 lipca 2016

Naga i Niebiesko-Czarni









Wczoraj wyjąłem z mej półeczki nieco przykurzoną płytę Niebiesko-Czarnych, na której znalazły się piosenki ze zrealizowanego na początku lat siedemdziesiątych spektaklu Naga. Słuchałem tych płyt (w wersji analogowej były to dwie, oddzielnie wydane części) już kilkadziesiąt lat wcześniej, jednak za każdym razem miałem mieszane uczucia. Niewątpliwie są tam fragmenty porywające, jednak jako całość płyty nie do końca mnie przekonują. Podobne odczucia towarzyszą mi dzisiaj. Mimo to, pierwsza polska rock opera (jak nazwano spektakl w momencie premiery) do dziś budzi spore emocje. Jest dowodem otwarcia polskich twórców na muzyczny szeroki świat i płynące z niego nowinki. Mocno utkwiła w pamięci tych, którzy widzieli ją na żywo. Być może ze względów pozamuzycznych, a być może dlatego, że aranżacje, które trafiły na płytę dość mocno różniły się od granych podczas występów. Na srebrnym krążku spektakl wydano w 1995 roku. Później nie był wznawiany, stąd dziś sporadycznie pojawia się na aukcjach w dość zaporowych cenach (ostatnio blisko 300 zł). Szkoda, bowiem mimo zastrzeżeń warto się z nim zapoznać. Płyta dowodzi, że owym czasie w naszym kraju zdarzały się ciekawe przedsięwzięcia, zaś kształt ówczesnej sceny młodzieżowej to nie tylko ledwie tolerowani prze władzę Niemen i Breakout. Wspomnę choćby grupę Klan i ich spektakl oraz płytę Mrowisko, którą też warto będzie przy okazji przypomnieć.





Spróbujmy jednak temat nieco uporządkować. Niebiesko-Czarni zadebiutowali w 1962 roku w słynnym gdańskim klubie Żak. W tym samym tez roku wygrali w kategorii zespołów Pierwszy Festiwal Młodych Talentów w Szczecinie, który okazał się prawdziwą zmianą pokoleniową na polskiej estradzie. Zespół, przez który przewinęła się plejada późniejszych znanych artystów, zgodnie z założeniami Franka Walickiego miał być platformą dla późniejszych karier. Dość wspomnieć Michaja Burano, Czesława Niemena i Helenę Majdaniec. Od stycznia 1964 roku w grupie pojawił się Wojciech Kędziora (póź. Korda), również laureat szczecińskiego festiwalu. Zespół wzbogacał brzmienie, z czasem odchodząc od łatwego repertuaru. Sprzyjał temu dobry kontakt z nowinkami światowymi, bowiem grupa często koncertowała zagranicą, także po drugiej stronie „żelaznej kurtyny”. Pojawiły się też pierwsze próby przeszczepienia na polski grunt popularnej na Zachodzie psychodelii. W 1971 gościli w USA. Zainspirowani spektaklami Hair i Tommy, postanowili stworzyć pierwszą polską rock operę. Taka narodziła się Naga, którą po raz pierwszy zaprezentowano 22 kwietnia 1973. 




Nim jednak to się stało, przez wiele tygodni trwały próby w wynajętej sali wspomnianego gdańskiego Żaka. W międzyczasie trwały gorączkowe poszukiwania sceny teatralnej, która odważyłaby się spektakl wystawić. W tamtych czasach znalezienie odważnego dyrektora, który podjąłby ryzyko nie było łatwe. Nie zawiodła legendarna Danuta Baduszkowa, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, do którego przeniesiono ostatnie próby dopiero tydzień przed premierą. Zarówno na deskach gdyńskiego teatru, jak i w nagraniu płytowym gościnnie śpiewał Stan Borys.




Słowa do rock opery napisał Grzegorz Walczak, zaś muzykę skomponowali członkowie Niebiesko-Czarnych, m.in. Janusz Popławski, Zbigniew Podgajny i Wojciech Korda przy wsparciu Zbigniewa Namysłowskiego, Mateusza Święcickiego, Janusza Komana i Andrzeja Zielińskiego. Twórcy muzyki świadomie inspirowali się wrażeniami koncertów zachodnich formacji. Intrygujący tytuł miał być personifikacją prawdy. Teksty Grzegorza Walczaka osnute zostały wokół poszukiwania Wyspy Nagiej Prawdy. Do tego doszła wizja Jerzego Krechowicza - reżysera, który zaproponował oryginalną scenografię, stroboskopowe światła oraz drapieżnie zaaranżowaną muzykę w wykonaniu niedużego zespołu. 

Widowisko było na swój sposób wizjonerskie, wszak dopiero później rozwinął się prawdziwy teatr rockowy. Spektakl wystawiono ponad sto trzydzieści razy, obejrzało go ponad sto tysięcy osób. Przez kraj przetoczyła się spora burza prasowa, przy czym domorosłych krytyków bardziej od muzyki fascynowały nagie modelki, choć przy nagromadzeniu licznych efektów, doznań wizualnych i gry świateł miały one znaczenie marginalne. 




Recenzje profesjonalnych krytyków były raczej przychylne. Spektakl docenił Lucjan Kydryński na stronach Przekroju. Pisali o nim także Andrzej Ibis Wróblewski w Życiu Warszawy, Kazimierz Czyż na łamach Teatru i Stefan Maciejewski w Życiu Literackim. Przedstawienie naprawdę robiło duże wrażenie. Wiem to z relacji naocznych świadków. Warto podkreślić, że muzyka, która pojawiła się na płytach znacznie różniła się od zaprezentowanej podczas inscenizacji. Sam pomysł kiełkował już od 1971 roku i wówczas zaczęły powstawać pierwsze utwory. Prezentowano je na koncertach. Później zespół ruszył w trzymiesięczna trasę koncertową po Jugosławii, gdzie także szlifowano powstający materiał. W marcu 1972 zarejestrowano w studiu Polskich Nagrań piosenki, które znalazły się na pierwszej płycie. Drugą nagrano kilka miesięcy później, zaś sam spektakl zaprezentowano szerokiej publiczności dopiero rok później. W międzyczasie dojrzała i uległa zmianie koncepcja samego widowiska, przearanżowano również muzykę.




Janusz Popławski w książeczce do płyty wspomina, że została ona opracowana na pięcioosobowy zespół i miała mocne, rockowe brzmienie. Stąd też wrażenia osób oglądających widowisko mogły być zupełnie odmienne od tych, które nasuwają się po przesłuchaniu materiału zawartego na płytach. Jednak mimo wszystko twórcy Nagiej, zarówno w wersji scenicznej jak i studyjnej mogą mieć powody do dumy. O spektaklu dyskutowano, a nieliczni szczęśliwcy, którzy go oglądali, dzielili się swymi wrażeniami z wypiekami na twarzach. Prócz Gdyni rock operę pokazano w kilku polskich miastach. Szkoda jedynie, że prezentacja spektaklu była ostatnim wielkim wydarzeniem w karierze Niebiesko-Czarnych. Później jeszcze zespół odbył kilka tras koncertowych, a w czerwcu 1976 roku został rozwiązany, reaktywując się jedynie okazjonalnie.

słuchacz

PS. 

Czarno-białe fotografie autorstwa Marka Karewicza i Józefa Krzywdzińskiego pochodzą z książeczki do wydanej w 1995 roku przez Polskie Nagrania wersji na CD.







2 komentarze:

  1. Miło ze można znależć gdzieś szerszą recenzję tej płyty, nie jest całkiem zapomniana. Ja bym tak ostro nie oceniał tego dzieła, moim zdaniem zaprezentowana muzyka jest bardzo ciekawa, biorąc pod uwagę czasy w których powstało jak i "bigbitowe" korzenie zespołu (czyli w dużej mierze proste przebojowe piosenki w dotychczasowym repertuarze). NAGA to na pewno najlepsze dzieło Niebiesko-czarnych (jak i zapewne wśród
    "kolorowych zespołów" powstałych w latach 60-tych). Niektóre utwory jak Uwertura "przemycił" na płyte wspaniały jazzman, Zbigniew Namysłowski (oryginał znajduje się na płycie "Winobranie"). Rzeczywiście Naga na płycie brzmi nieco bardziej "musicalowo" niż rockowo, to na pewno wpływ "Jesus Christ Superstar" i "Hair", być może publicznosć w Polsce nie była jeszcze gotowa na długie ambitne dzieła rockowe (co np. wskazuje los Klanu i "Mrowiska", czy problemy Niebieskoczarnych z przebiciem się z ambitniejszym repertuarem tworzonym pod wpływem "zachodnich trendów"). Trochę takich nagrań z archiwów radiowych, nagrań z NRD i koncertowych ukazało się ostatnio na płytach. Mocną stroną Nagiej jest libretto i teksty songów. Sa wieloznaczne, poetyckie, ale jednak trzymają się tematyki poszukiwania Nagiej Prawdy. Bardzo lubię utwory jak "Opowiesz nam mały Boy" czy song przeciwieństw.wszyscy wokaliści N-C wznoszą sie na wyżyny swoich umiejetności, Korda śpiewa naprawdę znakomicie i "rockowo" a nie "bigbitowo". Jest trochę solówek gitarowych Popławskiego. Wielka szkoda ze nie zachowało praktycznie zadne nagranie z wykonania Rock-opery (pokazany fragmencik jest chyba jedyny, podobnie zresztą z Mrowiskiem). Podobno istniały nagrania koncertowe, sam widziałem w jakimś starym piśmie "Jazz" albo "jazz Forum" z lat 70 informację że PSJ (Polskie stowarzyszenie Jazzowe) rozprowadza Kasetę z wykonamiem "Live" Nagiej - bardziej rockowym niż na płycie, bez orkiestry i dodatkowych aranży. Niestety, nigdy nie trafiłem na takie nagrania, ani nie ukazały sie w żadnych reedycjach archiwów. Czy one wogóle istnieją??? Ciekawe, czy ktoś z dawnych członków zespołu ma takie nagrania? Wielu z nich już nie żyje (Ada, Popławski, Podgajny, całkiem ostatnio zmarł Żakowicz). Wiadomo ze N-C nagrali w NRD niemieckie wersje paru songów z Nagiej, ukazały się niedawno na płycie "Ostatni kosmyk Nocy", niestety nie miałem okazji ich posłuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rzeczowy komentarz. Dobrze, że ta muzyka nadal żyje i nadal budzi emocje. Też gdzieś natknąłem się na informację o istnieniu wersji live na kasecie, niestety nigdy jej nie widziałem ani nie słyszałem. Pozdrowienia dla wnikliwego komentatora. ;-)

      Usuń