sobota, 14 lipca 2018

Harvest Festival - psychodeliczne święto plonów






Stosunkowo często w moich opowieściach wspominam o roli jaką w rozwoju muzyki odegrał schyłek lat sześćdziesiątych. Był to czas rewolucji kontrkulturowej, hippisów, festiwalu w Woodstock oraz wszechobecnej psychodelii, która zdominowała ówczesną muzykę młodego pokolenia po obu stronach Atlantyku. Jej korzeni należałoby szukać w popularnych wówczas eksperymentach z środkami psychoaktywnymi, poszerzającymi wrażliwość na zewnętrze i wewnętrzne bodźce oraz prowadzącymi do odmiennego postrzegania otaczającej rzeczywistości. Źródłosłowu tego określenia można szukać w starożytnej grece, gdzie w pewnym uproszczeniu psychē oznacza duszę, a dēloun czynienie widocznym, odkrywanie. Stąd całość można rozumieć jako „odkrywanie duszy”. 

Ojcem tego zamieszania był m.in. Timothy Leary, ze szczególnym upodobaniem badający działanie na świadomość kwasu LSD (wówczas jeszcze legalnego), leków halucynogennych i innych pokrewnych substancji. Nie chcąc zagłębiać się ten odległy dla mnie aspekt wolałbym raczej skupić się na inspiracjach muzycznych psychodelii. Jak większość stylów muzycznych czerpała z bluesa i rockandrolla, lecz dodatkowo sięgała także do modnej wówczas kultury dalekowschodniej, spoglądając jednocześnie w stronę stylistyki jazzowej, a także eksperymentów z elektroniką. Nie ukrywam, że chętnie słucham muzyki z tego okresu i bliska była mi ideologia „dzieci kwiatów”, propagująca miłość i brak przemocy. Czas jednak pokazał, że dość szybko zbankrutowała. O ile pamiętny festiwal w Woodstock był jej punktem kulminacyjnym, o tyle już kilka miesięcy później, podczas Altamont Speedway Free Festival w grudniu 1969 roku doszło do zamieszek i zabójstwa, za które winę ponosili członkowie gangu motocyklowego Hells Angels (im to bowiem nieopatrznie powierzono ochronę imprezy). 




Pozostała muzyka, nadal stanowiąca punkt wyjścia dla wielu inspiracji. Jednym z przykładów (akurat w tej chwili mi się nasunął) jest niewątpliwie twórczość grupy Kula Shaker (ich dwa pierwsze albumy – K (1996) oraz Peasants, Pigs, and Astronauts (1999) stoją na Półeczce). Jakkolwiek współczesne inspiracje mogą być interesujące, to nic nie zastąpi źródeł. To właśnie tam należy szukać początków hard rocka, rocka progresywnego, a nawet heavy metalu. Psychodelia pozwoliła otworzyć wiele furtek i porzucić tradycyjną strukturę piosenki na rzecz swobodniejszych i znacznie dłuższych form muzycznych, które czasem przekształcały się w niekończące się popisy instrumentalistów. Tu można wskazać zwłaszcza koncertowy dorobek amerykańskiej grupy The Grateful Dead, dla której piosenka stanowiła najczęściej jedynie punkt wyjścia do wielominutowych improwizacji, powstających na żywo i często znacznie bardziej wartościowych. Zresztą przykładów jest więcej. Dość wspomnieć koncerty Jimiego Hendrixa, Janis Joplin, The Doors, Vanilla Fudge, Iron Butterfly, Jefferson Airplane, wczesny Pink Floyd i wielu innych. Do owego barwnego i odrealnionego świata nawiązywała także charakterystyczna abstrakcyjna i jaskrawa stylistyka okładek płyt i plakatów, często opartych o surrealistyczne wizje. 



Doskonałym przewodnikiem po owym świecie jest pięciopłytowe wydawnictwo z 1999 roku, które od wielu lat stanowi prawdziwą ozdobę mych zbiorów. Stanowi ono połączenie ciekawej, studwudziestostronicowej bogato ilustrowanej książki o gabarytach płyty winylowej, która w wewnętrznych okładkach mieści pięć krążków CD. Ten wspaniały album dokumentuje pierwszą dekadę działalności wydawnictwa płytowego Harvest, niezwykle zasłużonego dla muzyki psychodelicznej. Był to oddział koncernu EMI, stworzony w oparciu o  podobną ideę jak powstanie Deram w ramach wydawnictwa Decca, czy też Vertigo firmowanego przez Polydor. Służyły one do prezentacji brytyjskich scen progresywnych, dając artystom nieco większą swobodę artystyczną. Tu mógł znaleźć swoje miejsce zarówno akustyczny i kameralny rock zespołu Third Ear Band, żywiołowa akustyczna ballada Syda Barretta i Kevina Ayersa oraz pełna energii muzyka Deep Purple, Quatermass lub Bakerloo, która w głównym katalogu mogłaby wydawać się zbyt awangardowa. Warto przypomnieć, że właśnie pod etykietą Harvest Records (dziś należącą do Capitol Music Group) ukazały się tak legendarne albumy Pink Floyd jak The Dark Side of the Moon, Wish You Were Here czy The Wall.


Album Harvest Festival można polecić w ciemno każdemu, kto chce odkryć dla siebie tamte lata i poszukać źródeł dzisiejszej muzyki progresywnej. To nieoceniona kompilacja tylko jednej, ale jakże znaczącej firmy, opatrzonej charakterystycznym żółto-zielonym logiem. Obejmuje przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych oraz twórczość artystów zarówno wielkich, jak i nieco zapomnianych. Obok Pink Floyd jest tu Edgar Broughton Band, Kevin Ayers, Roy Harper, Syd Barrett, Barclay James Harvest, Pete Brown, Bakerloo, ELO, The Pretty Things, Deep Purple, Babe Ruth, Gryphon, Greatest Show On Earth, Saints, Wire... Zebrana muzyka mówi sama za siebie. Symboliczną wymowę ma również okładka albumu. W otoczeniu antycznej scenerii sportretowano na niej najbardziej charakterystyczne postacie z albumu. Występ nagiej tancerki z pytonem podziwia cały skład Pink Floyd wraz z Sydem Barrettem. Jest też Roy Wood, Michael Chapman, Glen Sweeney, Kevin Ayers, Roy Harper, Richie Blackmore, Edgar i Steve Broughton, Shirley Collins oraz Arthur Grant. Jeden z recenzentów napisał: Gdybyś trafił na bezludną wyspę i mógł zatrzymać tylko jeden album - to jest właśnie TO. Kompilacja obejmuje dziewięćdziesiąt siedem utworów pochodzących z ówczesnego repertuaru wytwórni, co daje blisko sześć i pół godziny naprawdę fascynującej muzyki. Jej różnorodność sprawia, że ​​słucha się tego z dużą przyjemnością, zwłaszcza, że nagrania zostały pierwszorzędnie zrekonstruowane. Twórcy zestawu dołożyli wielu starań, aby przedstawić możliwie szerokie spektrum ówczesnej sceny alternatywnej. Odrzucono pozycje, które ewidentnie nie wytrzymały próby czasu. W wielu przypadkach (choć nie zawsze) udało im się uzyskać zgodę na prezentację artystów, którzy później trafili do innych wydawców. Wybór obejmuje muzykę wydaną do 1979 roku. Wytwórnia Harvest wprawdzie działa nadal, jednak w późniejszych latach nieco zmieniła swój profil.




Istnieje jeszcze jedna kompilacja opatrzona tym samym żółto-zielonym logiem, uzupełniająca album Harvest Festival, lecz obejmująca lata 1969-1974. Nosi tytuł A Breath of Fresh Air (2007) i stanowi współczesną wersję wydanego w 1970 r. na dwóch płytach analogowych zestawu Picnic (A Breath Of Fresh Air). To kolejny rozszerzony do pięćdziesięciu dwóch nagrań zestaw trzech płyt CD (
choć nie tak efektowny), próbujący zdefiniować brzmienie brytyjskiej undergroundowej sceny muzycznej. Przynosi blisko cztery godziny muzyki takich twórców jak Deep Purple, Kevin Ayers, Pink Floyd, Chris Spedding, Barclay James Harvest, Quatermass, Michael Chapman, The Pretty Things, Syd Barrett, The Move, ELO, Be-Bop Deluxe, Babe Ruth i wielu innych. Zawiera również dość obszerną i wyczerpującą książeczkę, nie przypominającą jednak w niczym wielkoformatowego albumu z Harvest Festival. Obie kompilacje oczywiście nie wyczerpują tematu. Do pełnego obrazu brakuje tu wielu zespołów, jednak myślę, że gdyby nawet udało pokonać się wszystkie bariery natury prawnej, to i tak stworzenie pełnego obrazu brytyjskiej sceny alternatywnej nie byłoby możliwe - choćby z uwagi na jej niespotykaną różnorodność.



Bardzo dobrym uzupełnieniem portretu psychodelii  jest rozszerzona ścieżka dźwiękowa z nagrodzonego Oscarem dokumentalnego filmu Michaela Wadleigha Woodstock 3 Days of Peace And Music. Dokument ów umieszczono w 1996 roku w Narodowym Rejestrze Filmowym Stanów Zjednoczonych Biblioteki Kongresu jako „istotny pod względem kulturowym, historycznym i estetycznym”. Pełen soundtrack z filmu wydany w 2009 roku przez Rhino (Warner) zawiera na sześciu płytach CD łącznie dziewięćdziesiąt pięć kompozycji i jako taki jest bodaj najpełniejszym dokumentem epoki „dzieci kwiatów” jaki udało się zarejestrować na żywo.




Dla porządku wspomnę jeszcze o dwóch stojących na Półeczce dużo skromniejszych kompilacjach - pojedynczej Psychedelia At Abbey Road 1965-1969 (1998) spod znaku EMI oraz podwójnej Psychedelia A 50 Year Trip (2016) wydanej przez Rhino UK (Warner UK). Pierwsza z nich zawiera jedynie dwadzieścia dwa utwory i wydaje się dość mizerna, choć przynosi ciekawe kompozycje The Hollies, Donovana, Tomorrow, The Fingers, Tales of Justine, Simona Dupree & the Big Sound, The Pretty Things i Syda Barretta. Większość z nich jest stosunkowo mało znana i w tym chyba leży siła tego wydawnictwa.


Drugą, niedawno wydaną Warner pragnął po swojemu podsumować półwiecze szeroko pojętej psychodelii. Niestety, to zadanie przekracza możliwości zbioru liczącego nawet trzydzieści dwie kompozycje. Wprawdzie na płytach pojawia się Love, The Move, Buffalo Springfield, The Yardbirds, a nawet Iron Butterfly czy Vanilla Fudge, jednak całość sprawia wrażenie dość zachowawcze. W efekcie powstał nieźle brzmiący składak na lato, nie przynoszący jakichś zaskakujących odkryć. Posłuchać jednak można. 


słuchacz







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz