piątek, 27 maja 2016

Mieszanie oleju i wody, czyli flirt rocka z muzyką symfoniczną






Keith Emerson & The Nice w edycji PN


Chciałbym jeszcze nawiązać do trzeciej z przypomnianych przeze mnie starych licencyjnych płyt, wydanych przez Polskie Nagrania, jednak traktując ją jedynie jako wstęp do rozważań nieco szerszej natury.

Ze składanką Keith Emerson & The Nice zetknąłem się w połowie lat siedemdziesiątych, podczas wakacji na Wybrzeżu. Grzebiąc wśród płyt mojej kuzynki, natknąłem się na wspomniany album. Okazał się czymś świeżym, ciekawą wycieczką w rejony dość odległe od muzyki rockowej. Płyta jest polskim wydaniem kompilacji Autumn to Spring, obejmującej okres od jesieni 1967 do wiosny 1968 roku, wydanej w oryginale przez wytwórnię Charisma w roku 1972 (oczywiście, tradycyjnie z inną okładką). Trio wówczas tworzyli: Keith Emerson (k), Lee Jackson (v, bg), który zastąpił grającego wcześniej na gitarze Davida O'Lista oraz Brian Davison (dr). Była to jedna z pierwszych formacji, która podjęła próbę połączenia elementów rocka, jazzu i muzyki klasycznej. Zespół, współpracując z Josephem Egerem, dyrektorem muzycznym nowojorskiej orkiestry symfonicznej wywołał w muzycznym świecie niezłe zamieszanie, proponując przeróbki muzyki poważnej i własne kompozycje okraszone sporą ekstrawagancją wykonawczą (co zresztą stało się późniejszym znakiem rozpoznawczym Keitha Emersona). 




Dyskografia grupy The Nice

Zaproponowana muzyka wyprzedziła swą epokę, bowiem czas łączenia rocka i klasyki miał dopiero nadejść. Nie ulega wątpliwości, że grupa The Nice była jednym z pionierów rocka progresywnego. Zespół funkcjonował praktycznie do 1971 roku, czyli do czasu gdy Emerson wspólnie z Gregiem Lake'em (v, bg), i Carlem Palmerem (dr) zawiązali słynne trio Emerson, Lake and Palmer. Osieroceni Jackson i Davison, uzupełniając skład o szwajcarskiego pianistę Patricka Moraza, utworzyli grupę Refugee, równie ciekawą i znaną w kraju głównie ze suity Grand Canyon.



Dwie oficjalne płyty tria Refugee


Keith Emerson wspólnie z muzykami swego tria nagrał m.in. w 1977 roku dwupłytowy album Works, inspirowany w dużej części klasyką. Znalazła się na nim przychylnie oceniona przez kompozytora Aarona Coplanda transkrypcja jego utworu Fanfare for the Common Man oraz neoklasyczny koncert fortepianowy Emersona, wykonany wspólnie z orkiestrą. Innym przykładem fuzji rocka i klasyki zaproponowanym przez trio była rozbudowana dość trudna w odbiorze kompozycja Karn Evil 9, pochodząca z albumu Brain Salad Surgery (1973). 



Dwie wyczerpujące kompilacje dorobku ELP


Flirt rocka z muzyką symfoniczną, choć pozornie absurdalny ma dość długą i pogmatwaną historię. To nie tylko modne w ostatnich czasach próby napisania nowych aranży do znanych przebojów, z wykorzystaniem brzmienia tradycyjnej orkiestry. Przykłady takiej, nie zawsze udanej współpracy można mnożyć. Sam pomysł nie jest nowy, funkcjonuje niemal pół wieku, próby takie podejmowali także twórcy jazzowi. W zasadzie przypomina mieszanie oleju z wodą – z góry skazane na niepowodzenie, jednak gwoli sprawiedliwości – kilka dokonań zasługuje na uwagę. Nie chcę ich oceniać, myślę, że brak mi do tego w pełni obiektywnego podejścia, wszak do wielu z nich mam dość osobisty stosunek i dalej budzą one moje nie tylko muzyczne emocje. Myślę, że należy zwrócić uwagę głównie na te dokonania, gdzie twórcom udało się stworzyć z owej symbiozy jakąś nową wartość. W zasadzie można byłoby wyróżnić tu dwa nurty. Pierwszy stanowią kompozycje, wyraźnie czerpiące z muzyki klasycznej, w których twórcy wykorzystują znane tematy, wplatając je do swoich utworów. 



Dorobek Ekseption zebrany na dwóch płytach CD

Wspomnę tu choćby holenderski zespół Ekseption i ich debiutancką płytę z 1967 roku, wypełnioną transkrypcjami muzyki poważnej, pochodzącej z różnych epok. Innym przykładem jest Procol Harum, który swój największy przebój A Whiter Shade of Pale (również z 1967) oparł na swobodnej aranżacji Arii na strunie G J. S. Bacha. Gwoli porządku warto też wspomnieć o płycie Switched On Bach, zrealizowanej przez Waltera (Wendy) Carlosa, będącą pierwszą studyjną próbą transkrypcji Bacha na syntezator Mooga. Tą drogą poszedł też zmarły niedawno japoński muzyk i kompozytor Isao Tomita, tworząc interesujące własne interpretacje. Trzeba również wymienić rockową wersję Obrazków z Wystawy Modesta Musorgskiego (zawierająca również fragmenty poematu symfonicznego Noc na Łysej Górze tegoż kompozytora), zaprezentowaną przez trio Emerson Lake & Palmer, lub choćby skrzącą się od klasycznych cytatów suitę Krywań grupy Skaldowie.



Wybrana dyskografia Isao Tomity

Drugi nurt to te dokonania, w których autorom zafascynowanym klasyką udało się w oparciu o brzmienie i klimat muzyki symfonicznej stworzyć coś autonomicznego, łączącego w oryginalny sposób stylistykę rocka i tradycji. Tu trzeba wyróżnić Jona Lorda, klawiszowca Deep Purple, który 24 września 1969 r. z macierzystym zespołem i Royal Philharmonic Orchestra pod dyrekcją sir Malcolma Arnolda zaprezentował w Royal Albert Hall niezwykły trzyczęściowy utwór Concerto for Group and Orchestra. Wcześniejsze nawiązania do klasyki w twórczości Deep Purple to dwa utwory Anthem (1968) i April (1969). Później swe fascynacje muzyką poważną Lord realizował poza zespołem w projektach solowych. Najważniejsze z nich to Gemini Suite (1972), Windows (1974), Sarabande (1976 - dla mnie osobiście najlepsza), Before I Forget (1982) i Pictured Within (1998).



Deep Purple - Koncert na Grupę i Orkiestrę



Dorobek płytowy Jona Lorda

Innym przykładem jest płyta Days of Future Passed (1967) grupy The Moody Blues, nagrana z London Festival Orchestra. To właśnie z niej pochodzi Tuesday Afternoon i Nights in White Satin. Był to jeden z pierwszych albumów koncepcyjnych. Teksty utworów skupiały się na jednym dniu w życiu człowieka, próbując zobrazować przenikanie się rzeczywistości i świata marzeń. Innym, godnym uwagi przykładem wspomnianej symbiozy jest płyta Atom Heart Mother, nagrana przez Pink Floyd w 1970 roku. Zespół umieścił na niej dwudziestopięciominutową suitę na orkiestrę, chór i grupę rockową, przygotowaną we współpracy z kompozytorem Ronem Geesinem. 




