sobota, 12 kwietnia 2014

w drogę...




Po prostu - droga...

Dziś będzie o drodze. Będzie o przemijaniu i próbach pogodzenia się z rzeczywistością. Temat cokolwiek metaforyczny. Szukam w pamięci utworów, które mogą go skomentować. Jest ich sporo, począwszy od zapomnianego już odrobinę Krzysztofa Klenczona z zespołem Czerwone Gitary, wykonującego utwór W drogę, ze słowami Janusza Kondratowicza. Podoba mi się także przesłanie starej piosenki wykonywanej niegdyś (1973) przez grupę Homo Homini, z tekstem Bogusława Choińskiego. Był to bodaj najbardziej znany przebój tego zespołu. Ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta te słowa, które także i dziś wiele znaczą:

drzewa zbierają się w drogę,
słychać po nocy ich głos:
Trzeba wreszcie coś postanowić,
trzeba ludzkiej położyć
kres zachłanności!
Dłużej już czekać nie mogą
widząc niepewnym swój los.
Drzewa zwołują się w drogę,
słychać po nocy ich głos...

Cóż ugasi pożar, gdy cała

studnia cierpliwości się już wyczerpała!
Groźnie huczące na wietrze
już nie lękają się nas
drzewa ogromne, jak wieże,
wchodzą przemocą do miast.

Są też inne. Frank Sinatra śpiewał My Way, Chuck Berry Route 66 (poświęconą legendarnej amerykańskiej autostradzie), Willie Nelson wykonywał On the Road Again, The Beatles - The Long And Winding Road, czy wreszcie  - wręcz o drodze do piekła śpiewali AC/DC (Highway To Hell) lub Chris Rea (Road to Hell).

Jestem przekonany, że każdy mógłby przytoczyć wiele przykładów. Droga pojawia się jako motyw przewodni filmów, powieści, jest też często używaną metaforą w różnych religiach. Takie refleksje dotykają w życiu każdego z nas, najczęściej w chwilach ważnych decyzji, bywa że związanych także ze zmianą miejsca pobytu.
Temat narzuciło mi życie, jak zwykle kompletnie nieprzewidywalne. Po wielu latach jestem zmuszony przenieść moją „półeczkę” w inne, może nieco bardziej bezpieczne miejsce. Trudno dyskutować z młodym, pewnym siebie człowiekiem, który właśnie kupił dom, w którym się urodziłem i zamierza zrobić na tym dobry interes. Czeka mnie więc czas gruntownego przeglądu wszystkiego czym obrosłem przez te lata. Dotyczyć to będzie także mych zbiorów - i jak mniemam - pewnie przyniesie nieco przykurzone „odkrycia”. No to może spróbujmy...


Armia - Droga  1999

Piętnaście lat temu Tomek Budzyński i zespół Armia nagrali płytę pod wymownym i pasującym do dzisiejszego tematu tytułem: Droga. Zawsze ceniłem tę grupę i jej lidera za dobrą muzykę i niebanalne teksty. Ciężkie riffy gitary, choć klimat odrobinę baśniowy, nierealny. Muzyka jedyna w swym rodzaju, z charakterystycznymi dźwiękami waltorni Banana. Tomasz Budzyński, lider zespołu, muzyk i malarz, zakochany w dobrej literaturze, sam tworzy teksty wykonywanych utworów. Od lat jest intrygującą postacią na polskiej scenie rockowej. Był jednym z bohaterów książeczki Marcina Jakimowicza Radykalni (2002), będącej zapisem rozmów ze znanymi muzykami ówczesnej polskiej niezależnej sceny rockowej. Budzy, Maleo, Dziki i Stopa dali w niej niezwykłe świadectwo, mówiąc z zapałem neofitów o swym światopoglądzie i o swojej - nomen omen - drodze do nawrócenia. Stąd teksty Budzego często odwołują się do wartości chrześcijańskich i bezpośrednio do Boga. W zestawieniu z ciężkim rockiem daje to intrygujący efekt. Nie wszystkim fanom Armii ta przemiana Tomka Budzyńskiego odpowiadała, choć była właśnie efektem pogmatwanej drogi jaką przebył, szukając dla siebie prawdziwych wartości. Nie chcę oceniać tej płyty na tle innych dokonań zespołu. Jest ona po prostu kolejnym przystankiem na drodze. Nie można odmówić jej szczerości. Niektórym pomaga. Może czasem trzeba zadumać się nad własną drogą i stwierdzić za Markiem Aureliuszem:

"Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, 
czego nie jestem w stanie zmienić. 
Daj mi siłę, bym zmienił to, co zmienić mogę. 
I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego."

Bo, choć nie przesadza się starych drzew, to czasem trzeba ruszyć w drogę...


słuchacz




4 komentarze:

  1. Nigdy nie wiemy kiedy czas nam ruszyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może więc warto się odrobinę przygotować...

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy na półeczce jest może Jacek Kaczmarski? Właśnie mija 10 lat.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, jakieś czterdzieści centymetrów ;-) Słuszna uwaga, niebawem coś napiszę.

      Usuń