piątek, 20 października 2017

The Doors - The Singles. Nareszcie razem





Nie tak dawno w sklepach muzycznych pojawiło się nowe wydawnictwo The Doors. W zasadzie miłośników tej amerykańskiej kapeli trudno dziś czymkolwiek zaskoczyć. Wcześniej wydano kilka nisko i wysokobudżetowych zestawów, zawierających niemal całą ich twórczość, ukazały się również najciekawsze koncerty. Wznowiono także dwie dawno niedostępne płyty, które osierocona formacja wydała po tragicznej śmierci swego charyzmatycznego lidera. Są dostępne nowe kompilacje najciekawszych nagrań, wznowiono też wcześniej dostępne - w tym bodaj najbardziej popularną The Best of the Doors (1985). Wydawać by się mogło, że trudno wnieść cokolwiek nowego do ich wizerunku. A jednak można…

Jak wiadomo kariera The Doors trwała od lipca 1965 do lipca 1972 roku. Grupę tworzyli Jim Morrison (voc), Ray Manzarek (k), Robby Krieger (g) oraz John Densmore (dr). Podpisanie w 1966 roku kontraktu z Elektra Records zaowocowało wydaniem ośmiu albumów (w tym sześciu z Jimem Morrisonem), z których niemal wszystkie zyskały status platynowych. Powszechnie również wiadomo, że charyzmatyczny i utalentowany lider zespołu prowadził życie pełne skandali, wzlotów i upadków. Nie grał wprawdzie na żadnym instrumencie, pisał jednak ciekawe teksty i znakomicie je interpretował. Potrafił także układać linie melodyczne, które twórczo rozwijali pozostali koledzy. W swej twórczości, zgodnie z mottem grupy, próbował otwierać drzwi do najbardziej mrocznych i fascynujących aspektów człowieczeństwa. Przy odkrywaniu zakamarków duszy, pragnąc poszerzyć swą świadomość nie stronił od alkoholu i narkotyków, które w konsekwencji doprowadziły go do śmierci. Po jego odejściu zespół próbował funkcjonować jako trio. Nagrał dwa albumy: Other Voices (1971) i Full Circle (1972), skądinąd dość interesujące, jednak nie zdołały przywrócić mu wcześniejszej popularności. 





Sześć lat później muzycy przekopali archiwa i wykorzystali utwory poetyckie Morrisona w jego interpretacji, dogrywając do nich podkład muzyczny. Tak powstał album An American Prayer (1978). W maju 2013 roku zmarł na raka Ray Manzarek klawiszowiec zespołu, który często i chętnie podkreślał swe polskie korzenie. Jego styl gry (lewa ręka zastępująca gitarę basową) w dużym stopniu zdecydował o brzmieniu grupy. Od września 2002 wraz z Robbym Kriegerem i innymi muzykami próbował podtrzymywać legendę, grając w zespole The Doors of the 21st Century, jednak pomysł ten konsekwentnie i niebezpodstawnie krytykował John Densmore, były perkusista grupy. Warto jednak podkreślić, że występujący przez kilka lat w owej formacji Ian Astbury (wywodzący się z The Cult) w dużym stopniu utożsamiał się z postacią Morrisona i potrafił wczuć się w klimat jego poezji.



The Doors okrzyknięto po drugiej stronie oceanu najbardziej wpływową formacją rockową. We wrześniu ubiegłego roku minęło pięćdziesiąt lat od chwili gdy muzycy weszli do studia, rozpoczynając pracę nad swą debiutancką płytą, zatytułowaną po prostu The Doors. Album ukazał się czwartego stycznia 1967 i jak dotąd sprzedał się w nakładzie blisko 13 milionów egzemplarzy. Magazyn „Rolling Stone” sklasyfikował go na czterdziestym drugim miejscu listy pięciuset albumów wszech czasów. By uczcić półwiecze premiery, przygotowano specjalną rocznicową edycję tegoż wydawnictwa. Na pierwszym krążku znalazła się oryginalna wersja stereofoniczna, nie wznawiana od dziesięciu lat i po raz pierwszy od trzydziestu profesjonalnie zremasterowana. Na drugim CD dołączono oryginalny miks monofoniczny, również poddany procesowi remasteringu. Trzecia płyta zestawu zawiera zapis koncertu z 7 marca 1967, z The Matrix (San Francisco), zarejestrowany zaledwie kilka tygodni po wydaniu debiutu. Warto zaznaczyć, że muzyka pochodzi z niedawno odnalezionych oryginalnych taśm, które wcześniej uważano za zagubione. Wcześniejsze wydanie, z 2008 roku przygotowano w oparciu o tzw. „trzecią kopię”, tak więc obecna edycja różni się od niej diametralnie. Dodatkową atrakcją jest książka z ciekawym esejem Davida Fricke'a i unikalnymi fotografiami, w większości wcześniej nie publikowanymi. Oczywiście, dla wielbicieli gramofonów cały zestaw uzupełniono o płytę winylową, zawierającą odświeżoną wersję monofoniczną.




To jednak nie wszystko. Na siedemnastego listopada zaplanowano premierę równie bogatej rocznicowej wersji Strange Days czyli drugiego albumu zespołu. Płyta miała swą premierę 25 września 1967 roku i co ciekawe - zawierała kompozycje w większości napisane w latach 1965-1966, czyli przed wydaniem debiutu. Być może z tego powodu album nie osiągnął takiego sukcesu komercyjnego jak The Doors, jest jednak zaliczany do ścisłego kanonu. Tematyka piosenek jest bardziej zróżnicowana i refleksyjna, a muzyka oscyluje od nieco jarmarcznych klimatów do wielowątkowego poematu When the Music's Over, traktującemu o zagubieniu i alienacji. Zespół przy nagraniach dysponował nieco większym budżetem, wykorzystano więc technikę ośmiośladową, a w tytułowym utworze jako ciekawostka pojawił się syntezator Mooga. Planowany rocznicowy zestaw składać się będzie z dwóch płyt CD (wersja mono i stereo) oraz winyla z miksem monofonicznym. Całość również uzupełni esej Davida Fricke'a i unikalny materiał fotograficzny.





Wróćmy jednak do The Singles - wydawnictwa, które zainspirowało dzisiejszy tekst - wszak blog poświęcony jest płytom, które w rzeczywistości stoją na Półeczce. Nowa pozycja postawiła w stan gotowości wszystkich fanów The Doors. Po raz pierwszy łącznie wydano strony A i B wszystkich dwudziestu singli z lat 1967-1971, promujących  studyjne albumy kwartetu. Dodatkowo znalazł się tam singiel promujący kontrowersyjny An American Prayer i jeszcze jeden, wykrojony z Alive, She Cried - świetnego portretu scenicznego zespołu. Ten zestaw doskonale obrazuje twórczą chemię, jaka łączyła perkusistę Johna Densmora, gitarzystę Robby Kriegera, klawiszowca Raya Manzarka i legendę amerykańskiej sceny - Jima Morrisona. The Singles jest dostępny w kilku wersjach. Podstawowa obejmuje dwie płyty CD, na których jest czterdzieści piosenek. Prócz tego znalazły się tam także cztery monofoniczne kompozycje, przeznaczone jedynie do promocji radiowej (w tym Hello, I Love You i Touch Me). 
Trzeba zaznaczyć, że wersje singlowe w wielu wypadkach znacząco różnią się od tych, które trafiły na duże płyty. Nie chodzi nawet o to, że są krótsze. Naprawdę warto takie klasyki jak People Are Strange, Love Her Madly czy Riders On The Storm przygotowane specjalnie z myślą o małych płytach. Wiele z nich nigdy nie było dostępnych w formacie CD, a kilka utworów ze stron B nigdy nie pojawiło się na żadnym albumie studyjnym. Całość stanowi doskonały zbiór, który nie powiela dotychczasowych składanek typu „greatest hits”. Słucha się tego naprawdę świetnie. Porównywanie wersji singlowych (w większości skróconych na potrzeby radia do magicznych trzech minut) ze studyjnymi i wychwytywanie czasem subtelnych różnic jest prawdziwą przyjemnością. Np. Light My Fire na pierwszej płycie trwa ponad siedem minut i zawiera organowe i gitarowe solówki. Wersję radiową skrócono do 2’52” , a mimo to pozostaje oryginalna i ma w sobie to „coś”. Uderza i przyciąga uwagę. 




Nieco rozszerzona edycja The Singles zawiera jeszcze płytę Blu-ray, na której umieszczono przygotowany w 1973 roku specjalny kwadrofoniczny mix jedenastu piosenek. Teraz zamieszczono go w wersji 5.1. Podobno największe wrażenie robią utwory Soul Kitchen, Moonlight Drive i Love Me Two Times. Muszę koniecznie posłuchać, jak dotąd nie miałem czasu...
To jednak nie koniec. Najbardziej zdesperowani kolekcjonerzy mogą poszukać pudełka wydanego w limitowanym nakładzie (10.000 numerowanych egzemplarzy na cały świat), w którym umieszczono dwadzieścia winylowych singli w replikach oryginalnych okładek. Nad wydaniem całości czuwał Bruce Botnick, inżynier dźwięku współpracujący przez wiele lat z zespołem. Cena – około 150 USD.

Twórczość Jima Morrisona i The Doors od dziesięcioleci inspiruje zarówno artystów, jak i kolejne pokolenia fanów. Nic dziwnego, wszak lider szukał natchnienia w literaturze, filozofii i sztuce antycznej. To on wniósł do rocka elementy poezji i teatru. Koncerty zespołu zawsze były nieprzewidywalne i niosły ze sobą jakąś magię. Dla wielu The Doors przestał istnieć w 1971 roku, po wydaniu L.A. Woman i jego śmierci. Sam zespół, jak wspomniałem wcześniej, próbował przetrwać nagrywając Other Voices (1971) i Full Circle (1972). Trudno odmówić pozostałym muzykom umiejętności i pomysłów, jednak obie płyty były powszechnie krytykowane, chyba nieco tendencyjnie. Grupie nie dano szansy, a wręcz pojawiły się głosy by po śmierci Morrisona zawiesiła działalność.





Na zakończenie jeszcze o jednym krążku - Live at the Bowl '68, wydanym w 2012 roku. To dokument z koncertu The Doors, który odbył się 5 lipca 1968. Również nie jest to pierwsza publikacja, bowiem jego fragmenty już w 1987 znalazły się na winylowym albumie Live at the Hollywood Bowl. Koncert ukazał się także na kasecie VHS, nie był jednak kompletny. Dopiero najnowsza edycja zawiera całość, łącznie z odzyskanymi dzięki współczesnej technice fragmentami, które wcześniej pominięto. Warto go uważnie posłuchać (lub obejrzeć, bowiem jest dostępny również w wersji DVD lub Blu-ray). Zespół był wówczas u szczytu swej kariery, a płyta jest tego ewidentnym dowodem. Cóż, nostalgia powraca, a rzesza fanów The Doors z roku na rok rośnie. I bardzo dobrze.
słuchacz






2 komentarze:

  1. Dziękuję za ten artykuł. Należę do oddanych wielbicieli The Doors. Znajomi śmieją się, że nawet "pierdnięcie" Jima Morrisona byłoby dziełem sztuki. To dla mnie zespół nr 1. Do dziś jego twórczość ma wielu fanów i wciąż przybywają kolejni. Dziękuję raz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Również dziękuję za zainteresowanie. Niecały rok temu na kartach bloga także pisałem o The Doors. Pozdrawiam i zachęcam do szperania.

    OdpowiedzUsuń