Pictures From An Exhibition - ELP; Days of Future Passed - The Moody Blues; Atom Heart Mother - Pink Floyd

Kolejnym przykładem współbrzmienia zespołu rockowego, klasycznej orkiestry i chóru jest album grupy Procol Harum, zatytułowany Live in Concert with the Edmonton Symphony OrchestraPłytę zarejestrowano 18 listopada 1971 roku w Northern Alberta Jubilee Auditorium w Edmonton, podczas kanadyjskiego tournée zespołu. Muzykom towarzyszyli miejscowi symfonicy i chór Da Camera Singers. Choć album zawierał kompozycje znane już wcześniej lecz zaaranżowane na nowo, to w tym wykonaniu zajaśniały nowym, wyjątkowym blaskiem. Mimo braku doświadczenia (jeden ze skrzypków pojawił się w kasku, który miał osłabić natężenie dźwięku) i czasu na próby, jak również decyzji o rejestracji podjętej niemal w ostatniej chwili - koncert wypadł nadspodziewanie dobrze. Powstała rzecz niezwykła. Rola orkiestry rosła z utworu na utwór, by osiągnąć swe apogeum w blisko dwudziestominutowej suicie In Held Twas In I (Byłem zamknięty). Suita stała się niemal idealnym przykładem zespolenia zespołu rockowego, orkiestry i chóru. Zmiany tempa i konwencji (w muzyce pojawiają się nawet fragmenty wodewilowe) oraz konsekwentnie budowana dramaturgia prowadzi do osiągnięcia w finale porywającej kulminacji, zbudowanej na współbrzmieniu wszystkich elementów. To jeden z tych utworów, które tworzą historię muzyki, jeden z tych, po których prócz oklasków może nastąpić jedynie cisza. Nic już nie jest takie samo. Tak też stało się wiele lat temu, kiedy suitę tę odtworzyłem z taśmy magnetofonowej w ogólniaku podczas lekcji wychowania muzycznego. Nawet nauczycielce, która sama zaproponowała prezentację na lekcji ulubionej muzyki trudno było ochłonąć. 



Kilka różnych wydań płyty Live in Concert with the Edmonton Symphony Orchestra - Procol Harum

Należy też wspomnieć Ricka Wakemana i jego solowy album Journey to the Centre of the Earth, zarejestrowany przy udziale London Symphony Orchestra oraz English Chamber Choir. Klawiszowiec grupy Yes w swym solowym projekcie wykorzystał powieść Juliusza Verne Podróż do wnętrza Ziemi. Fragmenty książki, czytane przez Davida Hemmingsa w połączeniu z orkiestrą i chórem kameralnym oraz przejmującym śpiewem Ashleya Holta (Warhorse) okazały się ciekawym połączeniem klasyki i rocka. Warto dodać, że Wakeman w swej kompozycji zacytował fragment poematu symfonicznego Peer Gynt Edvarda Griega (W grocie Króla Gór z I suity op. 46). Spektakl zarejestrowano 18 stycznia 1974 roku podczas koncertu w londyńskim Royal Festival Hall.




Journey to the Centre of the Earth - Rick Wakeman


Gwoli ścisłości należy też wspomnieć o próbach podejmowanych z drugiej strony. Wyróżnia się tu postać wybitnego ekscentrycznego skrzypka Nigela Kennedy’ego, który od wielu lat znany jest z nieortodoksyjnego podejścia do klasyki. Wspomnę choćby jego ostatnią płytę z kolejną interpretacją Czterech pór roku Vivaldiego, wzbogaconą o elementy wolnej improwizacji, leżące daleko od utartego kanonu. 






Trudno dziś jednoznacznie ocenić wszystkie próby łączenia obu stylistyk. Nie brak udanych, nie brak też co najmniej kontrowersyjnych. Opinie miłośników muzyki są też podzielone. Dla wielu jest to ciekawy nurt, poszerzający definicję muzyki, dla innych ślepy zaułek, pełen sztucznego patosu, który doprowadził do wynaturzenia rocka, przyczyniając się do powstania rewolucji punk. Używając słów Johna Peela, brytyjskiego prezentera radiowego i dziennikarza muzycznego, orędownika wszelkich nowatorskich nurtów muzycznych zapytam przekornie: czyżby było to jedynie marnowanie talentu i energii elektrycznej?

słuchacz







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz