piątek, 3 listopada 2017

Nick Cave, Złe Nasiona i ich kochane stworzenia







Nick Cave ma wiele twarzy. Każda z nich jest zdumiewająco prawdziwa. I ta bezkompromisowa z Birthday Party, i ta ponuro-więzienna z filmu Ghosts... Of A Civil Dead (1988), i ta pełna rozpaczy po stracie syna ze Skeleton Tree (2016). Czy można znaleźć wspólny mianownik dla Into My Arms i Where the Wild Roses Grow oraz Jack The Ripper i No Pussy Blues?

W 2014 roku Jane Pollard i Iain Forsyth próbowali narysować portret Nicka Cave’a w biograficznym filmie 20,000 Days on Earth, jednak nawet tam artysta pokazał się w krzywym zwierciadle, balansując między megalomanią i autoironią. Jedno jest pewne – to jeden z największych defetystów w popkulturze. Tragedie znaczą nie tylko jego albumy, lecz również zbiory poezji i scenariusze. Niestety, znaczą także jego życie prywatne. Być może słuchacze potrafią dostrzec w jego twórczości więcej niż on sam chce przekazać? Wszak w 1996 roku po wydaniu Murder Ballads powiedział: „Ludzie, którzy słuchają moich piosenek, rozumieją z nich znacznie więcej niż ja”. Chyba warto próbować samodzielnie odkrywać przesłanie jego tekstów, mimo iż oceny wynikające z emocjonalnego odbioru rzadko są obiektywne. Przykład? Oto powszechnie znany standard What A Wonderful World, napisany przez Georga Douglasa i Georga Davida Weissa, spopularyzowany przez Louisa Armstronga. Niżej w wykonaniu Nicka Cave’a i Shane’a MacGowana (niegdyś The Pogues). Obaj panowie śpiewają najwyraźniej będąc w odmiennych stanach świadomości, a sama piosenka zyskuje dzięki temu zupełnie inny, wręcz ironiczny wydźwięk...



Rok temu pożegnał się z nami David Bowie przejmującym albumem Blackstar. Miał świadomość swego odchodzenia. Na wydanej również w ubiegłym roku płycie Skeleton Tree Nick Cave pokazał dramat tych, którzy pozostają. Nagrał ją po tragicznej śmierci swego syna. Bywa i tak, że życie samo uzupełnia kreacje artystyczne. Przyznam, że twórczość Nicka Cave’a wywołuje we mnie uczucie pewnej melancholii i prowokuje do refleksji na ile człowiek jest w stanie samodzielnie wykuwać swój los, a w jakim stopniu jest on konsekwencją jego wcześniejszych wyborów...


Nick Cave, choć pochodzi z Australii, to jego obecny zespół The Bad Seeds został sformowany w Berlinie, z resztek poprzednich formacji. Wcześniej działał w zespołach Grinderman (2006–2011, 2013), The Birthday Party (1980–1983) i The Boys Next Door (1976–1980). Początkowo stylistycznie najbliżej mu było do post-punkowego brzmienia. Z czasem w jego twórczości coraz większego znaczenia nabierał przekaz słowny, oparty na pisanych samodzielnie poetyckich tekstach. Często, choć nie zawsze nawiązywał do własnych przeżyć i doświadczeń. Bodaj największym sukcesem komercyjnym cieszyła się płyta Murder Ballads (1996), na której wszystkie utwory dotykały tematu morderstwa. Znalazła się tam ballada Where the Wild Roses Grow wykonana w ciekawym, choć nieco odważnym zestawieniu - wspólnie z gwiazdą pop Kylie Minogue, pochodzącą również z Australii. Ten duet stał się wielkim sukcesem. W zamykającym płytę utworze Death Is Not the End, napisanym przez Boba Dylana prócz Kylie towarzyszył mu Shane MacGowan oraz ówczesna sympatia - PJ Harvey, która zaśpiewała również w kompozycji Henry Lee.




Kolejny, równie ciepło przyjęty album, który także stoi na mojej półeczce to The Boatman's Call (1997). Jest również mroczny, choć traktuje o tęsknocie i rozstaniach. Swym klimatem wyjątkowo przypomina twórczość Leonarda Cohena… Chyba to podobieństwo nie jest przypadkowe. Nick Cave pojawił się w 2006 roku na płycie Leonard Cohen: I'm Your Man, będącej rodzajem hołdu dla artysty. Wykonał tam samodzielnie piosenkę I'm Your Man oraz Suzanne, wspólnie z Julie Christensen i Perlą Batalla. 



