środa, 16 kwietnia 2014

o Jacku Kaczmarskim i jego Murach...




Dwie wybrane



Niejako wywołany do tablicy z okazji 10 rocznicy śmierci Jacka Kaczmarskiego postanowiłem kolejny post poświęcić właśnie jemu, a przy okazji podjąć polemikę z nadaną mu etykietą barda Solidarności. Myślę, że taka opinia jest zbyt dużym uproszczeniem. Piosenki Jacka są celnym komentarzem do wielu faktów z polskiej historii, są też poetycką polemiką z zakorzenioną oceną powszechnie znanych bohaterów z polskiej literatury. Wystarczy wspomnieć utwory Lalka, Pan Kmicic, czy Pan Wołodyjowski. Kaczmarski chętnie odwoływał się do literatury polskiej i światowej. Prowadził pewną grę z odbiorcą, dokonywał prób innej interpretacji dzieła, polemizował z utartą wizją.

Takim niemal sztandarowym przykładem są powszechnie znane Mury. Ich autorstwo często niesłusznie przypisywano Jackowi. Słowa są dość swobodnym tłumaczeniem utworu L'Estacav (Pal) hiszpańskiego twórcy Llusa Llacha, mówiącego o beznadziejnym trudzie obalenia muru dzielącego od wolności. Mur, mimo iż się chwieje, to wciąż mocno trwa. Pieśń ta była symbolem walki Katalończyków o niepodległość w okresie dyktatury generała Franco. Mury są właściwie poświęcone Llachowi, są w nich bezpośrednie odniesienia – „świec tysiące palili mu” czy „on wciąż śpiewał i grał”. Wersję Jacka Kaczmarskiego odczytano jednak inaczej. Była traktowana niemal jako hymn, uskrzydlała Polaków do walki o wolność w czasach komunizmu. Warto jednak nieco głębiej zastanowić się nad wymową tekstu. Bohaterem jest „młody i natchniony”, który swoją pieśnią porywa tłum do walki z dyktaturą. Dodaje mu sił, nadziei, budzi świadomość. Jednak gdy tłum zaczyna czuć swą siłę i rusza ulicami miast, zrywając bruk i burząc pomniki, śpiewak pozostaje sam, patrząc w milczeniu na marsz, huk kroków, rosnące mury i łańcuch u nóg… Mimo woli nasuwa mi się tu obraz rewolucji, która pożera własne dzieci.

Opozycja w latach 80. nie zastanawiała się nad wydźwiękiem ostatniej strofy wiersza. Wówczas pieśń dawała otuchę, zachęcała do działania, była symbolem. Ostatnia zwrotka, niewygodna dla opozycji, często była pomijana na wiecach i manifestacjach. Na koncertach w tamtym czasie często ją zaklaskiwano i zagłuszano lub zmieniano jej treść. I tak kompozycja wręcz została odebrana artyście, by żyć własnym życiem. W euforii nikt nie słuchał poety… Mury stały się hymnem opozycji w latach 80., były też sygnałem nielegalnego w tym czasie Radia „Solidarność”. Jednak o tym, że prawdziwe przesłanie utworu było zupełnie inne, zaś sam bard nie chciał być do końca utożsamiany z sentymentalną panną S (parafrazując tytuł jednej z jego piosenek) wiedzą już nie wszyscy.



Pięć boksów


Ten przykład udowadnia, że dzieła ewoluują i zmieniają swoje przeznaczenie, a artysta nie powinien oczekiwać, że odbiorcy zawsze będą interpretowali utwór zgodnie z jego pierwotną intencją. Kaczmarski, co potwierdzał w wywiadach, był tego świadomy, choć chyba nie chciał się z tym faktem pogodzić. Kiedy mury istotnie w Polsce runęły, Jacek, niczym śpiewak z pieśni, pozostał na uboczu. Wolnych Polaków znacznie mniej interesowały jego komentarze dotyczące nowej rzeczywistości politycznej. Po dziesięciu latach wyraźnie zdegustowany, napisał kolejną wersję utworu, a właściwie jego uzupełnienie. Mury’87 stały się do dziś aktualną krytyką sytuacji w kraju. Były również sprzeciwem wobec tych, którzy wykorzystując Mury do własnych celów, modyfikowali słowa lub pomijali ostatnią zwrotkę.

Twórczość Kaczmarskiego, nasycona metaforami oraz wieloma odniesieniami do polskiej literatury i historii często była rodzajem emocjonalnego komentarza do bieżących wydarzeń i problemów. Uważam, że Jacek był patriotą, zatroskanym Polską - nie tylko jej martyrologią, ale również kondycją moralną społeczeństwa. Obdarzony niebywałą erudycją, w swej twórczości łączył cechy prawdziwie polskie z doświadczeniami narodu wybranego (miał żydowskie korzenie, choć początkowo nie chciał się z tym pogodzić). Dał dowód, że są one – tak jak nasza historia – często splecione w sposób nierozerwalny.

Poszukując własnych interpretacji nie można nie wspomnieć o roli jaką odegrał w kulturze postmodernizm i postać wybitnego francuskiego filozofa Paula Ricoeura. To on jako pierwszy zaproponował, by wszelkie działania społeczne traktować jako tekst kultury. Każda forma ekspresji, utwór muzyczny, dzieło sztuki – podobnie jak tekst, po opublikowaniu i zyskaniu pewnej popularności zaczyna żyć własnym życiem, czasem nawet wbrew pierwotnej intencji autora. Staje się dziełem otwartym, które zyskuje nowe znaczenie, zarówno w przypadku zmiany kontekstu, jak i odkrywczych interpretacji ze strony wrażliwych odtwórców i odbiorców. Zjawisko to, nazwane intertekstualnością, wywodzące się z postmodernizmu polega na wzajemnych relacjach, inspiracjach i zapożyczeniach w trakcie procesu twórczego. Jest to szczególnie zauważalne w utworach Jacka Kaczmarskiego. Przy odbiorze ważna jest znajomość innych tekstów kultury, bowiem ma to wpływ na właściwe i pełne ich odczytanie.

Wielcy opuszczają nas krok po kroku. Niewielu twórców ma dziś coś naprawdę ważnego do powiedzenia. Pozostaje refleksja nad tym co już zostało powiedziane. Po Jacku pozostało kilkadziesiąt płyt, kilka powieści, bardzo wiele felietonów i recenzji. Dobrze, że są ludzie, którzy nie tylko słuchają, lecz także próbują odczytać te teksty po swojemu. Jego twórczość na to zasługuje, wszak źródło wciąż bije…


słuchacz



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz