piątek, 10 lutego 2017

Czerwone Gitary i Trzy Korony. Początki legendy






Niepublikowane nagrania Czerwonych Gitar zarejestrowane w pierwszym roku działalności zespołu, wydane w 2016 przez Kameleon


W sobotę, 7 stycznia 2017 roku zmarł Jerzy Kossela (wł. Kosela), jeden ze współzałożycieli owianego legendą zespołu Czerwone Gitary, grupy nierozerwalnie związanej z początkami rock’n’rolla w Polsce, przez niektórych nazywanych nie bezpodstawnie polskimi Bitelsami. Pewne podobieństwa dostrzec można porównując muzyczne profile obu grup, głównie w początkach ich działalności.



Niepublikowane nagrania Pięciolinii i Czerwonych Gitar 

Oficjalnie Czerwone Gitary powstały 15 lipca 1964 roku w Gdyni. Przyczynił się do tego rozłam, jaki nastąpił dwa lata wcześniej w zespole Niebiesko-Czarni. Franciszek Walicki, redaktor z Głosu Wybrzeża, a jednocześnie znany animator muzyczny i kierownik muzyczny wspomnianych Niebiesko-Czarnych przygotowywał swych podopiecznych do prestiżowych koncertów w paryskiej Olympii. Dołączył do zespołu kilku muzyków z nieco większym doświadczeniem. Fakt ten spowodował bunt pozostałych, co zakończyło się odejściem ze składu Henryka Zomerskiego, Daniela Danielowskiego oraz Jerzego Kowalskiego. Nieco później do rokoszan dołączyli wokaliści Marek Szczepkowski i Benek Dornowski. Cała piątka postanowiła dalej grać i utworzyła zespół Pięciolinie. Kolejne miesiące przyniosły dalsze zmiany personalne. W skład grupy w różnych okresach wchodzili: Jerzy Kossela, Henryk Zomerski, Jerzy Skrzypczyk, Bernard Dornowski, Krzysztof Klenczon, Seweryn Krajewski oraz bracia Roman i Tadeusz Mrozowie. Ostatnim mocnym akordem w historii Pięciolinii był koncert sylwestrowy na przełomie lat 1964 i 1965 w Stoczni Gdańskiej. 




Niepublikowane nagrania Pięciolinii i Czerwonych Gitar - wnętrza albumów (wydawnictwa Kameleon)

Już trzy dni później w kawiarni Crystal we Wrzeszczu sformowano nowy zespół, który przyjął nazwę zainspirowaną najpopularniejszą w Polsce gitarą elektryczną. Produkowała je czechosłowacka firma Jolana, niemal wyłącznie w kolorze czerwonym. Tak powstały Czerwone Gitary. Na plakatach z tamtego okresu pojawiały się czasem dziwne nazwiska. Z zespołem występował niejaki Robert Marczak oraz Jerzy Geret, pojawiał się też tajemniczy Janusz Horski. Pierwsi dwaj, czyli Seweryn Krajewski i Jerzy Skrzypczyk ukrywali swe prawdziwe nazwiska w obawie przed skreśleniem z listy uczniów szkoły muzycznej. Ten ostatni - znany kolegom jako Henryk Zomerski był poszukiwany przez WSW (ówczesną żandarmerię) w celu odbycia zasadniczej służby wojskowej... 


Wybór przebojów zespołu oraz czteropłytowy zestaw nagrań koncertowych - wydawnictwa Polskich Nagrań

Franciszek Walicki nie wierzył w potencjał nowej grupy, nie widział też w niej zagrożenia dla prowadzonych przez siebie Niebiesko-Czarnych. Szybko jednak musiał swą opinię zweryfikować. Czerwone Gitary, zgodnie ze sloganem ze swego plakatu grały i śpiewały najgłośniej w Polsce. Zespół szybko zdobył sławę. Początkowo opierał swój repertuar na przebojach znanych wykonawców zachodnich (Roya Orbisona, The Beatles). Stopniowo muzycy komponowali coraz więcej własnych utworów i wydawali je na singlach, EP-kach i pocztówkach. Rok później, po Gitariadzie’65 Roman Waschko, niekwestionowany autorytet muzycznego dziennikarstwa stwierdził, że Czerwone Gitary to najlepszy zespół w Polsce. W 1967 ukazała się pierwsza duża płyta zespołu, zatytułowana To właśnie my



Dwa pierwsze albumy Czerwonych Gitar na jednym krążku CD - wydawnictwo Yesterday

Śpiewali prosto i melodyjnie. Zdobyli popularność także za granicą. Coraz wyraźniej dostrzec można było podobieństwo grupy do słynnej czwórki z Liverpoolu. Krzysztof Klenczon śpiewał głosem nieco zbliżonym do Johna Lennona, Seweryn Krajewski z łatwością Paula McCartneya tworzył kolejne przeboje, a i Jerzy Skrzypczyk swą postawą i stylem bycia przypominał Ringo Starra. Rosnącą popularność potwierdził drugi i trzeci album zespołu. Obie płyty, zatytułowane po prostu Czerwone Gitary 2 oraz Czerwone Gitary 3 stylistycznie utrzymane były w bitelsowskim klimacie. Na koncerty grupy przybywały tysiące sympatyków. Drugi album sprzedał się w nakładzie 260 tys. egzemplarzy.




Przez pierwsze dwa lata mózgiem i rzecznikiem formacji był Jerzy Kossela. Prowadził kronikę i księgowość. Wcześniej, odbywając służbę wojskową był w jednostce bibliotekarzem. Dzięki temu miał okazję do przeczytania wielu książek traktujących o mechanizmach budowania kariery. Grając w Niebiesko-Czarnych poznawał też kulisy funkcjonowania w rodzącym się wówczas polskim światku scenicznym. Czas pokazał, że zdobytą wiedzę z powodzeniem wykorzystał. Był też utalentowanym twórcą i współtwórcą przebojów. Jego nazwisko widnieje przy piosenkach Bo ty się boisz myszy, Historia jednej znajomości czy Matura. Chciał prowadzić zespół profesjonalnie, wymyślał zasady, regulaminy, wierzył w demokrację. Niestety, gdy w marcu 1967 roku nabrzmiał jego konflikt z Krzysztofem Klenczonem, właśnie w wyniku demokratycznego głosowania był zmuszony odejść z grupy.

Trzeci i czwarty album Czerwonych Gitar na jednym krążku CD - wydawnictwo Yesterday

Po sukcesach i nagrodach pojawiły się w zespole konflikty na tle repertuarowym. Krzysztof Klenczon chciał unowocześnić profil muzyczny Czerwonych Gitar i komponować bardziej ambitne i ostrzejsze brzmieniowo utwory, zaś Seweryn Krajewski pragnął utrzymać dotychczasowy kierunek, który dotąd przynosił sukcesy i pieniądze. W styczniu 1970, w następstwie kolejnego głosowania Klenczon opuścił zespół. Założył Trzy Korony. Przygotowując bardziej rockowy repertuar chciał udowodnić kolegom słuszność obranego kierunku. Sukces owszem przyszedł, lecz nie tak duży jak tego oczekiwał. Chyba zabrakło nieco konsekwencji stylistycznej. Na płycie pojawiły się zarówno dynamiczne protest-songi, jak i piosenki pełne liryzmu. Wcześniejsza popularność Czerwonych Gitar opierała się w pewnym sensie na kontraście dwóch ścierających się osobowości, była wypadkową dwóch talentów. Oddzielnie w obu przypadkach nie było to już tak ekscytujące. Brakowało oryginalnych pomysłów, utwory były coraz mniej przekonywujące.



Polskie albumy Krzysztofa Klenczona na jednym krążku CD - wydawnictwo Yesterday

Znajomi opisywali Krzysztofa Klenczona jako człowieka lubiącego chodzić własnymi ścieżkami, ale jednocześnie energicznego, pracowitego i wrażliwego. Część jego twórczości z pewnością wyprzedziła swój czas. Widać to dobrze na rozszerzonej i z pietyzmem wydanej przez Kameleon edycji jedynego, owianego legendą albumu, który pozostał po Trzech Koronach. Zawiera ona blisko sto pięćdziesiąt minut muzyki i nosi tytuł Krzysztof Klenczon i Trzy Korony - The Complete Recordings 1970-1972


Krzysztof Klenczon i Trzy Korony - The Complete Recordings 1970-1972.
Wydawnictwo Kameleon


Na dwóch płytach zamieszono łącznie czterdzieści cztery nagrania, w tym kilkanaście opublikowanych po raz pierwszy. Wydawnictwo uzupełniono o obszerną książeczkę i dodatkowy krążek DVD. Po remasteringu całość brzmi świetnie. Na płytach znalazły się zarówno kompozycje mocne, z rockowym pazurem, jak i znacznie spokojniejsze, liryczno-balladowe. Album jest ciekawym i wszechstronnym portretem Klenczona. Warto przypomnieć sobie jak brzmiało 10 w skali Beauforta, Port i Spotkanie z diabłem. Część piosenek zaprezentowano w dwóch wersjach - płytowej i radiowej, wszak wiadomo, że często się różniły. Warto też posłuchać nieznanych wcześniej utworów: Droga pełna słońca, Popatrz prawdzie w oczy czy Koncert. Jest też oczywiście przekorny, choć mam nadzieję niezbyt proroczy utwór Nie przejdziemy do historii.


Krzysztof Klenczon - Powiedz stary gdzieś ty był oraz The Show Never Ends w edycji Kameleonu


Zespół nie spełnił pokładanych oczekiwań. Krzysztof Klenczon pożegnał estradę i podążył za żoną do Stanów Zjednoczonych. W USA, w czasie wolnym od pracy nadal komponował i koncertował w klubach polonijnych. W 1977 roku pod pseudonimem Christopher wydał album The Show Never Ends. Rok później, podczas pobytu w Polsce nagrał w studiu Polskich Nagrań ścieżki ze swym śpiewem na nową płytę, resztę powierzając towarzyszącemu mu podczas koncertów zespołowi Ryszarda Kruzy. Nie był to dobry pomysł, bowiem album Powiedz stary gdzieś ty był, wydany przez Pronit latem 1979 roku kompletnie zagubił ducha jego twórczości. Chcąc poznać obie płyty również warto sięgnąć po edycję Kameleonu. Są bogatsze o wiele dodatkowych, nieznanych wcześniej utworów, które udostępniła jego żona Alicja. A dalsze losy Klenczona i Krajewskiego? Po odejściu Krzysztofa popularność Czerwonych Gitar systematycznie spadała. Ukazały się jeszcze dwie płyty, z których warto wyróżnić album Na fujarce (1970), a w 1980 roku zespół zamilkł na czternaście lat. Mimo tarć, Krzysztof Klenczon pięcioletnią współpracę z Czerwonymi Gitarami wspominał najcieplej. Był to najbardziej twórczy okres w jego życiu.


Pierwsze cztery albumy Czerwonych Gitar - wydawnictwo Yesterday

Czas pokazał, że podobieństwo Czerwonych Gitar do The Beatles trwało nadal. John Lennon zginął 8 grudnia 1980, zastrzelony przez szaleńca w Nowym Jorku. Krzysztof Klenczon zmarł kilka miesięcy później, 7 kwietnia 1981 również w USA, w następstwie tragicznego i nie do końca wyjaśnionego wypadku samochodowego. Paul McCartney i Seweryn Krajewski komponują nadal. 



słuchacz








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz