piątek, 24 lipca 2020

Czesław Kazimierek – Time (2018)







Niedawno trafiła do mnie pełna uroku płyta nieznanego mi wcześniej Czesława Kazimierka. To kolejny dowód na to, że warto poszukiwać poza utartymi kanałami dystrybucji i sięgać po płyty nieznanych wcześniej wykonawców. Czesław Kazimierek to muzyk pochodzący ze śląskiego Radzionkowa, obecnie związany z angielskim Peterborough. Ma za sobą spore doświadczenie estradowe. Obecnie prowadzi własną formację – Czesław Kazimierek Project. Przyznaje się do fascynacji twórczością z pogranicza fusion-rocka, z elementami jazzu, bluesa i soulu. Time to już druga studyjna płyta w jego solowym dorobku. Czesław Kazimierek ponownie sprawdza się 
doskonale jako gitarzysta i kompozytor. Wcześniejszy album Moje życie, wydany w 2013 roku i utrzymany w podobnej konwencji zebrał sporo pozytywnych opinii. Trudno się dziwić – dobrze zagrana muzyka gitarowa łatwo znajduje wiernych odbiorców. Najnowszy krążek Time (a ponoć pracuje już nad następnym) przynosi nastrój relaksu. Myślę, że sprawdziłby się dobrze w roli podkładu filmowego, choć to może nie najlepszy pomysł, gdyż widzowie pochłonięci obrazem mogliby nie zwrócić uwagi na rzadką i ulotną urodę tej muzyki. Mimo pozornej lekkości naprawdę warto wsłuchać się w szczegóły, w subtelny aranż, melodyjność tematów oraz swobodę interpretacji. To jedna z tych pozycji, których urodę docenia się przy głębszym poznaniu.


Na płycie znalazło się zaledwie osiem utworów, choć z pewnością byłoby miejsce dla jeszcze kilku. Ten zabieg sprawia, że album budzi pewien niedosyt, skłaniający do kolejnych powrotów, bądź niełatwej próby dotarcia do wcześniejszej płyty. W aranżacjach kompozytor dwukrotnie wykorzystał brzmienie kwartetu smyczkowego, zaś jeden z utworów został opatrzony niebanalnym tekstem, zaśpiewanym przez Kaję Karaplios. Nieco rozleniwiony i liryczny klimat podkreśla także saksofon Leszka Szczerby w kompozycji Four Chimneys Crescent. W ślad za saksofonem podąża kapitalne solo gitarowe. To kolejny dowód na wyjątkową umiejętność budowania nastroju świetnie wykorzystanymi możliwościami i barwami instrumentu. Ta muzyka momentami przywodzi na myśl album Ryszarda Sygitowicza Bez grawitacji, a czasem drugą solową płytę Davida Gilmoura, zatytułowaną About Face. Wytrawni słuchacze dostrzegą zapewne podobieństwa do wczesnych albumów Pata Metheny’ego bądź Lee Ritenour’a, a więc w pewnym sensie nawiązanie do  nurtu smooth jazz. Trudno to traktować jako zarzut, gdyż styl ten wyróżniają melodyjne tematy, opatrzone nieco łatwiejszą rytmiką niż w przypadku typowego jazzu. Trzeba jednak przyznać, że ta etykieta również nie do końca oddaje atmosferę płyty. Jestem przekonany, że miłośnicy takich gitarzystów jak Al Di Meola, Larry Carlton, Snowy White, Peter Green czy Peter White również znaleźliby na płycie Czesława Kazimierka coś dla siebie. To płyta idealna na każdą chwilę, zarówno jako tło dnia, ale i do chwili refleksji czy relaksu. Lekka i przyjemna, ale niebanalna. Nacechowana różnorodnością i nie pozbawiona oryginalności. Dostrzec w niej można elementy bluesa i soulu także rockowy pazur – dość posłuchać kompozycji Lonely Among People, z przykuwającą ucho partią organów Hammonda i gitary.


Album ma przemyślaną i zwartą strukturę, dzięki czemu można dostrzec w nim pewien scenariusz i dramaturgię. Kompozytor dość swobodnie żongluje nastrojami, nie pozwalając ani na chwilę znużenia. Każda z kompozycji ma swój niezaprzeczalny urok. Nie chcę jednak nikomu narzucać interpretacji, naprawdę warto znaleźć do niej własny klucz. Przemyślany układ kompozycji na płycie wiedzie słuchaczy do wyjątkowego finału, jaką jest kompozycja Love. Sam kompozytor twierdzi, że to opus magnum jego życia. Nic dziwnego, ta ciekawa opowieść o narastającej dramaturgii, rozsnuta przez nieco gilmourowsko brzmiącą gitarę nikogo nie może pozostawić obojętnym. Zresztą finałowy utwór z krążka nie jest wyjątkiem. Muzyki formacji Czesława Kazimierka słucha się naprawdę wyśmienicie. Niewątpliwie spora w tym zasługa także pozostałych muzyków zaangażowanych w projekt. Prócz wcześniej wymienionych na płycie 
lidera wspomógł Andrzej Rysek (b), Łukasz Sobczyk (dr) i Rafał Muszyński (p). To doskonała propozycja zarówno na początek, jak i na koniec dnia. Budzi apetyt i ciekawość. Nagranie kolejnego albumu w tym stylu z pewnością nie będzie łatwe. Poprzeczka została zawieszona dość wysoko.

słuchacz






1 komentarz:

  1. Zgadzam się z tą opinią. Świetny, klimatyczny album na każdą porę ro(c)ku!

    OdpowiedzUsuń