Trudno cokolwiek napisać o rocku
progresywnym, nie wspominając o istnieniu legendarnego tria Emerson Lake &
Palmer. W latach siedemdziesiątych grupa ta należała do mego ścisłego panteonu
gwiazd pierwszej wielkości, a na jej płyty oczekiwałem z wypiekami na
policzkach. Jak wielu mych rówieśników te i inne poznawaliśmy dzięki swoistej
misji, jaką wówczas spełniał III Program PR i jego prezenterzy. Dziś to już
odległa historia, a młodym ludziom zapewne trudno wyobrazić sobie jak można
gromadzić na taśmach dyskografie zespołów, nagrywając przez wiele miesięcy raz
w tygodniu (z środowej Muzycznej Poczty UKF) po pół płyty. Można. Wówczas każdy
wielokrotnie odsłuchany dźwięk znało się niemal na pamięć. Dziś mamy Internet,
a dorobek wielu zespołów da się bez wysiłku w kilka sekund zapisać w
czeluściach komputera. Często ląduje tam na zawsze, bowiem brak czasu sprawia,
że nie sposób w skupieniu go posłuchać, a kolejnych kuszących propozycji wciąż
przybywa. Czyżby dawne czasy były lepsze? Były inne i nie sposób ich porównywać
ze współczesnością, a poza tym przypominają minioną młodość, a ta przecież
zawsze pozostaje piękna...
Trio ELP było niezwykłe, bowiem
brakowało w nim gitary prowadzącej. Taki skład był w tamtym czasie czymś
niespotykanym. Od początku towarzyszyło mu spore zainteresowanie prasy,
wynikające po części z wcześniejszego dorobku artystycznego każdego z muzyków. Grający na klawiszach Keith Emerson wcześniej
był liderem grupy The Nice, Greg Lake śpiewał i grał na basie w King Crimson i
miał już za sobą udział w nagraniu legendarnego debiutu In the Court of the Crimson King, zaś perkusista Carl Palmer
zdobywał ostrogi w zespołach Crazy World of Arthur Brown i Atomic Rooster.
Jednym
z najbardziej znaczących występów w początkach kariery tego niezwykłego tria był
koncert w ramach festiwalu na Isle of
Wight w 1970 roku. Zapis tego koncertu dopiero po dwudziestu siedmiu latach
wydano na oficjalnym krążku. Co ciekawe - już wówczas w repertuarze muzyków
pojawiła się rozbudowana kompozycja Pictures
At An Exhibition, będąca adaptacją cyklu miniatur fortepianowych dziewiętnastowiecznego
kompozytora rosyjskiego Modesta Musorgskiego, członka tzw. Potężnej Gromadki. Miniatury
te, stworzone jako ilustracja wystawy obrazów Wiktora Hartmanna były zwykle
sporym wyzwaniem dla pianistów, chcących popisać się swą wirtuozerią. Cykl wielokrotnie
inspirował innych kompozytorów i wykonawców, którzy próbowali zaaranżować go na
orkiestrę symfoniczną. Najbardziej znana jest dziełem Maurice'a Ravela, choć
warto też wspomnieć o próbach jakie podejmowali m.in. Leopold Stokowski i Vladimir
Ashkenazy. Z pewnością adaptacja tria ELP, choć miejscami dość daleka od
oryginału oraz zawierająca fragmenty poematu symfonicznego Noc na Łysej Górze (także Musorgskiego) nie tylko przyczyniła się
do wzrostu popularności samego utworu lecz także jego twórcy. Kompozycje
Musorgskiego znalazły się na trzeciej w
dyskografii płycie tria, również w wersji koncertowej (tym razem z ratusza w
Newcastle), zarejestrowanej rok później.
Warto porównać oba wykonania i
zaobserwować jak w ciągu kilkunastu miesięcy zmieniła się nie tylko kompozycja,
ale i sam zespół, który w międzyczasie zdążył nagrać dwa studyjne albumy, dziś
uważane za klasykę gatunku.
Obrazki
z wystawy inspirowały też wielu innych wykonawców. Warto tu wspomnieć
choćby o adaptacji Isao Tomity - nieżyjącego już wirtuoza instrumentów
elektronicznych. W 1996 ów cykl utworów opracował progresywny thrashmetalowy zespół
Mekong Delta (album Pictures at an
Exhibition), znajome motywy pojawiły się również na krążku Tangerine Dream Turn of Tides (1994), choć w mocno
okrojonej wersji. ELP powrócił do kompozycji Musorgskiego po wielu latach
i po raz pierwszy nagrał jego wersję studyjną, specjalnie na potrzeby przekrojowego boxu The Return Of The Manticore (1996).
Nawiasem mówiąc - tajemnicza postać
Mantykory pojawiła się na drugiej płycie tria, zatytułowanej Tarcus (1970). Jest jednym z bohaterów dwudziestominutowej
suity, opowiadającej historię konfliktu Tarkusa, symbolu technologii i bezdusznej
nowoczesności oraz Mantykory, będącej personifikacją tradycji i duchowości. Obrazki z Wystawy zachowały się także w
wersji wideo. Już w 1973 roku w kinach można było podziwiać artystów prezentujących
je na żywo, podczas jednego z koncertów. Płyta DVD z tym materiałem ukazała się
dopiero w roku 2000. Rejestracja ukazała przy tym atuty zespołu: wirtuozerię,
ocierającą się wręcz o pokazy cyrkowe oraz spore umiejętności kompozytorskie, które
pozwały na ciekawe transkrypcje klasyki, bowiem Obrazki nie były jedyną taką próbą.
Wspomniane wydawnictwo The Return Of The Manticore, od lat stojące
na mojej półeczce to zestaw czterech
płyt, będący wyborem kompozycji z najlepszych albumów ELP oraz zawierający
sporo nieznanych wcześniej ciekawostek. Są tu także ponownie nagrane utwory
pochodzące z wcześniejszego dorobku artystów tworzących trio. Jest utwór Hang On To A Dream, pochodzący z czasów
współpracy Keitha Emersona z formacją
The Nice oraz 21st Century
Schizoid Man pochodzący z okresu działalności Grega Lake’a w King Crimson. Jest
też nowa wersja Fire z czasów Palmera
w Crazy World of Arthur Brown. Są też niewydane wcześniej ciekawostki, jak
choćby Prelude And Fuge oraz Rondo. Brzmienie pozostałych utworów, zaczerpniętych
z regularnych albumów tria zremasterowano i poprawiono, co w momencie wydania, czyli
w 1996 roku było szczególnie cenne. Dobrze dobrany zestaw był doskonałym
przewodnikiem po dorobku zespołu.
Szesnaście lat później Sony Music
zdecydowało o ponownym przekrojowym przypomnieniu osiągnięć legendarnego tria.
W 2012 roku ukazał się doskonale przygotowany pięciopłytowy box Emerson Lake & Palmer - From The
Beginning. Tytuł pochodził od kompozycji z płyty Trilogy. Po wielu latach trudno prawdziwego fana ELP zaskoczyć czymś
nieznanym, bowiem w międzyczasie wydawnictwo Manticore Records, reprezentujące
interesy tria wydało wiele tytułów, zawierających wcześniej nieznane skarby.
Mimo to warto sięgnąć po ten zestaw, wartościowy choćby z uwagi na ciekawy
sześćdziesięciostronicowy esej, zawierający wiele ciekawostek oraz mniej znane
nagrania, pochodzące ze stron B singli, jak również sporo materiału
koncertowego i alternatywne nagrania studyjne. Ciekawostką jest koncert tria,
zarejestrowany w Puerto Rico 4 stycznia 1972 roku, czyli w okresie szczytowej
erupcji sił twórczych zespołu. Co ciekawe, w programie koncertu również znalazła
się nieznana wcześniej pełna wersja słynnych Obrazków z Wystawy. Oba boxy znakomicie się uzupełniają.
Trio Emerson, Lake & Palmer
było pierwszą supergrupą próbującą programowo stworzyć muzykę, będącą symbiozą
klasyki i ambitnego rocka. Niewątpliwie stali się prekursorami stylu
progresywnego, choć niektórzy krytycy uważali ich muzykę za zbyt głośną i
przesadnie pompatyczną. Mimo to osiągnęli spory sukces, także w wymiarze czysto
komercyjnym. Dla wielu młodych ludzi stali się objawieniem. Utorowali drogę
takim grupom jak choćby Yes, która później była ich głównym konkurentem. Keith
Emerson był bodaj najbardziej utalentowanym i biegłym technicznie wirtuozem
klawiatury, mimo iż traktował ją czasem pięściami, łokciami i nożem. Klawisze
nie stanowiły dla niego żadnego ograniczenia, potrafił równie dobrze obsługiwać
je leżąc pod instrumentem lub stojąc do niego tyłem. To ewenement, bowiem niewielu
jest pianistów potrafiących grać na odwróconej klawiaturze. Kolejne płyty tria stawiały
słuchaczom coraz wyższe wymagania, będąc w zasadzie czystą muzyką poważną,
wymagającą do prezentacji klasycznej orkiestry. Muzyczne wizje Grega Lake’a i
Carla Palmera podążały w inne rejony, stąd też konflikt wydawał się być
nieunikniony. Te rozbieżne ambicje wyraźnie pokazuje album Works Vol. 1, wydany w marcu 1977 roku. Był pomyślany jako
indywidualna wypowiedź każdego z członków grupy. Każdy z nich zapełnił jedną
stronę tradycyjnego longplaya. Czwarta miała zawierać wspólne kompozycje. Płyta
w oczach krytyków wypadła dość słabo i poniosła komercyjną klęskę. Works Vol. 2, wydany kilka miesięcy
później nie poprawił sytuacji. Mimo to dziś nie brakuje entuzjastów obu
albumów. Drogi muzyków rozeszły się, choć sporadycznie spotykali się by
nagrywać lub koncertować.
W marcu 2016 roku Keith Emerson,
nie mogąc poradzić sobie z postępującą chorobą tragicznie przerwał swe życie. Zmarł
mając 71 lat. Dziewięć miesięcy później zmarł także o dwa lata młodszy Greg Lake,
pokonany przez chorobę nowotworową. Pozostała Legenda i Muzyka.
słuchacz
Jak ja kocham tę grupę. Rzadko się spotyka dziś zespól żeby był tak oryginalny żeby tak eksperymentowal. Właściwie w ogóle się nie spotyka. Dziś większość grup albo smęci robi wszystko na jedno kopyto. To juz nie to co kiedyś.
OdpowiedzUsuńwww.kasinyswiat.blogspot.com
Dziękuję za ciepłe słowa pod tym i innymi postami. Na szczęście są jeszcze odbiorcy muzyki wypełniającej moją „półeczkę” i co najważniejsze - chcą o niej czytać. Pozdrawiam serdecznie z zapraszam do buszowania po blogu. Może jeszcze jest tam coś ciekawego? ;-)
UsuńOj jest co czytać! Bardzo dziękuję bo odrabiam zaległości, popadłem w pewną "dziurę" muzyczną. Czas gonić czas utracony. A co do muzyki to ta sprzed lat była jest i będzie zawsze wielka. Dziś wszystko takie jakieś miałkie...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZgadzam się w całej rozciągłości. Trzeba więc próbować coś z tego ocalić, jeśli nie dla innych to choćby dla siebie. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam jak najczęściej.
OdpowiedzUsuń