W maju tego roku ukazało się niezwykłe wydawnictwo: Lovely Creatures: The Best of Nick Cave & The Bad Seeds 1984 – 2014. To jak dotąd najbardziej wyczerpujące podsumowanie dorobku, przygotowane osobiście przez Nicka oraz Micka Harveya. Całość wydano w kilku formatach, w tym w postaci trzech płyt CD (na których zamieszczono łącznie 45 utworów), uzupełnionych o dwugodzinny krążek DVD. Materiał wizyjny zawiera fragmenty występów na żywo oraz wcześniej niepublikowane materiały. Jest to jednak raczej pewna ciekawostka, bowiem prócz profesjonalnych nagrań koncertowych znalazły się tam strzępy wywiadów oraz nagrania amatorskie z różnych lat, często dość kiepskiej jakości. Jednak te celowo nie oczyszczone dokumenty chyba lepiej przystają do zaprezentowanych archiwaliów.


Najbardziej ekskluzywna, limitowana wersja zawiera dodatkowo 256-stronicowy, ładnie wydany album, pełen interesujących tekstów i fotografii. Książka podobno od pierwszego kontaktu silnie uzależnia. Całe wydawnictwo jest podsumowaniem trzydziestu lat działalności artystycznej, począwszy od debiutanckiego albumu From Her To Eternity po Push The Sky Away. Fani odnajdą tam zarówno koncertowe Stagger Lee czy The Mercy Seat, "przebojowe" Where The Wild Roses Grow oraz najnowsze Jubilee Street oraz We No Who U R. Są też utwory znane z filmów i telewizji (jak choćby O Childern z filmu Harry Potter i Insygnia Śmierci cz. I). Dawni i obecni współpracownicy Cave’a na jego prośbę przeszukali prywatne archiwa i udostępnili wiele nieznanych zdjęć i pamiątek. Wykorzystano reprodukcje biletów, unikalne zdjęcia z Polaroida, wstępne projekty okładek oraz zapiski z prywatnego notatnika artysty. Całość skompilowano chronologicznie, dokumentując najważniejsze momenty. 

Fotografia promocyjna wydawnictwa ze strony nickcave.com
Lovely Creatures to chyba właściwa nazwa dla tego zbioru. Odzwierciedla również osobisty stosunek artysty do swego dorobku. Muzycy zaprezentowali także mniej popularne nagrania, które ich zdaniem są równie ważne. Wykonali olbrzymią pracę i zrobili to naprawdę dobrze. Dostępna jest także edycja składająca się z dwóch płyt CD, jednak zaprezentowany tam wybór skrócony został o połowę, a kolejność nagrań jest co najmniej przypadkowa. W przypadku Nicka trudno polecić taki zestaw. Maniakom winyli zaoferowano to samo na trzech LP. Zbiór pomija jedynie Skeleton Tree, jego ostatni album. Podobno dlatego, że pierwotnie miał ukazać się w 2014 roku, jednak przeszkodą stała się nagła śmierć czternastoletniego syna artysty. Może tak miało być, bowiem owa płyta pochodzi z innego świata. Jest znacznie łagodniejsza, o wręcz ambientowym nastroju, ze skromnie użytymi środkami wyrazu dobrze odzwierciedla dramatyczną pustkę, z którą trzeba zmierzyć się po odejściu bliskiej osoby. Premierze albumu towarzyszył kinowy pokaz filmu One More Time With Feeling, zrealizowanego podczas nagrań. Trasa promocyjna ma trwać niemal cały rok. 24 października artysta i jego zespół wystąpił na warszawskim Torwarze, mają też zagrać 4 lipca na przyszłorocznym Open’erze. Nick ma w Polsce wielu fanów. Może wynika to z niezwykle bliskich relacji, jakie potrafi nawiązać z publicznością podczas koncertów? A może tragedie, które opisuje w swych utworach w jakiś sposób działają na wyobraźnię słuchaczy? Dramaty, nieszczęśliwa miłość i śmierć zwykle chwytają za serce, nawet gdy opowiedziane są z domieszką liryki i czarnego humoru. Warszawski koncert podobno był bardzo udany. Nie byłem, trochę żałuję, zresztą ponoć bilety zniknęły natychmiast.

słuchcz


Niektórzy nie wiedzą gdzie zacząć z The Bad Seeds. Inni znają całą dyskografię lepiej ode mnie! To wydawnictwo przechodzi przez trzy dekady tworzenia muzyki! To sporo utworów! Wybraliśmy te, które w jakiś sposób się zaznaczyły. Niektóre z nich aż się proszą, żeby je zagrać na żywo. Inne, są naszymi ulubionymi utworami. Niektóre są zbyt ważne, noszą w sobie tyle historii, że nie można ich pominąć. Są też takie, które zwyczajnie się nie przebiły, biedactwa. Te musicie odkryć sami.

Nick Cave




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz