piątek, 12 lutego 2016

NIEMEN - Wspomnienie cz. 2




 Jestem wolnym człowiekiem. Zawsze byłem wolny,
w najtrudniejszych czasach nawet. I tak zostało.
I się cieszę, że tak zostało.
Cz. Niemen







16 lutego przypadają 77 urodziny Czesława. Szkoda, że nie ma go z nami już od dwunastu lat. Jego miejsce pozostało puste, a wiele dokonań po dziś dzień skrywa mrok tajemnicy. I nic nie wskazuje na to, by stan ten miał ulec zmianie. Zostają nam Wspomnienia. Siłą rzeczy skrótowe, choć jest ich naprawdę wiele.

Niemen nigdy nie pragnął sukcesu za wszelką cenę. Mimo to stopniowo w kraju stał się idolem współczesnej młodzieży. Jego koncerty prowokowały wielkie emocje. Ekspresyjny śpiew szokował dziennikarzy. Rosnąca popularność budziła agresję mediów. Odmienny wygląd i pstrokate stroje były pretekstem do kpin. Dziennikarzy drażniło jego kilkuletnie zamieszkiwanie w stołecznych hotelach, choć Niemen bez zameldowania w stolicy nie mógł kupić mieszkania. Krytykowano jego głos, muzyczny gust, tematykę piosenek, zarzucano budowanie kariery na kontrowersjach. Marek Piwowski w filmie dokumentalnym Sukces (1968) zadrwił z idola. Trudno się dziwić rozgoryczeniu muzyków. Jednak po latach Czesław Niemen w programie telewizyjnym Wacława Panka, wyemitowanym 09.03.1990 r. przez TVP II powiedział: Rzeczywiście film dość był głośny, pamiętam dyskusje na ten temat. Miał zaszkodzić, ale tak naprawdę pomógł mi. Powstał bunt i we mnie i ze strony fanów. (...) Chodziło oczywiście o ośmieszenie, ale nikt się na to specjalnie nie dał nabrać.  
Krytykował piosenkarza Stanisław Grochowiak, nazywając jego teksty „niefortunnym poezjowaniem” oraz Andrzej Ibis Wróblewski, publicznie pytając: Panie Niemen, na kogo pan tak krzyczy? Kazimierz Rudzki pytał go w programie telewizyjnym „100 pytań do…”  dlaczego nie ubiera się normalnie, na co Niemen odpowiedział: Normalni jesteśmy nago. Czy mój kubraczek jest śmieszniejszy niż pańska muszka?  Mimo tych ataków artysta pozostał skromnym człowiekiem, nie stwarzając w kontaktach niepotrzebnego dystansu, choć po filmie Piwowskiego dziennikarzy traktował nieufnie. Trudno się temu dziwić, bowiem nierzetelnych oskarżeń i prowokacji przybywało. Warto wspomnieć słynną aferę z Radomska z 1971 roku, czy manipulację telewizyjną z 1981 roku po wprowadzeniu stanu wojennego. 
Im bardziej był uwielbiany przez fanów – tym bardziej zwalczały go władze, nie chcąc tolerować jego ostentacyjnej niezależności i wyglądu. Mimo złośliwości mediów publiczność miała własne zdanie. Na koncerty brakowało biletów. A kiedy przed występem Niemena w Sali Kongresowej w studenckim piśmie „itd" roku ukazał się napastliwy artykuł Zdzisława Kowalczyka – redakcja w odpowiedzi otrzymała tysiące listów od oburzonych fanów. 






Podczas wspomnianego koncertu, 20 grudnia 1968 roku w Sali Kongresowej w Warszawie, w ramach uroczystości wręczenia Złotej Płyty za Dziwny jest ten świat artysta zaprezentował nowy utwór Bema pamięci rapsod żałobny, skomponowany do wiersza Cypriana Norwida. Nowatorska interpretacja podzieliła dziennikarzy i krytyków. Jedni oskarżali Niemena o szarganie narodowych świętości, inni chwalili za popularyzację poezji wieszcza. Płyta z tą kompozycją, zarejestrowana jesienią 1969 r. okazała się jedną z najwyżej ocenianych w historii polskiego rocka. Wyjątkowe brzmienie organów Hammonda, niemal liturgiczny klimat i niepowtarzalny głos wokalisty sprawił, że kompozycja jest także dziś czymś niezwykłym. Mogła śmiało konkurować z ówczesną anglosaską czołówką. Utwór przez osiemnaście tygodni utrzymywał się na pierwszym miejscu listy przebojów Studia Rytm w Programie Pierwszym PR, co przy jego długości, przekraczającej szesnaście minut było zjawiskiem niezwykłym. Nagranie to dało Niemenowi trzecią Złotą Płytę.
Próby zaistnienia na zachodnim rynku muzycznym – we Francji, Włoszech, Niemczech, USA jak i w Wielkiej Brytanii niewątpliwie przyczyniły się do rozwoju osobowości artystycznej Czesława Niemena. W Niemczech występował z najlepszymi muzykami, tworzącymi wówczas czołówkę muzyki rockowej. Warto tu przypomnieć udane tournée z grupą Jacka Bruce’a, który wcześniej współtworzył brytyjski Cream. Pięcioletni kontrakt z zachodnioniemiecką filią CBS, zaowocował nagraniem trzech płyt. Na dwóch towarzyszyli mu Józef Skrzek (instrumenty klawiszowe i gitara basowa), Antymos Apostolis (gitara), Jerzy Piotrowski (perkusja) i Helmut Nadolski (kontrabas). Skład ten zarejestrował także dwie płyty w kraju.  Szkoda, że spory dwóch silnych indywidualności artystycznych oraz błędy impresariatu doprowadziły do rozwiązania zespołu. Trzech pierwszych muzyków po odejściu z zespołu utworzyło grupę SBB.







Ostatnia z zachodnich płyt Mourner's Rhapsody (1974) została zarejestrowana w Nowym Jorku. Artyście towarzyszyli najlepsi jazzrockowi muzycy, jakich udało się pozyskać dzięki kontaktom Michała Urbaniaka, który już wówczas kontynuował swą karierę w USA. Prócz naszego skrzypka, usłyszeć w nagraniach można m.in.: Jana Hammera (grającego wyjątkowo na bębnach), Johna Abercrombie (gitara) Ricka Lairda (gitara basowa), Dona Grolnicka (fortepian), Dave’a Johnsona (perkusja) i Seldona Powella (flet). Wykorzystano także chór, prowadzony przez Howarda Robertsa Większość z muzyków była współpracownikami Johna McLaughlina, tworząc w tym czasie wraz z nim zespół  The Mahavishnu Orchestra. Niestety, z trudno zrozumiałych względów, żadna z opisanych płyt jak dotąd nie ukazała się w Polsce (wyjątek stanowi śladowy nakład ostatniej, wydany w 1993). Dla przeciętnego polskiego słuchacza są one w zasadzie nieznane.
Mimo iż nie był ulubieńcem rodzimej krytyki, czuł wielkie przywiązanie do Ojczyzny. Dobrze ujęła to Krystyna Tarasewicz: Zawsze uważał, że tu są jego korzenie, on tutaj powinien śpiewać. Z perspektywy tych trzydziestu pięciu lat widzę, że Niemen miał rację. Już w Paryżu wiedział, ze tam karierę może zrobić tylko ktoś, kto wyrósł z tego miasta, z jego kultury, z atmosfery, z tamtego języka – tak jak Edith Piaff. A on? On wiedział, że zaistnieć może tylko tutaj.
Niemen, rozwijając się stracił część fanów, przyzwyczajonych do łatwych piosenek. Zyskał nowych, bardziej wymagających. Fascynacja twórczością Norwida doprowadziła do powstania kolejnych kompozycji na jej motywach. Pod koniec 1974 roku nagrał płytę Aerolit. Towarzyszyli mu: Sławomir Piwowar (gitary), Jacek Gazda (gitara basowa), Andrzej Nowak (fortepian elektryczny, klawinet) oraz Piotr Dziemski (perkusja). W kompozycji Pielgrzym odkrywczo i eksperymentalnie potraktował swój głos, coraz chętniej sięgał też po instrumenty elektroniczne.







Kolejną elektroniczną płytę Katharsis nagrał samodzielnie. Nawiązywała poprzez swój tytuł do arystotelesowskiego oczyszczenia, będąc próbą odcięcia się od dotychczasowych osiągnięć. Prowokowała i zmuszała do refleksji. Jedynie w dwóch utworach zaśpiewał, teksty do nich napisał sam. Jeden poświęcił swemu przyjacielowi Piotrowi Dziemskiemu, zmarłemu w wyniku komplikacji pooperacyjnych. Krytycy muzyczni poczuli się nieco zagubieni, trudno było bowiem porównać muzykę z tej płyty z jakąkolwiek propozycją innego polskiego wykonawcy bądź kompozytora. Znane już były nagrania zachodnioniemieckiej grupy Ash Ra Tempel czy Tangerine Dream, reprezentujące nurt elektronicznego rocka, jednak muzyka Niemena nie była próbą naśladowania tej stylistyki. Była wypowiedzią artysty, dostrzegającego światowy nurt, jednak na wskroś własną i oryginalną.
Warto jeszcze wspomnieć o długo przygotowywanym projekcie zatytułowanym Idée fixe , opartym również o starannie wybraną poezję Norwida. Twórca poświęcił jej wyjątkowo wiele czasu. Program niósł przesłanie dotyczące rzeczy najważniejszych i nieprzemijających. Tematyka związana była z  naturą ludzką, przemijaniem kultur, pogonią za pieniądzem, miłością do Ojczyzny oraz z wartością piękna i pracy. Wymagała wrażliwości. Fragmenty zaprezentował na festiwalu Jazz Yatra’78 w Indiach oraz na licznych koncertach krajowych i zagranicznych. Kolejny raz samodzielnie przygotował projekt plastyczny okładki.
W połowie lat siedemdziesiątych Czesław Niemen zafascynowany elektroniką zbudował własne studio i poświęcił się głównie tworzeniu muzyki instrumentalnej na potrzeby filmu i teatru. 




Współpracował przy ekranizacji Wesela w reżyserii Andrzeja Wajdy, stworzył ilustrację muzyczną do dramatów Mindowe i Sen srebrny Salomei Słowackiego, reżyserowanych w Gnieźnie przez Bernarda Forda-Hanaokę. Później współpracował z Olsztyńską Pantomimą Głuchych oraz z Teatrem Narodowym, kierowanym przez Adama Hanuszkiewicza. W muzyce pojawiły się wielogłosowe brzmienia oraz „chór Niemenów” wykreowany w studiu z pomocą dwudziestoczterośladowego magnetofonu. Krytyka zaczęła pisać o nim nieco przychylniej, dostrzegając polskość tworzonej muzyki i jej związek z dawnymi Kresami.
Plonem tego okresu była muzyka do ponad czterdziestu sztuk teatralnych i osiemnastu filmów. Warto wyróżnić oprawę muzyczną spektaklu Księga Krzysztofa Kolumba wg Paula Claudela, w reżyserii Wajdy, przygotowaną dla uczczenia pięćsetletniej rocznicy odkrycia Ameryki. Było to wielkie przedsięwzięcie plenerowe, wystawione w sierpniu 1992 roku na pokładzie Daru Pomorza. Spektakl obejrzało około dziesięciu tysięcy widzów.
Ważną pozycją płytową w jego dorobku był album Terra Deflorata. Pracował nad nim w domowym studiu przez półtora roku. Samodzielnie stworzone teksty utworów, wyraźnie inspirowane poezją Norwida, były polemiką z absurdami współczesności oraz samokrytyczną skargą człowieka, świadomego swych niedoskonałości. Dariusz Michalski w swej książce Niemen. Czy go jeszcze pamiętasz? uznał, że był to album mogący bez kompleksów konkurować z czołówką światowych twórców muzyki elektronicznej. Jednak płyta przemknęła, niemal niezauważona. Nie pasowała do sformatowanego radia. Kolejna, Spodchmurykapelusza ukazała się po dwunastu latach. Teksty, również samodzielnie napisane, były podszytym ironią rozrachunkiem z przeszłością. Okazały się też pożegnaniem. Mimo nieco łatwiejszej muzyki nie zyskała uznania krytyki. Towarzyszył jej brak zainteresowania i zrozumienia.
Warto jeszcze wspomnieć o trwającej blisko dziesięć lat współpracy z miesięcznikiem „Tylko Rock” (później „Teraz Rock”). Niemen prowadził tam stałą rubrykę, zatytułowaną Pantheon. Publikował w niej swą poezję, często pełną gorzkich refleksji. Zamieszczał także felietony, pełne subiektywnych opinii. Pisał w charakterystyczny dla siebie sposób, językiem bogatym w neologizmy i pełnym unikalnego kolorytu.





W 1999 roku w plebiscycie tygodnika „Polityka” Niemen wybrany został najlepszym piosenkarzem XX wieku, zaś słuchacze Programu III PR obdarzyli go laurem najpopularniejszego artysty XX wieku. Był wszechstronnym artystą i samoukiem. Pomimo problemów stwarzanych przez władze PRL pozostał wierny swej bezkompromisowej i apolitycznej postawie. Na płycie Czesław  Niemen o sobie (Fonografika 2008) znalazła się taka jego wypowiedź: Zachowałem do tej pory bardzo daleko idącą samokrytykę. Czy ona mi pomaga? Być może nawet przeszkadza, bo estradowiec powinien być w pełni kabotynem. Powinien zachwycać się sobą, bo wtedy wychodzi śmiało i nie przejmuje się niczym. Natomiast ja zawsze miałem wątpliwości co do swoich produkcji. (...) Trzeba być czujnym i przestać zachwycać się sobą. Niektórzy mają mi za złe, że nie zrobiłem międzynarodowej kariery. Ja uważam po latach, że to wielkie szczęście (…) Bo może stałbym się dość tuzinkowym i głupim człowiekiem. (...) Idę do przodu. Za sto lat może i to będzie miało jakąś wartość.


słuchacz







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz