sobota, 13 października 2018

Grechuta? WIEM - to ten, co śpiewa piosenkę Kamila Bednarka…





Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych? W dzikim winie świat się plącze. Ile razem dróg przebytych? Teatr to dziwny, teatr jedyny; gdzie sens, gdzie treść czort jeden zna. W dzbanie jeziora drzemie chłód niebieski. Flet nawołuje z drzemiących osiczyn. Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam. Świecie nasz, daj nam ciszy czarny staw. O, gdybyś chciała zostać na dłużej godzino miłowania… Pani mi mówi niemożliwe? Topi się, kto bierze żonę. Gdzieś w nas błyszczą gwiazdy poezji. Lecz myśl ta czyja? Samo się nie myśli. Wszystko ulata, ulata jak wata. Ważnych jest kilka tych chwil, Hop szklankę piwa, byle ładnie grajcy grali. Co mnie się zdaje to się zdaje, a Pani nigdy nie zrozumie co to jest tango Anawa…

Przepraszam za ten pospieszny zlepek fragmentów tekstów z wierszy do których muzykę napisał Marek Grechuta, ale… kilka dni temu minęła dwunasta rocznica jego śmierci. Cicho i niepostrzeżenie, poza głównym nurtem doniesień medialnych. Co nam zostało z tych utworów? Stworzył ich wiele, blisko pięćset. Mamy Festiwal Twórczości Marka Grechuty,  mimo to jego twórczość powoli odpływa. Przykładem niech będzie ów przewrotny tytuł dzisiejszego tekstu, zaczerpnięty z wypowiedzi pewnego przedstawiciela młodego pokolenia...


Choć symbolem Krakowa dla mnie na zawsze pozostanie Piotr Skrzynecki i jego Piwnica, Ewa Demarczyk, Marek Grechuta, Leszek Długosz i Leszek Wójtowicz, Wiesław Dymny, Andrzej Sikorowski, Grzegorz Turnau i jeszcze kilka innych postaci, to jednak trudno bym nie zauważył zmiany pokoleniowej. Aż trudno uwierzyć, że przed laty Marek – ów śpiewający cherubinek pochodzący z Zamościa miał do siebie taki dystans jakby ta popularność go nie dotyczyła.
Pisząc dbał, by muzyka mimo swej finezji nie przesłaniała wierszy. Tamten czas przemija. Wprawdzie ludzie nadal chętnie słuchają dobrych tekstów i dobrej muzyki, jednak dzieje się to poza głównym nurtem. Większość woli łatwą rozrywkę, zresztą każdy ma prawo do własnego wyboru. Żal mi jedynie tamtej odchodzącej wrażliwości. Świat przyspieszył, pochłania nas mnóstwo drobiazgów, wirtualna rzeczywistość i wirtualne znajomości, budowanie kariery. Często zapominamy w tej pogoni o tym co najważniejsze. I tylko gdy niespodziewanie pojawiają się „chwile, gdy serce tak jak most zadudni” zatrzymujemy się. I oby nie było za późno. Oby się nie okazało, że życie najbliższych nagle i nieoczekiwanie się skończyło, a tak oczywista miłość nie pielęgnowana odeszła…

Brzegi rozejdą się wzdłuż rzeki,
Zerwane mosty, braknie łódki,
Więc nie dojdziecie na brzeg morza,
Co będzie brzegiem tej wędrówki.


Ów wiersz Wincentego Fabera, zatytułowany Wędrówka, niemal wyrecytowany na płycie Droga za widnokres (1972) jest dla mnie symbolem bardzo ważnego okresu w twórczości Grechuty, gdy artysta uciekając od lirycznego wizerunku otoczył się wybitnymi muzykami ze świata jazzu, a właściwie modnego wówczas jazz-rocka. Tak powstała grupa WIEM. Nazwę dało się rozwinąć – W Innej Epoce Muzycznej. I tak było w istocie. Ta kompozycja pojawiła się także na dwóch płytach koncertowych: Warszawa ’73 oraz Kraków ’81. Na pierwszej zwiastowała nowy epizod w twórczości Marka, a na drugiej potwierdzała, że chciał do niej wracać po latach. Płyta Droga za widnokres oraz dwa lata późniejsza Magia obłoków to moje ulubione pozycje w dorobku artystycznym Grechuty. Obie zostały nagrane po zakończeniu współpracy z grupą Anawa, która kojarzyła się z najbardziej znanymi lirycznymi kompozycjami oraz współpracą z Janem Kantym-Pawluśkiewiczem. 


Droga za widnokres
w warstwie muzycznej była znacznie prostsza, wręcz ascetyczna, jakby artysta chciał odciąć się od poprzednich dokonań. A jednak, czy w innej aranżacji z taką siłą zabrzmiałby kontrabas Pawła Jarzębskiego prowadzący linię melodyczną, albo jego niezapomniany dialog z gitarą Pawła Ścierańskiego? Zmieniła się także warstwa literacka. Grechuta sięgnął po teksty poetów współczesnych. To dzięki niemu twórczość Ewy Lipskiej czy Wincentego Fabera zyskała szerszy odbiór. Często tekst traktował podobnie jak muzykę, było to dla niego tworzywo artystyczne. Nie wahał się czynić skrótów, powtórzeń a nawet próbował wiersze łączyć ze sobą. Twoja postać jeszcze z czasów Anawa to kompilacja z wierszy Józefa Czechowicza i Tadeusza Micińskiego, a Krajobraz z wilgą i ludzie, który trafił na Drogę za widnokres złożony jest dwóch różnych wierszy Tadeusza Nowaka. Umieścił też na płycie jeden autorski wiersz, zatytułowany Jeszcze pożyjemy. Kompozycja zyskała sporą popularność. Co ciekawe, dwadzieścia lat później, w 1991 roku nagrał ją, jak i całą płytę ponownie, z innymi instrumentalistami. Powód był prozaiczny. Z uwagi na obowiązujące wówczas prawo autorskie przestał być właścicielem własnych piosenek, a chcąc wprowadzić je na rynek musiał zrealizować je ponownie. Tak powstała firma Markart, a pod jej szyldem inne wersje dobrze znanych utworów, choć w autorskim wykonaniu. Pochodząca z tej edycji Droga za widnokres jest dziś sporym fonograficznym rarytasem. Utwór Jeszcze pożyjemy ma w tej edycji dość znacząco zmieniony tekst. Czy wyszło to kompozycji na dobre? Nie jestem przekonany, choć słowa dostosowane do zmienionej rzeczywistości mogą wydawać się ciekawsze. Ja jednak wolę pierwotną wersję, surową i pozostawiającą margines własnej interpretacji. Dobrze się jednak stało, że cały ten materiał (osiem utworów), w nieco zmienionej kolejności trafił po latach w formie bonusów na płytę Dziesięć ważnych słów wydaną w serii Świecie nasz. Warto zwrócić uwagę na dwa wcześniejsze wydawnictwa spod szyldu Markart - Marek Grechuta Złote Przeboje 1 oraz Marek Grechuta Złote Przeboje 2, zawierające kanon jego dokonań, również zaaranżowany na nowo. Na szczęście tu w wielu przypadkach udało się wydobyć z dobrze znanych utworów coś nowego i intrygującego.


Mimo narastających problemów zdrowotnych Grechuta rozwijał się, szukał i eksperymentował. Przez grupę WIEM przewinęło się wielu znanych muzyków jazzowych. W zespole grał Kazimierz Jonkisz, Jan Adam Cichy, Antoni Krupa, Paweł Jarzębski, Piotr Michera, Paweł i Krzysztof Ścierańscy, Józef Gawrych, Tadeusz Kalinowski i Bogdan Kulik. Rozszerzona wersja Drogi za widnokres, z serii Świecie nasz zawiera fragmenty koncertu, który odbył się 14 października 1973 w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Jego pełniejsza wersja trafiła na płytę Warszawa ’73, będącą częścią serii Marek Grechuta Koncerty. Słuchając tych utworów w wersji live można dostrzec jak się zmieniały z biegiem czasu i jak istotna była w nich rola muzyków zespołu. Dość posłuchać niemal natchnionego Antoniego Krupy, grającego na gitarze, czy Piotra Michery i jego skrzypiec… Widać, że te utwory żyły i dojrzewały z koncertu na koncert. Co ciekawe, pojawiły się tam także dwie piosenki z tekstami Marka, których nie ma na żadnej płycie studyjnej. To Nie szukaj niczego po kątach i W ciszy poranka. Nie zostały nagrane, ponieważ Grechuta uważał, że są niedokończone… 

Z czasem zmieniała się też wizja artystyczna zespołu. Kolejny, czwarty album, nagrany również z grupą WIEM to Magia obłoków (1974). Jest dużo barwniejszy, z bardzo plastycznymi fragmentami instrumentalnymi, które powstały do filmu Jastrun (1973). Zebrano je w suitę i nagrano raz jeszcze. Na płycie Marek Grechuta ponownie sięgnął po poezję współczesną. Pojawiły się wiersze Ryszarda Krynickiego, Jana Zycha, Tadeusza Śliwiaka, Tadeusza Nowaka i Leszka Aleksandra Moczulskiego. Warto też zwrócić uwagę na utwór Godzina miłowania. Wcześniej znalazł się w programie koncertu z Teatru Żydowskiego, później trafił na Magię obłoków. Warto go porównać oba wykonania. 


Potencjał grupy WIEM i jej jazzowe inklinacje dobrze obrazuje ponad piętnastominutowa wersja Korowodu, wcześniej znanego z dwóch albumów grupy Anawa. Analiza drogi jaką przebyła ta kompozycja między pierwszym a drugim nagraniem jest naprawdę fascynująca. W wersji koncertowej znów czaruje w niej gitara Antoniego Krupy i skrzypce Piotra Michery. Całość trzyma w ryzach perkusja Kazimierza Jonkisza. 
Odnoszę wrażenie, że siła indywidualności muzyków WIEM w pewnym momencie przytłoczyła Grechutę. Na koncertach chętnie improwizowali i zdarzało się, że w uniesieniu artystycznym zapominali o soliście, a on zasłuchany nie chciał im przerywać... 
Krótko po nagraniu Magii obłoków Grechuta pożegnał zespół „z innej epoki muzycznej” i wspólnie z Janem Kantym-Pawluśkiewiczem reaktywował grupę Anawa. Powstało kolejne dzieło – Szalona lokomotywa, do tekstów Witkacego. Ale to już zupełnie inna historia. Co do mnie – trochę tęsknię do grupy WIEM, chyba najbardziej progresywnej w tamtym czasie. 
Marek Grechuta zmarł nagle, dziewiątego października 2006 roku w Krakowie. Miał zaledwie sześćdziesiąt lat, lecz było wiadomo, że długi czas chorował. Dobrze, że zostały nagrania…


słuchacz






1 komentarz:

  1. Jeśli o mnie chodzi "grechutki" znam i lubię o tyle o ile, jak to się pisze. Aczkolwiek nawet jeśli ktoś nie przepada za repertuarem Grechuty, to wg. mojego zdania pierwszych pięciu krążków z dyskografii Marka lubić nie trzeba, ale mimo wszytko należy je znać. Dla mnie drugi longplej, czyli "Korowód" to klasyka nad klasyki.

    Natomiast jeśli chodzi o oryginały 'grechutek" na mojej półce z płytami, to ograniczyłem się do dwóch pozycji: "40 piosenek: Grechuta znany i mniej znany 2010" oraz zapis gali finałowej festiwalu ku pamięci "Grechuta Festival 2013". Na tym podwójnym albumie największe wrażenie zrobiło na mnie ostatnie ok. 20 minut dysku drugiego, gdzie popis dał Maciej Maleńczuk. Jego interpretacja "Nad zrębem planety" i "Hop szklankę piwa" jest po prostu znakomita.

    OdpowiedzUsuń