poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Jaromir Nohavica – nasz człowiek





Czeski bard Jaromir Nohavica, mimo iż nie jest specjalnie rozpieszczany przez media ma w naszym kraju spore grono wielbicieli. Na szczęście wielu słuchaczom dawno już przestała wystarczać niewiele różniąca się oferta rodzimych publikatorów, traktująca miłośników dobrej muzyki jako gatunek głęboko niszowy. I tak Nohavica, choć w mediach rzadko obecny – ma stałe miejsce w sercach wielu Polaków, zaś zdobycie biletów na jeden z pięciu jego najbliższych koncertów w październiku i listopadzie (Piła, Zielona Góra, Szczecin, Zabrze i Dzierżoniów) jest już niemal niemożliwe.


12.07.2014 Amfiteatr Muzeum Etnograficznego Toruń


12 lipca minął rok odkąd miałem prawdziwą przyjemność być na jego koncercie w toruńskim Amfiteatrze Muzeum Etnograficznego. Publiczność jak zwykle dopisała, zaś sądząc z głosów dobiegających z widowni jestem przekonany, że istnieje spora grupa fanów jeżdżąca za Nohavicą krok w krok. Chyba rozumiem to zjawisko. Trudno pośród naszych artystów znaleźć kogoś, kto z równą łatwością łączy klimat twórczości Cohena, Dylana, Grechuty, kto nie stroni od autosatyry, humoru i mocniejszych brzmień, a przy tym potrafi czerpać z głębin dobrze pojętej słowiańskiej duszy, dobrej literatury i po prostu z życia. Nohavica wbrew obiegowym opiniom naprawdę lubi Polaków, mówi swobodnie po polsku i ma w naszym kraju wielu przyjaciół. Warto przypomnieć jego słowa z 2013 roku, wypowiedziane w radiowej Trójce. Odbierając wyróżnienie Diament Trójki powiedział: Chcę podziękować za nagrodę, która zostanie ze mną do ostatnich dni mojego życia i którą bardzo cenię. (…) Jestem Czechem i jestem dumny z tego powodu. Ale wiem, że bez Polaków i Polski, bez naszych polskich sąsiadów, nie byłbym cały. Bardzo dziękuję, Polsko. 
Bynajmniej nie była to jedynie grzecznościowa wypowiedź. Twórczość Nohavicy zawiera wiele polskich akcentów, zaś sam artysta jest doskonałym przykładem artysty tworzącego na styku kultur. Urodził się i mieszka w Ostrawie, ponad dwadzieścia lat spędził w Czeskim Cieszynie. W Polsce czuje się jak w domu, zna polską literaturę, zna też twórczość Marka Grechuty i Jacka Kaczmarskiego.





Wielokulturowość często wyłania się w naturalny sposób z jego piosenek. Wspomnę tu piękną balladę Těšinská, czy inne: Petěrburg, Ostravo, Sarajevo. Nieobce są mu też problemy młodych środkowoeuropejskich demokracji, wyrażone w utworach Pane prezidente czy Gwiazda. Wszystkie te pieśni znalazły się w programie wspomnianego na wstępie koncertu. Były w nim nuty zadumy i melancholii, jak i nieskrępowanej radości i swobodnego żartu. Takie rozłożenie zmiennych akcentów jest chyba stałym wyróżnikiem jego występów. Stwierdzenie, że Nohavica jest utalentowanym i wrażliwym twórcą jest banałem, bowiem takie cechy powinny charakteryzować wszystkich prawdziwych artystów. Jego koncert jest prawdziwie poruszającym spektaklem, wykreowanym przy użyciu niewielu środków. Świadczy o tym reakcja widzów – wystarczy spojrzeć na twarze.







Nohavica początkowo pracował jako bibliotekarz i robotnik. Umiejętność gry na gitarze, flecie i skrzypcach posiadł jako samouk. Chętnie gra na heligonce, jednym z najstarszych i bardzo trudnych akordeonów (jest to o dziwo instrument perkusyjny, bowiem źródłem dźwięku są w nim cienkie sprężyste blaszki, wirujące pod naporem powietrza). Od połowy lat osiemdziesiątych podjął samodzielną karierę estradową, wcześniej pisał teksty dla innych wykonawców. Nie miał łatwego życia. Wiązany z opozycją demokratyczną doświadczył wielu przejawów niechęci ówczesnej władzy. Podobnie jak w przypadku wielu polskich twórców związanych z tzw. drugim obiegiem jego twórczość powielana była jako amatorskie nagrania, bądź w formie pisanej. Interesującym epizodem okazała się rola w paradokumentalnym filmie Rok diabła (2002) Petra Zelenki. Film nagrodzono kilkoma Czeskimi Lwami, także za muzykę, Kryształowym Globem na MFF w Karlowych Warach 2002 i nagrodą FIPRESCI na MFF w Cottbus 2002. Jest to nieco powikłana filozoficzna opowieść o życiu i twórczości, w której często trudno odróżnić wątki autobiograficzne od fabuły scenariusza, wszystko zaś okraszono dużą dozą autoironii i swoistym rozbrajającym czeskim humorem.


Kilka płyt z dyskografii Nohavicy


Zagadką pozostaje dla mnie siła wyrazu twórczości Nohavicy. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć gdzie tkwi jej źródło. Artysta brawurowo miesza gatunki i style muzyczne, tworzy muzykę do spektakli teatralnych oraz dla dzieci (album Trzy świnki). Ma w swym repertuarze piosenki Wysockiego, Okudżawy i Aleksandra Błoka. Trudno wyróżnić w jego dorobku jakąś szczególną płytę, każda jest przemyślaną i dobrze zagraną propozycją dla myślącego odbiorcy. Podczas koncertów nawiązuje doskonały kontakt z widownią, chętnie podejmuje z nią dialog. Śpiewa szczerze, po czesku i polsku – o tym co dla niego najważniejsze – zarówno o miłości do Ojczyzny, kobiety czy rodzimego klubu piłkarskiego.



Polscy artyści śpiewają Nohavicę

Fascynacja jego twórczością nie jest obca także innym polskim twórcom. W 2009 roku ukazał się dwupłytowy album Świat wg Nohavicy, przygotowany przez Tolka Murackiego, zawierający polskie interpretacje utworów Jaromira w wykonaniu największych polskich artystów. Projekt zrealizowano w pięciu studiach nagraniowych, wystąpiło w nim ponad dwudziestu wykonawców. Nieco później na płycie DVD ukazała się także koncertowa wersja tego projektu, będąca telewizyjnym zapisem koncertu w ramach 36 Ogólnopolskich Spotkań Zamkowych – Śpiewajmy Poezję w Olsztynie. Koncert prowadził Artur Andrus. Zarówno jedna i druga pozycja jest godna szczególnej uwagi.
Przytoczę na zakończenie myśl, jaką zawarł Jaromir w swym liście do Tolka Murackiego z okazji pracy nad wspomnianym projektem: Od czasów babilońskiego zamieszania języków pozostaje nam jedno. Jeżeli chcemy się z kimś dogadać musimy po prostu chcieć.
I jeszcze jedna prawda, nieco ogólniejszej natury. Ponoć kulturę narodu mierzy się nie tyle ilością artystów wielkiego formatu ale także, a może przede wszystkim ilością ludzi, którzy chcą tych artystów słuchać, czytać i oglądać. 


słuchacz









2 komentarze:

  1. W czym tkwi siła wyrazu twórczości Jarka? Odpowiem za siebie. Dla mnie siłą Jego muzyki są słowa. I nie chodzi mi o ich wielkie znaczenie, gdy zacznie się je interpretować. Chodzi mi tylko o brzmienie czeskiego języka. Polak zawsze się będzie ironicznie uśmiechał, gdy usłyszy np. czeski dubbing Terminatora. Postać Terminatora ma widza przestraszyć, a Polak słyszy: "elektroniczny mordulec". Nie podobna, żeby się nie zaśmiać.

    Mnie Nohavica zauroczył sposobem dobierania słów do piosenek, ich dźwięku. On śpiewa po czesku i w ani jednym momencie nie brzmi to komicznie. Delikatnie (ale tylko delikatnie) czeski Nohavicy kojarzy mi się z jakimś dialektem rosyjskim.

    Jeśli natomiast chodzi o "Świat wgh. Nohavicy" to poczynił ten album w mojej głowie takie spustoszenie, że nigdy, przenigdy nie przekonam się do innej polskiej interpretacji "Komety", jak tej, którą poczynił Stefan Brzozowski. A polska wersja samego Nohavicy "Az to se mnu sekne" to mistrzostwo świata jest.

    Szanuję i mam niesłabnący sentyment do Jaromira od czasów powodzi '97 i Jego występu w telewizji Wrocław. Choć wtedy byłem dzieckiem, zapadł mi w pamięci Czech mówiący i śpiewający po polsku. Nadal wyczekuję następcy "Tak me tu mas". To już pięć lat bez nowych utworów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzę cytat z wypowiedzi Jarka: "Od czasów babilońskiego zamieszania języków pozostaje nam jedno. Jeżeli chcemy się z kimś dogadać musimy po prostu chcieć." Po naszej stronie jest również wielu takich, którzy tego chcą. Pochodzimy z tego samego kręgu kulturowego, nieobce są nam doświadczenia minionego systemu, więc punktów wspólnych jest niemało. A artyści (dobrzy) potrafią wznieść się ponad sztuczne podziały. Co tu dużo pisać - lubię twórczość Jaromira, lecz w istocie nie wszystko rozumiem (choć sporo). Projekt Tolka Murackiego rzucił na te piosenki zupełnie nowe światło. I chwała mu za to. A Jaromira i tak chętnie słucham w oryginale...

      Usuń