piątek, 10 kwietnia 2020

Jesus Christ Superstar - Andrew Lloyd Webber & Tim Rice










Trudno uwierzyć, ale jesienią tego roku minie już pół wieku od chwili płytowej premiery rockowej opery Jesus Christ Superstar z muzyką Andrew Lloyda Webbera i tekstem Tima Rice'a. Któryś z uważnych czytelników mego bloga może zarzucić, że już pisałem na ten temat. Owszem, ale mam do tego dzieła szczególny sentyment, a poza tym staram się za każdym razem odkryć coś nowego. Tym powrót przywołała inscenizacja z 2018 roku, zarejestrowana na żywo przez NBC. Ale po kolei. 
W październiku 1970 pojawiło się historycznie pierwsze, klasyczne i bodaj najlepsze nagranie płytowe drugiego wspólnego dzieła Webbera i Rice'a. Pierwszym był musical Joseph and the Amazing Technicolor Dreamcoat (1968). Wprawdzie według krytyków nie dorównywał JCS, jednak również doczekał się wielokrotnych prezentacji na scenach West Endu i Broadwayu oraz międzynarodowych tras koncertowych i przedstawień w ponad osiemdziesięciu krajach. Opowiadał historię biblijnego Józefa, potrafiącego tłumaczyć prorocze sny oraz jego jedenastu braci. Rockopera Jesus Christ Superstar nawiązuje do świąt Zmartwychwstania Pańskiego. W literackim ujęciu Rice’a główną postacią tego dramatu jest nie tytułowy bohater, lecz Judasz – pełen wątpliwości i nieco zagubiony wobec przerastającej go rzeczywistości. Taką perspektywę nasunęła autorowi tekstu pieśń Boba Dylana With God On Our Side z albumu The Times They Are a-Changin’ (1964), mówiąca o tym, że historię zawsze piszą zwycięzcy, wskazując przy tym, że za ich racjami stoi Bóg. W jednej ze zwrotek pada przewrotne pytanie, czy także Judasz miał Go po swojej stronie. Oczywiście odpowiedzi nie ma, a Dylan jak zwykle zmusza słuchaczy do refleksji.


W swojej autobiografii Rice wspominał, że sam zastanawiał się co zrobiłby będąc na miejscu Judasza bądź Piłata. Oni wówczas nie wiedzieli, że podejmują decyzje, które okryją ich hańbą na wieki. Jednak w zasadzie trudno te postawy porównywać. Judasz Iskariota znał Jezusa i był Jego uczniem przez trzy lata. Piłat z kolei zapewne o nim słyszał, lecz był to dla niego kolejny żydowski więzień, jeden z wielu, których skazał. Wprawdzie nie był przekonany o Jego winie, jednak wydał wyrok śmierci dla świętego spokoju, by uciszyć wrzeszczący tłum. Bał się zamieszek, nie chciał by w Rzymie uważano, że nie radzi sobie na prowincji.


Dzieło wówczas zaledwie dwudziestodwuletniego Andrew Lloyd Webbera i niespełna cztery lata starszego Tima Rice’a opowiada o siedmiu dniach z życia Jezusa, począwszy od Jego tryumfalnego wjazdu do Jerozolimy, aż po śmierć na krzyżu, jednak źródła ewangeliczne traktuje dość swobodnie. Autorzy zrezygnowali z partii mówionych, a przebieg akcji ilustrowały połączone się ze sobą utwory. Nie wiem jak głęboko Rice wnikał w źródła biblijne. Pisał swój tekst raczej z pozycji człowieka niewierzącego, stąd też w operze brak sceny Zmartwychwstania. Zafascynowała go postać Jezusa gotowego ponieść śmierć w imię sprawy. Widział w nim jedynie człowieka pełnego wahań, emocji, a nawet buntu (Gethsemane), który jednak ostatecznie godzi się z Bożym planem. Tak też pewnie był postrzegany przez część młodego pokolenia, zwłaszcza środowiska hipisowskie, które odrzucały stare wartości, potrafiły jednak docenić akt poświęcenia w imię głoszonych idei. Pasja to temat niełatwy, ale przecież obecny w świadomości i kulturze – wszak często mijamy jego wyobrażenia – czy to w wymiarze ludowym, czy w postaci dzieł wielkich mistrzów malarstwa, poezji i muzyki.
Światowa prapremiera spektaklu miała miejsce 12 października 1971 na nowojorskim Broadwayu. Od tej chwili minęło niemal pięćdziesiąt lat, jednak musical także dziś sugestywnie przemawia do odbiorców. Trudno policzyć wszystkie wydania płytowe oraz adaptacje. Niewątpliwie, do sukcesu przyczynił się album, poprzedzający o blisko rok premierę. Tytułową partię zaśpiewał Ian Gillan, nowy wokalista zdobywającego coraz większą popularność zespołu Deep Purple, zaś pozostałym trafnie dobranym wykonawcom udział w tym przedsięwzięciu znacząco pomógł w dalszej karierze.



Początki jednak wcale nie były łatwe. Początkowo dzieło pomyślane jako spektakl sceniczny nie znalazło zainteresowania wśród producentów, stąd też powstał pomysł wydania go najpierw w formie dwupłytowego albumu. By zdobyć środki na nagranie Decca najpierw sfinansowała stworzenie singla. Tak powstał utwór Superstar, wykonywany przez Judasza, w którego postać wcielił się Murray Head. Szkic melodii do utworu Webber zapisał na serwetce w restauracji przy londyńskiej Fulham Road. Na drugą stronę singla trafiła wczesna wersja instrumentalnego finału John 19:41. Międzynarodowy sukces oznaczał zgodę wydawnictwa na kontynuację prac i tak naprawdę dopiero zapoczątkował proces tworzenia piosenek do albumu. Jednym z najbardziej wyróżniających się utworów opery była pieśń Marii Magdaleny I Don't Know How Love Him, zaśpiewana przez zaledwie dziewiętnastoletnią Yvonne Elliman. Ten utwór po premierze albumu także wydano na singlu. Trafił na listę Billboard w dwóch niezależnych wykonaniach – oryginalnym oraz mało wówczas znanej Helen Reddy. Później sięgało po niego wielu innych artystów, m.in. Shirley Bassey, Cilla Black, Bonnie Tyler, Peggy Lee, Elaine Paige i Sinead O'Connor. Pewną ciekawostką jest fakt, że partię jednego z kapłanów zaśpiewał Paul Raven, znany później jako Gary Glitter.
Niestety, krótko przed zakończeniem nagrań wyczerpano budżet, co oznaczało brak funduszy na wynagrodzenia dla wykonawców. Zaoferowano więc jako honorarium udział w zyskach ze sprzedaży albumu. Artyści podeszli do tego dość sceptycznie. Pierwszy zdecydował się Murray Head, wierzący od samego początku w sukces dzieła i jak się okazało była to chyba jedna z najlepszych jego decyzji. Brian Keith (Annasz) również wybrał tantiemy i do dziś na jego konto wpływają pieniądze za tę rolę. Niezbyt chętna była Yvonne Elliman, która później żałowała, że wzięła jedynie 100 funtów zamiast tantiem. Na szczęście pozostali artyści złożyli się na jej dodatkowe wynagrodzenie. Wspominał o tym Tim Rice w wywiadzie, na edycji specjalnej filmu Normana Jewisona z 1973 roku.





Album ukazał się w październiku 1970 roku i w ciągu kilku miesięcy stał się hitem, zarówno w Europie jak i w USA. Inspirował i intrygował, budził zachwyt i sprzeciw. Dzieło Webbera i Rice'a zrobiło na mnie spore wrażenie, które w jakimś sensie pozostało do dzisiaj. Poznałem je z taśmy magnetofonowej, w połowie lat siedemdziesiątych, w trakcie wakacji spędzanych w Gdyni. Każdy mój pobyt w tym portowym mieście owocował w nieznane wcześniej inspiracje muzyczne. Wcześniej nie zetknąłem się z tematyką biblijną w muzyce rockowej. Pamiętam też chwilę wzruszenia, kiedy po kilku latach trzymałem w rękach sprowadzoną z Londynu, wymarzoną i długo wyczekiwaną płytę. Wówczas słuchałem jej bardzo często, nie podejrzewając nawet, że stanie się zaczynem całkiem sporej kolekcji. Z biegiem lat zacząłem bowiem zbierać co ciekawsze wersje tego musicalu. Nie mam ambicji by zebrać wszystkie, bowiem istnieje ich blisko setka, jednak trafiają się wśród nich naprawdę ciekawe interpretacje. 




Także dziś spektakl brzmi świeżo i co kilka lat wraca na deski teatrów całego świata. Prezentowano go w Europie, obu Amerykach, Nowej Zelandii oraz Korei Południowej i zwykle był przyjmowany z entuzjazmem. Warto wspomnieć wersję hiszpańską z udziałem Camilo Sesto lub szwedzką, w której obok chóru i orkiestry z Malmö wystąpił Ola Salo, czy też intrygującą (zwłaszcza pod kątem muzycznym) interpretację z udziałem amerykańskiego zespołu folk rockowego Indigo Girls. W Polsce wystawił go w 1987 roku (jeszcze w czasie PRL) gdyński Teatr Muzyczny w reżyserii Jerzego Gruzy, z tekstem przetłumaczonym przez Wojciecha Młynarskiego i Piotra Szymanowskiego oraz z udziałem Marka Piekarczyka (TSA) w tytułowej roli. Warto wspomnieć ciekawe inscenizacje, wydane na nośnikach wizyjnych.




Oczywiście pierwsza to nakręcony w Izraelu film Normana Jewisona z 1973 roku, przypomniany ostatnio w rocznicowej edycji, w formacie blu-ray. Może podobać się również spektakl zrealizowany w 2000 roku, z udziałem Glenna Cartera w tytułowej partii oraz Jerome Pradona w roli Judasza (to postać w dramacie Webbera i Rice’a bardzo znacząca). W 2013 roku ukazała się kolejna nowoczesna inscenizacja musicalu, zarejestrowana na żywo podczas Live Arena Tour w Wielkiej Brytanii. Wystąpił tam Tim Minchin jako Judasz, Melanie C jako Maria Magdalena, Chris Movles jako Król Herod oraz Ben Forster jako Jezus.
Szczególnie godna uwagi, a wręcz wyznaczająca zupełnie nowy standard przekazu jest jedna z najnowszych wersji, zaprezentowana na żywo w Niedzielę Wielkanocną 1 kwietnia 2018 w Marcy Avenue Armory na Brooklynie (Nowy Jork). Spektakl transmitowała telewizja NBC, a później został on wydany także na DVD. Przed półtora tysięczną publicznością wystąpiła czterdziestoczteroosobowa obsada oraz trzydziestu dwóch muzyków. Pracę dwunastu kamer śledziła dziesięciomilionowa publiczność w sieci oraz przed telewizorami. Co ciekawe, spektakl NBC wzbudził zainteresowanie wielu osób z branży teatralnej, w tym także tych, którzy nie przepadają za twórczością Andrew Lloyda Webbera. Producentom nie brakowało oryginalnych pomysłów. Już podczas uwertury na scenie pojawił się żeński kwartet skrzypcowy, chwilę później gitarzysta otoczony tancerzami zaprezentował rockową solówkę, a jeden z wykonawców na stylizowanych antycznych freskach napisał imię „Jezus”, używając gaśnicy wypełnionej czerwoną farbą.



Całość była bardzo dynamiczna, odtwórcy sugestywnie grali swe role, zaś widzowie żywo reagowali na kolejne sceny. W tytułową postać wcielił się John Legend, amerykański piosenkarz gospel oraz rhythm and bluesa, laureat Oscara. Brandon Victor Dixon wystąpił jako Judasz, Sara Bareilles (pochodząca z Kalifornii i obdarzona rewelacyjnym głosem wokalistka sceny R&B i także laureatka Oscara) zaśpiewała rolę Marii Magdaleny, zaś legendarny gwiazdor rocka Alice Cooper zagrał postać króla Heroda. Partię Piłata wykonał angielski aktor Ben Daniels. Należy także wyróżnić wokalistów odtwarzających żydowskich kapłanów, odzianych w stroje przywodzące na myśl bohaterów Gwiezdnych Wojen. Nieco zaskakuje scena, w której John Legend, po wykonaniu jednego z kluczowych songów I Only Want to Say (modlitwy w Getsemani), tuż po scenie pojmania zostaje otoczony przez tłum dziennikarzy z mikrofonami, telefonami, kamerami i pytający co teraz planuje. Także przejmująco wypadają sceny biczowania, ukrzyżowania i śmierci Jezusa na krzyżu.



Spektakl spotkał się z wyjątkowo pozytywną reakcją krytyki. Okazał się naprawdę ekscytujący, nic więc dziwnego, że wielu widzów sięgnęło po pierwowzór, odkrywając na nowo interpretacje Iana Gillana czy Yvonne Elliman. Całość ukazała się w formacie DVD, jako podwójne CD oraz w postaci albumu dwóch „złotych” płyt winylowych. Każda z edycji zawiera pełen tekst Tima Rice'a. Można oczywiście nie zgodzić się z wizją autorów, uważając ją za szarganie świętości. Myślę jednak, że poszukujący wiernego przekazu odnajdą go w Ewangelii, tu zaś mamy dramat teatralny, który po upływie pół wieku od premiery nadal broni się, otwierając pole dla ciekawych dyskusji.

słuchacz






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz